czwartek, 21 czerwca 2012

Historia Kyona


Minęły już prawie dwa dni od mojego fatalnego i całkowicie głupiego pomysłu dostania się do wentylacji, który jak każdy mój wymysł skończył się katastrofą. Jak się chyba domyślacie od tego czasu unikam Shina jak ognia. Spotkanie z nim teraz mogłoby się dla mnie skończyć fatalnie.
Nie włóczę się po korytarzach bezczynnie, nie chodzę w miejsca, gdzie mógłby być i właściwie większość czasu po prostu ukrywam się w swoim pokoju. No cóż może to i nie najlepsza kryjówka, bo przecież  to pierwsze miejsce w jakim by mnie szukano, ale jakoś nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Poza tym do dnia dzisiejszego jakoś nikt jeszcze nie zapukał do moich drzwi z rozkazem stawienia się u tego tyrana.
Sama myśl o nim przyprawia mnie o gęsią skórkę. Chyba wolałbym nie wiedzieć jak bujną ma wyobraźnie w aspekcie wymyślania dla mnie kar. Szczerze powiedziawszy przerażał mnie chyba najbardziej z całej tej kompani. Oczywiście prócz Izaku, który jest niekwestionowanym królem grozy.
Jednak w dziwny sposób jakoś zdążyłem się już przyzwyczaić  do tej aury ciemności blondyna. No powiedzmy… jeśli wymawianie jego imienia bez konwulsji żołądka można tak właśnie nazwać, to tak, przyzwyczaiłem się. Myślę, że po tym co już przeżyłem przez tego drania, po prostu nie ma  już chyba nic, co mogło by mnie przerazić. A przynajmniej mam taka szczerą nadzieję.
A skoro już mowa o tym draniu, ku mojej wielkiej uciesze okazało się, że jego podróż nieco się wydłuży. Miał wrócić wczoraj, ale podobno sprawy „biznesowe” nieco się pokomplikowały i został zmuszony zostać na dłużej. Jestem ciekaw, co to za komplikacje. Pewnie zabija teraz jakichś niewinnych ludzi za to, że nie chcą mu oddać należnych pieniędzy czy coś. Ach, wole nawet nie myśleć, co ten przerażający gość może teraz wyrabiać. Moja wyobraźnia chyba nie zniosłaby tego widoku. Z całą pewnością wiąże się to z wielkimi kłopotami.
Westchnąłem głęboko podpierając głowę na dłoni. To dziwne, ale bez blondyna robi się jakoś nudno.
-Co jest mały?- Zapytał Kyon wpatrując się we mnie uważnie z lekkim rozbawieniem malującym się na ustach.
No pięknie już ja wiem, co on tam sobie myśli w tej swojej głowie.
Może was to zdziwić, ale właśnie siedziałem sobie w jego pokoju. Pytacie jak tu się znalazłem? Naprawdę nie mam zielonego pojęcia.
Po prostu już tak bardzo nudziło mi się we własnym pokoju, że wyszedłem poszukać jakiejś rozrywki i nieoczekiwanie wpadłem na niego. Potem zacząłem oczywiście marudzić coś, że Shin mnie śledzi i że strasznie mi się nudzi, bla, bla.
Kyon wysłuchał mnie cierpliwie chociaż miał minę jakby z ledwością powstrzymywał się od śmiechu. W końcu zaproponował, bym mu pomógł. Oczywiście nie mając nic lepszego do roboty od razu się zgodziłem.
Chociaż  nie jestem pewien, czy zgodził bym się, gdybym wiedział wcześniej w czym mam mu pomóc.
Tak się składa, że pechowo wpakowałem się w najbardziej dziwną, bezsensowną i przerażającą robotę na całym świecie: czyszczenie broni. Tak cholera takich prawdziwych broni. Nie wodnych sikawek czy pistolecików na kulki, ale prawdziwych metalowych broni, do których wkładało się naboje by zabijać prawdziwych ludzi!
Możecie to sobie wyobrazić? Bo ja wciąż zastanawiam się, czemu jeszcze nie wybiegłem z pokoju z krzykiem?
Możecie sobie chyba wyobrazić moje przerażenie, gdy zobaczyłem zawartość jednej z szaf rudowłosego.
Swoją drogą nawet nie wiedziałem, że Kyon ma tyle tego żelastwa w pokoju. Całe lóżko zawalone było różnego rodzaju strzelbami, rewolwerami i takimi tam.
Nie wiem czy na jego miejscu mógłbym spokojnie spać w pomieszczeniu, gdzie szafy są wypełnionym po brzegi czymś takim. Jak dla mnie to jest po prostu chore i tyle.
Chociaż pewnie nie ma się takich problemów zabijając innych przy pomocy tego czegoś. Spojrzałem ukradkiem w stronę Kyona.
Mężczyzna wydawał się dość pochłonięty pracą. Dokładnie i z dziwną,  nie zrozumiałą dla mnie czułością czyścił każdy zakątek metalowego sprzętu. Oczywiście mnie dostawały się same jak by to ująć „niewybuchowi części”. Kyon najwyraźniej bał się, że z moim szczęściem puszcze mu pokój z dymem, albo czymś wystrzelę. Też coś.
Jednym słowem nie ufał mi i mogłem polerować tylko jakieś rurki i pręciki.
Może i to nie trudne, ale wierzcie mi trzymanie części jakiejś spluwy, która niegdyś splamiona była krwią niewinnych ludzi, nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń.
Nawet teraz po kilu godzinach pracy ręce wciąż trzęsą mi się, ale dzielnie z tym walczę. Chce się przyzwyczaić do tego widoku, bo pewnie jeszcze nie raz będę miał „zaszczyt” go oglądać a nie mogę sobie pozwolić, by za każdym razem rozpraszał mnie widok broni.
Tracenie koncentracji w tak głupi sposób może się skończyć tragicznie dla mnie. Szczególnie, gdy wokół mam tylu niebezpiecznych ludzi.  
-Masz wypoleruj jeszcze to- Bąknął Kyon podrzucając mi kolejną rurkę. Właściwie sam nie wiem, po co to robimy. Przecież to czy bron lśni, czy jest oblepiona kurzem nie ma większego znaczenia, a przynajmniej tak mi się wydaje.
-Kyon właściwie, po co to robimy? Chodzi tylko o to żeby ładnie wyglądały czy jak?- Odparłem zupełnie bez zrozumienia przyglądając się sceptycznie metalowej części. Dla mnie coś takiego nie miało najmniejszego sensu. Przecież  to obojętne czy maleństwa jak nazywał je Kyon będą błyszczeć czy nie. W końcu i tak służą tylko jednemu. Zabijaniu.
-Właściwie to tak, robimy to po to, żeby ładnie wyglądały, ale nie tylko. Moje maleństwa trzeba traktować z czułości i ładnie je wyczyścić, żeby oddały mi tym samym- Spojrzałem na niego jak na kompletnego kretyna. W jaki niby sposób martwy przedmiot ma mu oddać uczucia? Przeszywając go na wylot?
-Masz na myśli to,  że będą lepiej działać?- Zapytałem w końcu unosząc jedną brew. Zdążyłem się nauczyć, że w przypadku tego gościa należy czytać między wierszami.  
-Taaa- Przyznał wreszcie czerwono włosy tracąc swój dziwaczny humor – Nie mogą zostać na nich resztki prochu, bo jeśli dużo się tego nazbiera to mogą się zaciąć w najmniej oczekiwanym momencie, albo wystrzelić mi w ręce- Przyznał w końcu oglądając jeszcze raz dokładnie jedno ze swoich cacuszek.
-Dobra ja skończyłem- Odparł wesoło odkładając coś na kształt snajperki na łóżko.
-Ja też- Westchnąłem głęboko odkładając wypolerowaną rurkę. Ku mojej wielkiej irytacji czerwono włosy złapał rurkę i dokładnie ją sprawdził nim włożył ją do pudełka. No przecież  coś mu zrobię daje słowo.
-Musisz je jeszcze raz sprawdzać? To wkurzające- Burknąłem oburzony nieufnością mężczyzny do mnie.
Mimo to ten zupełnie niezrażony spojrzał mi prosto w oczy z cieniem wyzwania i jakby podejrzliwości.
-Czemu miałbym ci ufać. Może i jesteś mały i słodki, ale to nie znaczy, że nie jestem ostrożny. A poza tym to ja tu jestem ekspertem od broni- Burknął oskarżycielsko w moją stronę. Przez chwilę jego oczy próbowały wwiercić się do mojej głowy, a może po prostu miałem takie wrażenie. Jednak, gdy tylko zdążyłem to zauważyć on natychmiast zajął się z powrotem swoimi zajęciami.
Czasem rozmawiając z nim miałem wrażenie jakby siedziały w nim dwie osoby, które co rusz wymieniają się miejscem i przejmują kontrole nad jego ciałem. Zazwyczaj był miły i dużo się śmiał, ale jak każdy zabójca w tym miejscu miał swoją ciemną stronę.
Czasem czuje jak patrzy na mnie nieufnie, albo jak na chwilę traci kontrolę i nienawiść emituje wokół niego. Sam nie wiem jak to nazwać po prostu nieraz coś we mnie mówi mi bym był ostrożny.
-Nie ufasz mi co?- Zapytałem w końcu ostrożnie. Byłem ciekaw, co o mnie myśli. Nigdy nie usłyszałem od niego złego słowa poza głupimi przekomarzaniami. Mimo to byłem pewny, że coś ukrywa, chciałem by powiedział mi wszystko, nawet jeśli ma to zaboleć. Chce wiedzieć, na czym stoję.
W odpowiedzi mężczyzna zaśmiał się tylko. Nie rozumiem zupełnie, co go tak rozbawiło.
-Nie ufam nikomu, kogo nie znam, a ciebie jeszcze nie znam za dobrze. Chociaż dobry z ciebie dzieciak- Spojrzał na mnie przez ramię posyłając w moją stronę figlarny uśmieszek.
-Skąd ta pewność, że jestem dobry?- Zapytałem podejrzliwie krzyżując ręce na piersi. Kyon na ten widok głośno wybuchł śmiechem, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
-Wybacz mały może i czasem psocisz i robisz niezłe zamieszanie wokół siebie, ale nie jesteś złym dzieciakiem. Naprawdę miły z ciebie chłopak. Chociaż były i momenty, gdy zastanawiałem się, po co tak naprawdę tutaj jesteś, ale to już chyba nie ważne. Teraz widzę jak jest naprawdę- Zakończył zatapiając się w swoich myślach i odwracając ode mnie wzrok.
-Co to niby ma znaczyć?- Byłem zły. Co on mi tutaj za jakieś farmazony wygaduje?
Że niby jak jest naprawdę?  Bo nie wiem do czego ten facet pije.
-Nie zrozum mnie źle Shon, ale twoje nagłe pojawienie się tutaj wywołało u nas wszystkich lawinę pytań. Widzisz Izaku zawsze by samotnikiem, nigdy nie robił niczego niepotrzebnego, a tu proszę naglę każe nam zdobyć jakiegoś dzieciaka. Nie sadzisz, że to trochę dziwne?-Mężczyzna obrócił się w moją stronę unosząc brwi. Zaczął wpatrywać się intensywnie w moje oczy, poczułem się trochę jak podpięty do wykrywacza kłamstw.
Musiałem zamknąć oczy i wlepić je na chwilę w ziemie by być w stanie uwolnić się od jego spojrzenia i coś powiedzieć.
-Po raz któryś powtarzam wam wszystkim. Ja tutaj z własnej woli nie trafiłem, więc jakim cudem miałbym mieć ukryte motywy, wy mi powiedzcie? Gdybym je miał to faktycznie mógłbym sobie pogratulować tego, że udało mi się oszukać tak groźnych zabójców i niepostrzeżenie dostać wprost do pokoju ich przywódcy. Niestety rozczaruję cię nie mam z tym nic wspólnego. Jestem tutaj tylko i wyłącznie z powodu kaprysu waszego blond przywódcy- Zakończyłem patrząc mężczyźnie z wyzwaniem i złością w oczy. Ja rozumiem, że mogą mi nie ufać, ale już tyle razy powtarzałem, że to Izaku mnie tutaj przytaszczył, że wciąż nie rozumiem ich ciągłych wątpliwości i podejrzeń do mnie. Przecież ja jestem zwyczajnym dzieciakiem. Sam nie wiem, co sobie myślą.
Może sądzą, że ktoś mnie wynajął czy coś, ale to przecież głupie, gdyby tak faktycznie było przecież blondyn już dawno by się zorientował. Ale koniec tematu przecież ja nie jestem żadnym tajnym szpiegiem, cholera no ile jeszcze razy będę musiał to powtarzać? To staje się powoli męczące.
-Masz rację to Izaku kazał nam cię przynieść- Odparł cicho spuszczając wzrok. Mimo wszystko nie zabrzmiało to tak, jakby faktycznie moje słowa  go przekonały.
-Ja was w ogóle nie rozumiem. Macie jakiś cholerny kompleks na punkcie blondyna czy jak? Ciągle go bronicie, szukacie zagrożeń dla niego by je wyeliminować. Dajcie spokój, przecież  to dorosły facet może  sobie sam radzić. Nie potrzebuje grona nianiek, które będą go pilnować. Mało tego jest przywódca zabójców. Przecież potrafi się bronić. Więc nie rozumiem…-
-Nie chodzi tylko o Izaku- Przerwał mi w połowie zdania z jakąś dziwną wrogością w głosie.
-Więc, o co?-Zapytałem już w ogóle nie wiedząc, co się dzieje.
Kyon się nie odzywał. Siedział z rękoma wspartymi na kolanach i pogrążony był głęboko w swoich myślach.
Przysunąłem się bliżej niego i spuściłem nogi na podłogę.
-Kyon wyjaśnij mi to. Nikt mi nie ufa wszyscy myślą, że to ja jestem winny. Nie wiem nawet, co o mnie myślą. Chodzę sobie swobodnie po korytarzu, a nawet nie wiem czy przypadkiem któregoś dnia nie dostanę nożem w plecy. Jestem tutaj, bo tak zażyczył sobie Izaku. Nie mogę na to nic poradzić, więc wasze podejrzenia nic nie pomogą. Naprawdę wierz mi, gdybym mógł chciałbym, żeby mnie tutaj nie było- Mężczyzna prychnął jakby rozśmieszony moimi słowami, po czym spojrzał na mnie z dziwnie rozczulonym uśmiechem. Jednym ruchem ręki przewrócił mnie na lóżko śmiejąc się głośno.
-Jesteś nie możliwy. Czemu znasz odpowiedz na każde moje pytanie, kiedy nawet ich nie zadałem? – Podniosłem się nieco zdezorientowany i spojrzałem czerwono włosemu prosto w rubinowe oczy. Nie miałem pojęcia, o czym on mówi. Jakie pytania?
Mężczyzna westchnął męczeńsko i znów usiadł w tej dziwnej pozycji.
-Widzisz Shon to chyba nawet nie jest ta, że my nie ufamy akurat tobie. Po prostu ciężko nam ufać innym. Każdy z nas przeżył swoją własną tragedię w życiu i już dawno przestaliśmy wierzyć w ludzi i ich dobre zamiary. Poza tym jak zabójca ma wierzyć komuś, gdy sam oszukuje jedynie po to by zabić i wykonać zadanie?- Kyon uśmiechnął się gorzko do siebie. Chyba ma rację.
Nigdy nie będę wiedział jak oni myślą, jak to jest siedzieć na ich miejscu, jak to jest zabić, jak to jest czuć śmierć na karku. Nigdy nie będę bezwzględnym zabójcą.
-Kyon jak to się stało, że zostałeś zabójca? – Od zawsze mnie to ciekawiło. Co skłaniało tych ludzi do wstąpienia w szeregi śmierci? Jakoś nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z nich zrobił to celowo. Nie znam nikogo, kto obrałby sobie za cel życiowy zabijanie ludzi za pieniądze.
Kyon momentalnie sposępniał. Zaczął jakoś nerwowo kręcić się na łóżku.
-Ah takie tam. Nic ważnego- Zaśmiał się nerwowo i szybko wstał zabierając walizki z bronią. Podszedł do szafy i powoli zaczął upychać w niej z powrotem cały ekwipunek.
-Jak to takie tam? Nie kłam po prostu nie chcesz mi powiedzieć- Burknąłem patrząc na mężczyznę oskarżycielsko. No dajcie spokój nawet tego nie może mi powiedzieć?
Jaki sens jest w tym, że ich znam, skoro nie mogę dowiedzieć się nic o byciu zabójcą?
-Masz racje nie chce- Fuknął w końcu patrząc na mnie twardym wzrokiem, ale niestety dla niego nie miał tego czegoś w oczach, co mnie przerażało. W przeciwieństwie do całej reszty. W końcu niczym pokonany odwrócił się z powrotem w stronę szafy - Nie sądzę by którykolwiek z nas chętnie mówił o swojej przeszłości- Ciekawe. Dlaczego nie?
Teraz, gdy mi to powiedział moja ciekawość jeszcze wzrosła. Nie mogę się doczekać uzyskania jeszcze większej ilości informacji. To zaczyna robić się naprawdę zabawne. Z każdą chwilą jakoś łatwiej jest mi przywyknąć do ich dziwactw.
-Dlaczego nie? Powiedz mi, przecież reszta pewnie już wie. Poza wami nie znam nikogo tutaj, więc komu miałbym powiedzieć?- Zrobiłem do niego maślane oczka i zacząłem niemal błagać. Z ciekawości aż mnie skręcało. To musi być z pewnością wielki fascynujący sekret.
-Nie, to nie- Odwrócił się do mnie lekko podirytowany, ale jeszcze całkiem spokojny.
-Kyon proszeeee- Zrobiłem oczy małego szczeniaczka. Ten jedynie cmoknął zakłopotany i rzucił jakieś siarczyste przekleństwo pod nosem.
-Nie Shon, definitywnie nie- Spojrzał na mnie z zaciętością i złością w oczach. Mimo to czułem jak się łamał pod naciskiem moich próśb.
-Kyoooon prooosze nikomu nie powiem Kyooon. Błagam- Używając swych zdolności aktorskich wywołałem niemal łzy w swoich oczach. Patrzyłem z wyrzutem wprost w oczy mężczyzny, który w końcu pacnął się w czoło i poddał się.
-Ach. Chyba powinienem przemyśleć sobie czy dobrze cię wcześniej określiłem- Wyszczerzyłem się do niego z głęboką satysfakcją, jakbym jeszcze chwile temu wcale nie zamierzał płakać.
Niesamowite. Ten koleś jest zabójcą a i tak łapie się na tak stare triki.
- Shon nie wiem czy to jest dobry pomysł- Przyznał w końcu wzdychając cierpiętniczo.
-Dlaczego nie? Uwierz mi odkąd jestem w tym miejscu niewiele rzeczy może mnie zaskoczyć- Przyznałem już całkiem poważnie.
-To zupełnie coś innego. Nie chcę żebyś patrzył na mnie inaczej- Przyznał w końcu czerwono włosy z jakąś dziwną mina.
-Co znaczy inaczej? Nie rozumiem, o co ci chodzi- Zmarszczyłem brwi próbując wyczytać cokolwiek z jego reakcji, ale mogłem zauważyć jedynie, że stał się poddenerwowany.
-Nie chcę żebyś zaczął się mnie bać- Stwierdził w końcu odwracając wzrok.
Momentalnie skamieniałem. Tego nie spodziewałem się po nim. Czy to znaczy, że jego przeszłość jest aż tak przerażająca? A może okaże się, że był jednym z tych szalonych zabójców, których zawsze się obawiałem?
Na chwilę zawahałem się, ale ostatecznie posłuchałem tego, co mówiło mi serce i jedynie prychnąłem rozbawiony i rozczulony.
-Kyon nie zacznę się ciebie bać. Nie ma takiej opcji, szczególnie po tym, co teraz powiedziałeś. I tak będziesz dla mnie najmilszym facetem z tej całej bandy- Wyszczerzyłem się do  niego przyjaźnie, za to mężczyzna patrzył na mnie z lekkim przerażeniem i niepewnością w oczach. Jakby sądził, że zwariowałem.
-Ja najmilszy?- Zapytał po chwili prychając równie rozbawiony jak ja całą tą sytuacją – Skoro tak stawiasz sprawę to dobrze- Uśmiechnął się do mnie niepewnie i wziął głęboki oddech.
Ja za to poprawiłem się nieco na łóżku by mieć lepszy widok na jego twarz.
-Boże to było tak dawno temu, że nawet nie wiem, od czego mam zacząć. To bardzo stare wspomnienia. Z czasów, gdy ciebie mogło jeszcze nie być na świecie…-
-Więc, czym się martwiłeś?- Wtrąciłem zaraz. Teraz to już w ogóle nie rozumiem jego obaw, skoro to było dawno temu to, czemu miałbym się zacząć bać.
Mężczyzna chrząknął jedynie znacząco, a ja zaraz przymknąłem się i zacząłem uważnie słuchać.
-Nie potrafię owijać w bawełnę, więc powiem to prosto z mostu. Gdy byłem młody, zostałem wychowany w rodzinie, gdzie przemoc była normalnością. Tak oto wyrosłem na niezłego bandziora- Na chwile przerwał i zawahał się wyraźnie, mimo to kontynuował dalej patrząc uporczywie w podłogę - Gdy byłem mniej więcej w twoim wieku zacząłem zabijać ludzi. Czasem z zemsty albo dlatego, że ktoś mi kazał, a czasem tylko dlatego, że mi się po prostu nie spodobał. Byłem rządnym krwi człowiekiem, ból innych napawał mnie rozkoszą. Zabijałem bez opamiętania nie zwracając uwagi na nic. Na moim koncie już wtedy były dziesiątki ofiar. Aż w końcu trafiłem na niebezpiecznego człowieka – Czerwono włosy westchnął oblizując warki nerwowo - Był częścią jakiejś szajki przestępczej. Jeden z jego ludzi obraził mnie i w odwecie chciałem go zabić. Byłem tak lekkomyślny. Niestety jego jednego nie udało mi się dosięgnąć kulą. Złapano mnie i tak trafiłem do niewoli- Zatrzymał się chwile z opowiadaniem pogrążając się z krzywym uśmiechem we wspomnieniach.
-Byłeś w niewoli?- Zapytałem zachęcając go do kontynuacji.
-Co?- Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem, po czym chyba przypomniał sobie, o czym mówił mi wcześniej- Ach tak, byłem. Choć można to raczej nazwać byciem zabawką do torturowania. Tamte dni zostały w mojej głowie wyryte nieodwracalnie z każdą raną. To był czas, kiedy skruszałem. Zacząłem sądzić, że mi się to należy, że to moja pokuta za dusze tych nieszczęśników, których pozabijałem. Czasem myślę, że tak miało właśnie być. Gdyby nie to, kto wie, co dzisiaj bym robił – Umilkł na chwilę zawieszając wzrok na chwile gdzieś w przestrzeni.
Cała ta opowieść faktycznie może przyprawić o ciarki. Ale nie rozumiem jednego. Gdzie w tym wszystkim Izaku?
-Wybacz Kyon, ale wciąż nie rozumiem, jakim cudem dostałeś się tutaj- Przyznałem ostrożnie nie chcąc obrazić czerwonowłosego.
Ten uśmiechnął się do mnie jedynie wyrozumiale.
-To dalsza część opowieści. Wybacz musiałem na chwilę poukładać pewne wspomnienia. To dla mnie zapomniane odległe czasy- Poprawił się na fotelu wspierając ręce na kolanach
 – Jeśli chodzi o Izaku to zawdzięczam mu życie. Wtedy, gdy byłem już u kresu sił mężczyznę, który mnie więził i jego mały gang zaatakowała grupa Izaku. Wtedy był dopiero młodym niedawno mianowanym przywódcą. Oczywiście pozabijali tamtych, bo taka właśnie była ich misja. Podczas przeszukiwania siedziby znaleziono i mnie. Myślałem, że zginę- Spojrzał na mnie z dziwną miną, jakby wyrzut, a jednocześnie szczęście przemawiało w nim – W naszej organizacji jest jedno prawo. Nie może przeżyć żaden świadek. Oczywiste dla nich było to, że musze zginąć, ale nie dla Izaku- Na dźwięk tych słów ciarki przeszły przez moje ciało. Spojrzałem na mężczyznę z dziwnym przerażeniem w gardle, które kompletnie odebrało mi mowę.
- Nie mam pojęcia skąd, ale Izaku doskonale wiedział, kim byłem od pierwszego momentu, gdy mnie zobaczył. Oczywiście mam tutaj na myśli swoją mroczna przeszłość. Choć reszta chciała się mnie pozbyć, on kazał mnie uwolnić i zabrać do organizacji. Postawił mi ultimatum: życie tutaj, z nim jako przywódcą, w jego świecie, albo śmierć. Oczywiście domyślasz się, co wybrałem- Umilkł patrząc na mój niemy strach w oczach. Uśmiechnął się pocieszająco i oparł głowę o dłoń.
-Jak on mógł? Przecież to żaden wybór doskonale wiedział, że wybierzesz życie. Nikt nie chce zginąć. To żaden wybór, to po prostu wymuszenie, szantaż- Burknąłem oburzony wstając z miejsca
Kyon prychnął tylko kompletnie rozbawiony.
-Ty nic nie rozumiesz. On dał mi nowe życie. Życie, gdzie mogłem zapomnieć, gdzie musiałem się podporządkować, gdzie nie mogłem grać na własną rękę. Tutaj musiałem stosować się do zasad, pilnować się. Właśnie dlatego mogłem się wyciszyć. Ty nie wiesz, co znaczy morderstwo, dlatego nie znasz znaczenia tego, co Izaku zrobił dla mnie- Powiedział w końcu z całkowicie poważną miną zupełnie niepasującą do niego. Na chwilę nawet się wzdrygnąłem czując na sobie ten złośliwy wzrok.
-Masz rację nie rozumiem- Przyznałem w końcu odwracając się do niego tyłem. Czy to właśnie, dlatego w obecności Izaku stawał się taki poważny, oficjalny?
 Sądził, że zawdzięcza mu życie? Przecież to nie jest życie.
Blondyn zmusił go jedynie do uległości. Złapał go w swoje sidła by mu służył, a ten sadzi, że zrobił to w dobrej mierze. Poza tym, jakie wyciszenie? Skoro Izaku znał jego przeszłość to, czemu znów każe mu zabijać. Przecież wie, jakie uczucie w nim to wywołuje. Więc czemu nie pozwoli mu całkiem o tym zapomnieć? Nie rozumiem. To przecież zupełnie nie logiczne.
-Powinieneś już wracać do swojego pokoju jest już dość późno- Rozbawiony głos Kyona przerwał moja wewnętrzną wojnę myśli. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że od jakiejś chwili kursuję wzdłuż jego pokoju, jak kompletny idiota.
Spojrzałem na mężczyznę, który wydawał się dość rozbawiony moim zachowaniem. Rumieńce zawstydzenia wpłynęły na moje policzki.
-Racja już pójdę- W jednym momencie zerwałem się do drzwi.
-Shon- spojrzałem na mężczyznę otwierając już drzwi prowadzące na korytarz– Chce byś zachował to, co ci powiedziałem tylko dla siebie. Rozumiesz?- Jego wzrok na moment stał się wilczy jak ten, który zazwyczaj widzę u blondyna.
Uśmiechnąłem się jedynie z dezaprobatą. Komu niby miałbym powiedzieć?
-Jasne, możesz być spokojny. Teraz już pójdę- Wyszedłem na korytarz zamykając za sobą drzwi. Od razu ruszyłem w stronę swojego pokoju. Musiałem to sobie na spokojnie przemyśleć. Słowa Kyona wyzwoliły we mnie wiele emocji, które zupełnie  do siebie nie pasują.
Z jednej strony może i to, co mi powiedział jest przerażające a jego przeszłość skąpana jest w mrocznych grzechach, ale bardziej drażni mnie to, co zrobił blondyn.
Zupełnie go nie rozumiem a każdy dzień utwierdza mnie w tym coraz bardziej.
Jego myślenie jest dla mnie zupełnie nie logiczne, zupełnie nie ludzkie. Czemu ci wszyscy ludzie tak bardzo go uwielbiają? Dla mnie jest po prostu dobrym graczem. Wie, co zrobić, by kontrolować innych. Czy to nie oczywiste?
Czy opowieść Kyona nie jest na to najlepszym dowodem?
Cholera nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak wzburzony i wściekły.
A może ja po prostu go jeszcze nie znam?
Nie. No dajcie spokój to przecież śmieszne. Ląduje w jego sypialni, bliżej niego, częściej niż reszta tych ludzi. Przecież powinienem wiedzie o nim wszystko, przecież to ja jestem najbliżej niego z nich wszystkich. Powinienem… cholera kogo ja oszukuję?
Mimo wszystko to ja właśnie nie znam go wcale, nie mam o nim pojęcia, o jego przeszłości, o tym jak myśli, nie wiem nic. Znam tylko ból i rokosz, jaką potrafi mi dać.
Nie chce seksu, chce go poznać wiedzieć o nim więcej. Dlaczego wciąż mi nie pozwala na to?
Z wściekłości uderzyłem w najbliższą ścianę. Głuche łupnięcie rozeszło się po korytarzu. Cholera, cholera, cholera… dlaczego tylko mnie trzyma tak bardzo na dystans?
W jeden chwili ciemna postać wyłoniła się zza zakrętu.
W momencie, gdy dostrzegłem długie brązowe pasma w akompaniamencie tych przerażająco zimnych szarych tęczówek moje ciało zamarło. Patrzyłem z przerażeniem jak Shin zbliżą się do mnie. Z każdą chwilą czułem jak moje serce bije coraz mocniej. W końcu stanął obok mnie a ja zastygłem w oczekiwaniu a moje serce na chwile zatrzymało się, ale on po prostu przeszedł dalej. Zimny podmuch grozy wywołał u mnie potężne dreszcze.
Niepewnie odwróciłem się patrząc na oddalającą się postać mężczyzny.
Nie rozumiem…
Czyżby nie wiedział o moim wybryku? Nie to raczej nie możliwe. A może po prostu mnie zignorował? A może nie jestem na tyle ważny by zaprzątał sobie mną głowę? Zresztą nie ważne, co go skłoniło do zignorowania mnie będę wielbił to chyba przez wieki. Momentalnie zabrałem się z tamtą pędząc do swojego pokoju. No wiecie, nie należy kusić losu.
***
Gdy tylko dotarłem do swojego pokoju od razu rzuciłem się na łóżko. Byłem zmęczony. Co za dzień, dawno nie przeżyłem takiego szaleństwa. To miejsce jest naprawdę dziwne. Zupełnie nic do siebie nie pasuje, nic nie ma sensu.
Wgramoliłem się pod koc i szczelnie się nim otuliłem. Było mi tak cudownie cieplutko. Przymknąłem oczy starając się odpłynąć w sen. Już prawie mi się to udało, gdy usłyszałem kroki na korytarzu. Nawet nie zwróciłem na nie uwagi, ot jakiś człowiek przechodził sobie obok. Mimo to wydały mi się jakieś znajome. Bardzo pewne siebie, przepełnione mocą a jednocześnie ciche jak stąpanie drapieżnego kota. Gdy przechodziły koło moich drzwi nagle nastąpiła ta dziwnie głucha cisza.
Drgnąłem nerwowo otwierając oczy. Ciemność pokoju nie pozwoliła mi nic dostrzec. Kroki znowu rozbrzmiały tuż za drzwiami do mojego pokoju. Oddaliły się a potem znów powróciły i ponownie ucichły. Spojrzałem na drzwi w napięciu oczekując na wejście kogoś nowego. Ewidentnie osoba na korytarzu krążyła wzdłuż moich drzwi i tuż przed nimi zatrzymywała się. Zupełnie jakby ktoś wahał się czy wejść.
W końcu kroki znów oddaliły się, ale już nie powróciły.
Ostrożnie wstałem z miejsca i cicho podszedłem pod drzwi. Moje serce szybko dudniło mi w klatce piersiowej, czułem każde uderzenie, jak dźwięk dzwonu kościelnego. Delikatnie pociągnąłem za klamkę i wyjrzałem przez szparę. Na korytarzu panowała kompletna cisza.
Zamknąłem z powrotem drzwi i wróciłem szybko do łóżka.
Szczelnie się przykryłem, próbując znowu zasnąć, ale teraz nie wydawało się to już takie proste.
Ciekaw jestem, kto urządza sobie takie nocne eskapady po korytarzu.
Może to Shin?
Nie, raczej nie gdyby chciał mi coś zrobić zrobiłby to wtedy, gdy spotkaliśmy się na korytarzu. Swoją drogą ciekaw jestem, czemu mi wtedy odpuścił. Jeśli mogę to tak nazwać.
Ach… to miejsce robi się coraz dziwniejsze.
Ciekawe, kiedy Izaku wróci ze swojego spotkania?
Musze być przygotowany na to spotkanie.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz