czwartek, 21 czerwca 2012

Tęsknota


Sam w to nie wierze, ale przez całą noc przespałem zaledwie jedną, mała, nędzną godzinkę. Czemu? To chyba najbardziej idiotyczna rzecz na całym świecie, ale wszystko zaczęło się od tych cholernych kroków. Ilekroć zamykałem oczy gdzieś w oddali wydawało mi się, że wciąż je słyszę.
Za każdym razem, gdy wreszcie zapadałem w sen znów budziłem się i miałem wrażenie, że ktoś stoi za moimi drzwiami. Czy to nie głupie, no sami powiedzcie?
Poza tym ciągle miałem jakieś dziwne halucynacje senne. Blondyn śnił mi się niemal całą noc.
Boże zaczynam myśleć, że to naprawdę jakaś poważna choroba, może nawet psychiczna. W końcu cała ta zgraja dziwaków nie jednego doprowadziłaby do szaleństwa.
Aż nie wierze, że przez całą noc zamiast spać czujnie nasłuchiwałem każdego kroku. Niby, po co?
Sam nie wiem, co chciałem usłyszeć. Czy ja naprawdę już szaleje?
Nie wiem już czy to strach czy… czy może coś innego. Nikt mnie w końcu nie napadł więc powinienem czuć się zrelaksowany i uznać to za głupotę. Tak właśnie powinno być…
Więc czemu czuje się taki zawiedziony?
Czemu czuję się tak, jakby ktoś dał mi niezłego kosza?
Przecież to nienormalne.
Może mi jeszcze powiecie, że Kyon miał rację, że tęsknie za tym… uchhh.
Nie tęsknie!
Niech nie wraca, nie chce go widzieć, nie chce… na pewno nie chcę…
Boże czemu tak jest, no czemu? Powinienem nim gardzić, a nie potrafię nawet wyrzucić go ze swojej głowy. Choć tak bardzo się go boje, chociaż unikam go wciąż, mogę nawet powiedzieć głośno „nienawidzę go”, ale nie potrafię zapomnieć.
Nie chcę o nim zapomnieć, chcę wiedzieć, co się z nim dzieje, gdzie jest, co znowu zrobił, kogo skrzywdził, kogo uwiódł, chce wiedzieć wszystko.
Boże to takie frustrujące. Sami powiedzcie jak zasnąć z tymi myślami krążącymi wciąż po głowie? Po prostu to nie możliwe.
Tylko powiedzcie mi czemu, czemu ciągle o nim myślę? Przecież go nienawidzę, przecież zrobił mi tyle złych rzeczy, jak wciąż moja chora głowa może pragnąć jego obrazu?
To nienormalne, ja jestem nienormalny!
Powoli wygrzebałem się spod kołdry i zdobyłem się na tyle, by jakimś cudem stanąć na własne nogi. Już nie wiem, jak długo leżałem na łóżku nie ruszając nawet palcem. Moje nogi lekko odrętwiałe zaczęły mrowieć po pierwszych krokach.
Z każdym dniem tutaj zaczynam myśleć, że coraz bliżej mi do masochisty…
Poszedłem od razu do swojej małej łazienki. Gdy zobaczyłem moje podkrążone oczy w lustrze miałem ochotę po prostu wrócić do łóżka i porządnie się wyspać. Niestety obawiam się, że nawet gdybym tak zrobił i tak męczy l bym się długo przewracając się z boku na bok bezczynnie.
Musze znaleźć jakieś miejsce, w którym będzie dostatecznie cicho i sennie by moje powieki same się zamknęły.
Odkręciłem kurek z zimną woda i szybkim ruchem obmyłem twarz. Nagły chłód orzeźwił mnie na chwilę. Niestety moment później znowu czułem się cholernie zmęczony i cholernie zaspany.
To jakiś koszmar.
Wszedłem koślawym krokiem do pokoju i rozejrzałem się za jakimiś ubraniami. Podniosłem z podłogi nieco stare przetarte już trochę jeansy, które noszę drugi tydzień. Dobrałem do tego jeszcze jakąś koszulkę walającą się na krześle.
Nic dodać, nic ująć. Idealny męski strój.
Gdy tylko się z tym uporałem od razu wyszedłem z pokoju. Mam już serdecznie dość tego dusznego pomieszczenia, w którym przeżyłem jedne z najgorszych nocy w swoim życiu. No dobra może nie najgorszych, ale z pewnością nie były też najlepsze.
Skierowałem się w pierwsze miejsce, jakie przyszło mi do głowy. Było cholernie nudne, spokojne, ciche i mam nadzieje, że jedna z tysiąca nudnych książek, jakie tam są pomoże mi zasnąć. Nie ma to jak filozofia czy inne badziewie, lepszego sposobu na natychmiastowy sen nawet za 10 lat nie wymyślą.
Skręciłem w parę korytarzy, które znałem już niemal na pamięć i znalazłem się przed biblioteka. Już tyle razy przemierzałem tą trasę, że nawet w stanie pół lunatykowania trafiłbym tutaj.
Ledwie przekroczyłem próg a zawahałem się przed postawieniem kolejnego kroku. Tuż przede mną stał Shin z raczej mało zadowoloną miną. A raczej wyglądał jak wściekła osa gotowa pokąsać i pożądlić każdego, kto się zbliży. Przez chwilę rozważałem wycofanie się z pomieszczenia. W końcu jednak stwierdziłem, że jest mi to zupełnie obojętne, co ze mną zrobi i ruszyłem w jego stronę z wyzwaniem w oczach. Naprawdę teraz jest mi już wszystko jedno. Jestem wściekły i na dodatek niewyspany, więc równie dobrze mógłbym teraz wszcząć kłótnię z samym diabłem.
Nic mnie to nie obchodzi.
Brązowo włosy ledwo dostrzegł mnie z daleka a jego twarz już spochmurniała. Odłożył książkę, którą jeszcze chwile temu trzymał w ręce i zabrał pozostałem 3 leżące na półce obok. Spojrzał na mnie zimnymi oczyma z pogarda na ustach.
Zaczął iść w moją stronę pewnie i mocno, jakby chciał odpowiedzieć na moje nieme wyzwanie.
Szedł szybko, prosto, z broda lekko zadartą do góry. Zza szkieł widziałem tylko lód jego tęczówek, którym próbował mnie zamrozić.
Choć ciarki przeszły mnie po plecach, dalej szedłem nieugięty i odważny na spotkanie z tygrysem.
Wygląda na to, że tym razem już o wszystkim wie. Z pewnością tym razem mi już nie odpuści. Ciekaw jestem, czemu tak późno się dowiedział.
Wygląda na to, że pan wszystko doskonale wiem wcale nie jest taki idealny. Zastanawia mnie, co też ten przerażający kamerdyner śmierci mógł dla mnie wymyśleć.
Coraz bardziej zbliżaliśmy się do siebie, a szare tęczówki Shina zaczęły już nawet ciskać we mnie śmiercionośne błyskawice. Z każdym krokiem czułem się coraz bardziej, jak straceniec idący na spotkanie ze śmiercią. W końcu, gdy byliśmy od siebie niemal o krok przystanąłem sadząc, że ten zrobi to samo. Nawet nie wiecie, jakie było moje zaskoczenie, gdy brązowowłosy minął mnie jakby nigdy nic, prychając jedynie pogardliwie. Obróciłem się za nim w zupełnym niezrozumieniu, ale ten nawet na chwile się nie zatrzymał, zupełnie mnie zignorował.
Szybko wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samemu sobie.
Nie łapie.
Zupełnie tego nie rozumiem. Tym razem byłem pewny, że to się skończy konfrontacją. Więc, czemu on znowu mi odpuścił? No dobrze poprzednim razem może jeszcze o niczym nie wiedział, ale tym razem … nie bydło nawet mowy by się nie domyślał.
Czyżby Felix skłamał, co do tego, że Shin będzie chciał mnie ukarać? Może po prostu sobie ze mnie żartował? Choć nie wydaje mi się. Stroi sobie ze mnie żarty, ale wiem, kiedy jest poważny. Wydawało mi się, że wtedy właśnie tak było. Zresztą to było by nawet logiczne. Poza tym Shin wygląda przecież na całkiem mściwego typa. Prawda?
Naprawdę zaczynam chyba szaleć w tym miejscu. Może naprawdę uznał, że nie jestem wart poświęcenia jego cennego czasu, sam nie wiem. A zresztą, co mnie to obchodzi? Ważne tylko, że kolejny wybryk tym razem ujdzie mi na sucho, a przynajmniej taką mam nadzieje.
Odetchnąłem zrezygnowany i podszedłem do jednej z półek. Wybrałem z niej książkę, której tytuł wydawał mi się „szalenie interesujący” i ruszyłem w stronę sofy. Rozciągnąłem się na niej wygodnie i otworzyłem książkę na pierwszych stronach. Zwykle te bywają najnudniejsze.
Zacząłem śledzić tekst, który okazał się równie nudny, jak przypuszczałem. Nim doszedłem do drugiej kartki oczy już mi się kleiły. Czytałem, czytałem i czytałem dalej… aż w końcu poczułem, że moje powieki robią się coraz cięższe. Nie minęła chwila a ogarnęło mnie ogromne zmęczenie. Obraz przed oczyma zaczął mi się zamazywać, a ja bezwolnie oddałem się w objęcia morfeusza.

Otworzyłem oczy, ale przede mną mogłem zobaczyć jedynie ciemność. Słyszałem kroki, ciche kroki, które jednak coraz głośniej dudniły w mojej głowie. Wszystko wokół zaczęło się kręcić niczym karuzela. A potem śmiech taki przerażający, szydzący, potworny. Spadałem powoli w otchłań jakiegoś dziwnego zimna. Chłód i lód ogarniał mnie mocniej z każdą chwilą. Było mi zimno, potwornie zimno. Powoli zaczynało mnie to przerażać. Bałem się, byłem sam, wokół słyszałem tylko te dziwne szmery, ten stukot obcasów o podłogę, który z każdą chwilą pulsował mi w głowie coraz mocniej. Nie mogłem przestać o tym myśleć. Chciałem uciec, ale wydawało mi się, jakby coś z całej siły ciągnęło mnie w tył.
W pewnym momencie poczułem dotyk czegoś gorącego na twarzy. Potem we włosach i na ramieniu. Choć nie wiedziałem skąd bierze się to dziwne ciepło nie bałem się. Poczułem dziwne bezpieczeństwo i radość.
Znów poczułem, jak delikatne ciepło muska mój policzek. To była czyjaś dłoń, ale było zbyt ciemno bym mógł zobaczyć kogokolwiek. Poczułem jak łzy spływają po moim policzku nie mogłem go zobaczyć, a tak bardzo tego pragnąłem. Chciałem wiedzieć, do kogo należy to cudowne ciepło. Krzyknąłem, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Nagle jasne światło padło na nasze postacie. Przede mną stał Izaku.
Miał takie spokojne oczy i lekki uśmiech wymalowany na ustach. Był taki cichy. Dotknął moich ramion i mocno przytulił do siebie. Znów poczułem to cudowne ciepło, należało do niego. Wtuliłem się w jego pierś z ufnością, o którą bym się nie posądzał. Było mi tak dobrze. Blondyn poruszył się lekko, a chwilę później poczułem jego gorące usta na swoich.
-Shon- Usłyszałem jak szepta moje imię. Chciałem go znów pocałować, ale w tym momencie wszystko zniknęło. A ja zacząłem spadać coraz bardziej, i bardziej w otchłań.
Zerwałem się z kanapy zupełnie otępiały. Rozejrzałem się dookoła sapiąc i dysząc jakby właśnie ktoś mnie gonił. Czułem jak pot spływa po moim czole. Boże, sen… to tylko sen.
Jak dobrze, to było takie… dziwne. Izaku był taki… miły, zbyt miły. To musiał być sen. Mogłem się domyślić.
Cholera ale to było takie przyjemne. Jeszcze moment a bym go pocałował. Rozumiecie to? Sam z własnej woli. Nie, nie to niepojęte. Boże może mogłem się tak szybko nie budzić, chyba wolę tego Izaku z mojej wyobraźni, niż tego prawdziwego.
To szaleństwo. On nigdy by tak się nie zachowywał, w szczególności nie dla mnie.
Z powrotem opadłem na sofę wzdychając ze zrezygnowaniem. Chyba naprawdę powinienem się zastanowić nad zdrowiem swojej głowy.
Dopiero w tym momencie zauważyłem dziwny materiał leżący na moich nogach. Złapałem za kawałek atłasu. Zdaje się, że to jakiś płaszcz, pytanie tylko, do kogo należy?
Złapałem za kołnierz i przysunąłem ubranie bliżej twarzy.
Już wiem, do kogo należało.
Ten intensywny zapach papierosów i woń ciężkich męskich perfum. Tylko jeden mężczyzna tak pachniał. Dziwny dreszcz przeleciał przez moje plecy doprowadzając moje zmysły do szaleństwa. Poczułem dziwne podniecenie narastające we mnie coraz bardziej. Przez ten płaszcz czułem się dziwnie otępiały i jakiś absurdalnie szczęśliwy.
Blondyn musiał tu być, kiedy spałem. To znaczy, że wrócił…
Jest tutaj w tym budynku. Był tu, kiedy o nim śniłem. Czy to nie śmieszne?
Musze go znaleźć.
Wstałem energicznie tuląc do siebie cześć garderoby, którą blondyn mnie okrył. Naprawdę pachniała nim. Nawet czułem ten głęboko zakorzeniony we mnie strach do niego jedynie przez ten kawałek materiału. Ręce drżały mi a ja nie potrafiłem tego opanować w żaden sposób.
Szedłem szybko, sam nie wiem do końca gdzie. Chciałem go znaleźć, zobaczyć, upewnić się, że wrócił, że jest. Musiałem go znaleźć.
Po co? Sam jeszcze do końca tego nie wiem, ale nie potrafiłem teraz myśleć o niczym innym. Obraz blondyna utkwił w mojej głowie, obsesyjnie moje myśli krążyły tylko wokół niego.
Po kilku chwilach stałem już pod wielkimi białymi drzwiami jego „komnaty”. Czułem jak moje serce bije szybko ze zwielokrotnioną mocą. Ledwo trzymałem się na nogach. Boże, czym ja się tak denerwuję? Zresztą, od kiedy niby ja pragnę widzieć tą parszywą gębę? Chyba zaraz się rozpłacze, wszystko przez ten cholerny sen.
Przez chwilę stałem przed tymi ogromnymi białymi drzwiami walcząc z samym sobą. Z cała pewnością, jeśli przez nie przejdę blondyn, jak zawsze będzie siedział na swoim tronie, rozmyślając i przeglądając, bóg wie do czego, jakieś papiery. Czy naprawdę tego chcę? A jeśli mnie wygoni? Dalej będę tutaj stał czekając aż litościwie zgodzi się na moje towarzyszko?
Czy naprawdę tak chcę to rozegrać? Żałośnie?
Ale przecież nie zaszkodzi zerknąć prawda?
-Nie ma go tutaj- Zaskoczony odwróciłem się gwałtownie. Nawet nie zgadniecie, kogo ujrzały moje piękne oczy. Akane stał tuż za mną ze swoją zwyczajową pustą miną. Sam nie wiem czy patrzył na mnie czy gdzieś w przestrzeń przede mną. Jego wzrok był tak pusty i bezduszny. Za to jego twarz można nazwać chyba jedynie maską, bez cienia uczuć. Choć chyba wcale nie powinno mnie to dziwić w końcu zwykle tak wygląda.
Obserwowałem go starając się zrozumieć, co miał na myśli przed chwilą. W końcu jego wzrok na chwilę nabrał blasku i przeniósł się smętnie na płaszcz, który trzymałem w rękach.
-Jest w północnej sypialni- Po tych słowach odwrócił się i odszedł bez słowa. Tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień. Jest w sypialni? … ale kto? Izaku?
Spojrzałem jeszcze raz na blondynka powolnie kroczącego w sobie jedynie znane miejsce. Dziwny z niego gość. Wygląda, jakby wciąż śnił na jawie, a czasem mam nawet wrażenie, że jest opętany przez coś dziwnego. Zachowuje się naprawdę jak … wariat.
Westchnąłem jedynie z dezaprobata i ruszyłem w kierunku sypialni Izaku.
Blondyn powiedział, że tam będzie, ale skąd on to wie? Czemu inni zawsze wiedzą o nim wszystko, widzą gdzie jest, co robi? Czemu tylko ja jestem poza tym wszystkim no, czemu? Dlaczego nie mogę wiedzieć? Przecież to niesprawiedliwe.
Jestem tak samo blisko niego jak cała reszta. Więc czemu tylko ja nie mogę nic wiedzieć?
To nieuczciwe.
Skoro mam tutaj zostać przecież mogę, dowiedzieć się chociaż części prawda?
Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że mam tutaj spędzić resztę swego marnego życia w ciągłej niewiedzy? Chyba że… może wcale nie mam przeżyć tutaj reszty swojego życia. Może mam być jedynie zabawką na chwilę? Izaku pobawi się ze mną a potem wyrzuci. Przecież, gdy tylko tu przybyłem tak właśnie pomyślałem. Więc skąd we mnie pojawiła się ta nadziej? Nadzieja na to, że może coś znaczę dla tego drania? Nadzieja na to, że może się mylę? Już nawet nie pamiętam. Nawet nie wiem, kiedy przestałem myśleć o nim, jak o nędznym draniu. O zabójcy znienawidzonym przeze mnie i odrażającym.
Już sam nie wiem, może to dlatego że spędziłem tutaj już tak wiele czasu?
Mój świat zamknął się w tym budynku, wokół tych przerażających, nieobliczalnych ludzi. Może dlatego, zmieniłem się też ja. Moja moralność, moje myślenie. Czy tak właśnie jest?
Czy jeśli będę z nimi dłużej też stanę się pusty nieczuły i okrutny?
Czy z czasem też przestanę czuć litość?
A może w końcu pociągnę za spust bez wahania i stanę się taki jak oni?
Czy tego właśnie chce? Nie, nigdy.
Więc jak, jak mam zatrzymać ich wpływ na moją duszę? No jak?
Mam się ciągle im przeciwstawiać, ciągle z nimi walczyć?
Nie, tak się nie da. Przecież w końcu i mnie wyczerpią się siły.
Może teraz tego nie widzę.
Może teraz mam ich dużo, tak dużo, że potrafię wytrzymać wszystkie te tortury i rygorystyczne zasady. Ale przecież kiedyś to się skończy. Pytanie tylko, kiedy?
Czy za 3 miesiące, za rok a może 10 lat?
Nie wiem…
Co mam zrobić żeby nie zatracić siebie?
Może… może zmienić ich? To czyste szaleństwo, bo czy można zmienić kogoś tak zimnego i bezdusznego, że pociąga za spust wiedząc, że zabije niewinnego człowieka? Ale przecież mogę się mylić. Co jeśli w nich wciąż tli się jakaś nadzieją? Może warto by ją wykorzystać?
Choć nie wiem czy na to też starczy mi sił. Prędzej się poddam. Nie sądzę bym ich zmienił. Jak? Kogoś zatwardziałego od lat?
To niemożliwe.
W końcu przystanąłem przed drzwiami do sypialni Izaku.
On też. Czy mogę go zmienić? Shin tak twierdził, ale czy mogę zmienić kogoś tak okrutnego i nieczułego?
Nie mogę. Za bardzo się boję. Przy nim nie jestem sobą, nie potrafię się kontrolować. Przeraża mnie. Jeśli odkryję, co planuję zrobić będzie wściekły. Znów będzie krzyczał, znowu mnie ukarze. Nie chcę, za bardzo się boję. Gdybym tylko wiedział jak go zmienić… jak do niego dotrzeć.
Powoli złapałem za klamkę i drżącą dłonią otworzyłem drzwi. W środku panował półmrok. Z wielkim wahaniem przestąpiłem pierwszy krok. Czułem jak moje serce bije szybciej. Izaku…
Rozejrzałem się po pomieszczeniu błędnym wzrokiem. Moje oczy w końcu zatrzymały się na blond pasmach błyszczących, jak srebro przy nikłym świetle. To ON.
Był tutaj, naprawdę tu był. Siedział przede mną, na fotelu w kącie, przyglądając mi się uważnie. Czułem jego wzrok każdą komórką swego ciała. Nikt nie potrafił przenikać mnie nim tak jak on.
Bezwiednie rozchyliłem usta by złapać powietrze, które uciekało szybko ze mnie wraz z coraz płytszym oddechem. Ręce mi drżały, więc zacisnąłem mocniej palce na płaszczu, który wciąż kurczowo trzymałem w rękach. Izaku, to naprawdę on. Więc jednak wrócił.
Shon idioto to oczywiste uspokój się…
Przełknąłem ślinę z wielką trudnością. Czekałem aż coś zrobi, bo ja sam nie byłem w stanie zareagować. Swoją drogą nawet nie wiem, po jaką cholerę się tutaj pakowałem. Chyba za późno już na takie pytania.
-Nie potrafisz pukać?- Ciarki przebiegły moje ciało, gdy znów usłyszałem jego głos. Spiorunował mnie spojrzeniem, ale mimo to nie mogłem przestać na niego patrzeć. Czułem się jak zahipnotyzowany. Zaczarowany jego obecnością.
Podparł głowę na dłoni i zmarszczył brwi gniewnie, gdy zbyt długo milczałem.
-Przepraszam- Szepnąłem tak cicho, że nawet nie jestem pewien czy to usłyszał. Nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu. Zapomniałem jak to jest, czuć na sobie jego wzrok.
-Przyszedłeś do mojej sypialni z własnej woli, trudno mi w to uwierzyć. Masz może do mnie jakąś sprawę?- Zagadnął mnie z tak dobrze wyczuwalną drwiną w głosie.
-Ja… ja chciałem tylko oddać to- Wysunąłem na ręce płaszcz, którym byłem okryty w bibliotece. Izaku spojrzał na niego, ale nie zareagował szczególnie na jego widok. Właściwie nie zareagował w ogóle, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.
-Skąd pewność, że należy do mnie?- Zapytał w końcu mrużąc oczy i poprawiając się na krześle niemal niedostrzegalnie. Jego ton stał się dziwnie zimny, a może to tylko moje wyobrażenie…
Nie spodziewałem się tak wrogiej reakcji z jego strony. Czy to dlatego ciśnie mnie klatka?  Czy to strach?
-Tak sadzę, pachnie twoimi papierosami- Poczułem jak robi mi się gorąco. Czy ja siebie słyszę? Co za brednie wygaduję? Przecież pomyśli, że jestem nienormalny. Jaki człowiek wącha rzeczy innych? Tylko wariat, no pięknie.
Spuściłem wzrok zbyt zawstydzony, by na niego spojrzeć ponownie.
-Moimi papierosami?- Słyszałem rozbawienie w jego głosie – Więc przyszedłeś tu za moim zapachem?- Cofnąłem się gwałtownie. Blondyn z wielkim uśmiechem drwiny i satysfakcji dokładnie patrzył na mnie, wodząc językiem po lekko rozwartych wargach.
-Nie, nie wcale nie! Ja tylko myślałem, że powinienem ci to oddać- Zacząłem gorączkowo wyjaśniać. To nie prawda. Przecież nie przyszedłem tutaj za jego zapachem, ja tylko…tylko… chciałem go zobaczyć… po to żeby oddać mu płaszcz oczywiście.
-Doprawdy urocze- Uśmiechnął się rzucając mi niezwykle Szelmowski uśmiech.
Czy on się ze mnie nabijał?
-Swoją drogą czy masz mi tylko tyle do powiedzenia? Może stało się coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?- Zapytał splatając dłonie na kolanach i odchylając się lekko na fotelu. Spojrzał mi prosto w oczy, jakby sprawdzał, o czym myślę.
Przez chwilę naprawdę się zastanowiłem, ale ostatecznie nie przyszło mi nic do głowy.
Coś, o czym Izaku powinien wiedzieć… nie mam pojęcia. Moment, chyba nie chodzi mu o….
Spojrzałem na blondyna niepewnie. Zauważył to od razu.
-Nie wiem, o czym mówisz- Skłamałem próbując być jak najbardziej przekonujący. Głos mi zadrżał. Po chwili zacząłem się śmiać nieco nerwowo.
-Doskonale wiesz, o czym mówię. A może mam przeczyta ci raport Shina, który dostałem wczoraj? Tak dla odświeżenia twojej pamięci?- Żachnął się kpiąco i dalej śledził moje ruchy z uwagą godną prawdziwego drapieżnika.
-Nie. Nie trzeba- Przyznałem skubiąc palce nerwowo. Cholera a już myślałem, że ujdzie mi to na sucho.
-A cóż to doskonałe olśnienie?- Zakpił śmiejąc się złowrogo.
-To nie tak…-
-Dość, już starczy. Nie potrzebuję słyszeć twoich głupiutkich kłamstw- Jego tęczówki znów stały się zimne, złowrogie. Czemu oczy mnie pieką? Czyżbym spodziewał się czegoś innego po tym draniu?
-Dobrze, więc nie powiem już nic. Zresztą, co miałem ci powiedzieć, że zniszczyłem niezwykle drogie rzeczy próbując dostać się do wentylacji?- W końcu zawrzało we mnie i wykrzyczałem mu wszystko dokładnie. Jednak do moich oczu napłynęły łzy. Momentalnie zacisnąłem powieki nie pozwalając im wypłynąć.
-Były warte około pół miliona dolarów. Shin był wściekły. Pozwól, że zacytuję- Z szerokim uśmiechem sięgnął na stolik nocny i zabrał z niego jakąś kartkę. Przez chwilę błądził wzrokiem po tekście
-P.S. Z powodu twojego… ekhem… zakazu musiałem oglądać tego małego… hmm pomińmy to,… więc mam nadzieję, że osobiście go ukarzesz za zniszczenia, których dokonał i wybierzesz coś odpowiedniego by usatysfakcjonować moją złość- Zakończył patrząc na mnie zupełnie rozbawiony. Chyba sam miał z nas niezły ubaw. Cóż pewnie też bym się śmiał, gdyby nie to, że to mi się dostanie. Ciekaw tylko jestem, jaki zakaz miał na myśli Shin?
-Nie rozumiem. Felix powiedział, że pod twoją nieobecność to Shin wszystkim kieruje. Więc czemu to on mnie nie ukarał? Czemu czekał na ciebie?- Zapytałem w końcu już całkowicie ogłupiały. To nie miało żadnego sensu.
-Dlatego, że mu tak kazałem- Bąknął jakoś niechętnie odkładając raport z powrotem na szafkę nocną. Spojrzałem na blondyna zaskoczony. Jak to tak mu kazał? Czy to dlatego Shin nie odzywał się ilekroć mnie widział? Ale czemu dał mu taki rozkaz?
Tylko mi nie mówcie, że karanie mnie sprawia mu taką przyjemność, że nie pozwoli nikomu innemu zabrać sobie tej satysfakcji. Choć to było by do niego bardzo podobne.
-Coś ci powiem, ja mogę zrozumieć wszystko, naprawdę wszystko. Chociaż pewnie ciężko ci w to uwierzyć. Ale naprawdę nienawidzę, gdy ktoś próbuje mnie okłamywać- Przez chwile nasze oczy mierzyły się w niemym pojedynku. W końcu blondyn uśmiechnął się złośliwie -Więc, wygląda na to, że w takim wypadku, będę musiał cię odpowiednio ukarać- Uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął dłoń w moją stronę.
Moje ciało na te słowa zaczęło lekko drżeć. Pamiętało jeszcze dobrze poprzednie kary.
Ruszyłem się lekko, i powoli zbliżyłem się do niego. Niepewnie podałem mu drżącą dłoń, byłem zupełnie zmieszany. Jego oczy dokładnie śledziły mój najmniejszy ruch. Widziały każde wahanie, drżenie, wszystko. Stojąc przy nim czułem się zupełnie nagi mentalnie.
Gdy nasze dłonie się zetknęły blondyn wstał gwałtownie i stanął tuż przede mną. Był tak blisko, że czułem dokładnie jego oddech na skórze. Nachylił się nade mną, gdy nasze usta dzieliły zaledwie centymetry pchnął mnie energicznie na łóżko. Opadłem na nie bezradnie zdany jedynie na łaskę blondyna. Zacisnąłem zęby widząc, jak nachyla się nade mną. Po chwili poczułem jak patrzy z góry na moja twarz uważnie i dokładnie studiując każdy skrawek mojej skóry. Zaczynałem się bać. Moje serce przerażone wizją kary zaczęło szaleńczą ucieczkę do nikąd.
Przez chwilę dokładnie patrzyliśmy sobie w oczy ja z lekiem on z dziwnym zafascynowaniem. W końcu jednak blondyn przysunął twarz do mojego ucha. Zaskoczony drgnąłem niespokojnie i zagryzłem wargę. Moje ciało trzęsło się jakby wiedziało, co je czeka.
-Zamknij oczy- Posłusznie wykonałem jego polecenie czekając na kolejny ruch – Boisz się?- Jego cichy szept przeszywał moje uszy niczym srebrny sztylet.
Zaprzeczyłem głową wbrew własnemu rozsądkowi. Sam nie wiem czemu, po prostu przyznanie się do strachu, jaki ogarniał mnie na jego widok było nie do przyjęcia. Nie mogłem powiedzieć mu, że się boję.
Usłyszałem nad sobą tylko cichy śmiech, dźwięczny i niezwykle zuchwały. Zaraz potem nasze usta zamknęły się w pocałunku.
Bardzo długim pocałunku, delikatnym i spokojnym. Zupełnie jakbyśmy chcieli zapamiętać się w tej chwili.
-Słaby z ciebie kłamca- Żachnął się cicho tuż nad moimi ustami, muskając je ponownie. Powoli otworzyłem oczy zatapiając się w jego rdzawych tęczówkach.
-Trudno kłamać mając przed sobą ciebie- Na chwilę miedzy nami zapanowała cisza. Jego źrenice coraz bardziej zagłębiały się w mój umysł. Widziałem jak dokładnie studiuje wszystkie moje emocje, które niekontrolowane wdzierały się na moja twarz.
-Skoro tak, dam ci jedną rade. Nie zasypiaj tak beztrosko w bibliotece, któregoś dnia ktoś może ulec tej pokusie- Na jego usta niepostrzeżenie wdarł się złośliwy uśmieszek. A więc to jednak on. Wiedziałem, że mam racje.
-Więc jednak płaszcz należał do ciebie- Stwierdziłem pewnie patrząc mu w oczy z wyzwaniem.
-Pewny jesteś?- W jego tęczówkach zatańczyły iskierki niebezpieczeństwa. Chciał mnie sprawdzić, sprowokować, bym stracił nad sobą panowanie. Nawet na to nie licz draniu.
Uniosłem się lekko na łokciach i przysunąłem twarz do jego skóry. Blondyn na moment skamieniał pozwalając mi zrobić, co zamierzałem.
Przejechałem nosem wzdłuż jego szyi wdychając jego woń. Nawet nie drgnął.  
Te mocne męskie perfumy i wyczuwalny smród papierosów. Jestem pewien, tylko on tak pachnie. Na pewno, nie mogę się mylić.
-Jestem pewny- Odparłem patrząc mu w oczy zuchwale. Dłuższą chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem. Nie wiem, o czym myślał. Był spokojny, choć w jego oczach czaiły się czarne chmury. Po dłuższej chwili parsknął śmiechem i naparł na mnie swoim ciałem.
-Prowokujesz mnie? Możesz tego potem żałować- Syknął mi do ucha, po czym przygryzł jego płatek. Pisnąłem cicho zaskoczony jego nagłą bliskością. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego język zwinnie wśliznął się do moich ust. Sapnąłem czując jak moje ciało rozgrzewa się od jego dotyku. W odpowiedzi blondyn mruknął przeciągle niczym zadowolony kocur.
Nim się zorientowałem jego dłonie już gładziły skórę na moim nagim torsie. Zagryzłem wargę by kolejne westchnienia nie wydostały się z moich ust.
Zacząłem delikatnie drżeć, gdy wodził powoli opuszkami po moich bokach. Reagowałem na jego dotyk tak intensywnie. Czułem jak podniecenie w moim ciele rośnie z każda chwilą. Zniżył nieco twarz a pasma jego włosów połaskotały mnie delikatnie po brzuchu. Zacząłem wić się pod nim z rozkoszy. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa.
Gdy poczułem jak pozbywa się moich spodni wraz z bielizną jęknąłem zawstydzony. Znów przygniótł mnie swoim ciałem. Nasze torsy stykały się. Nagie, bezwstydne, takie gorące, drżące podnieceniem.
-Izaku przestań- Szepnąłem z ledwością pomiędzy falą kolejnych czułości.
-Chyba żartujesz- Ścisnął moją męskość a ja wczepiłem się w niego palcami – Nie chciałeś może powiedzieć „proszę więcej”?- Zakpił oblizując się lubieżnie. Westchnąłem przeciągle, gdy jego zgrabne palce zaczęły sunąć po mojej dumie.
-Nie… dość- Jęknąłem rozpaczliwie wijąc się pod nim z rozkoszy. Jeszcze chwila a zwariuję.
Poczułem w końcu jak unosi moje biodra i wchodzi we mnie powoli, ale stanowczo. Sapnąłem przeciągle a z moich oczu wyrwały się dwie krople bólu.
Zagryzłem wargi niemal do krwi, gdy zaczął się we mnie ruszać. Iskierki bólu po chwili całkowicie ustąpiły nieziemskiej rozkoszy, jaką odczuwałem.
Poczułem pot spływający mi powoli po skroniach. Spojrzałem zamglonym wzrokiem na blondyna. Długie pasma włosów niczym kurtyna osłoniły cała jego twarz.
Moja dłoń mimowolnie sięgnęła w jego kierunku. Dotknąłem złocistych włosów, ale chwilę później odrzuciłem głowę gwałtownie czując jak spełnienie mego ciała się zbliża. Szczytowałem pierwszy, było mi tak nieziemsko, chwile później we mnie doszedł blondyn.
Opadłem na poduszki sapiąc głośno. Seks z nim można chyba porównać jedynie z wrzuceniem się w sam środek namiętności. Niesamowite uczucie.
Izaku wyłożył się obok mnie, próbując złapać oddech. Słyszałem szybkie bicie jego serca, nierówny oddech łapany z trudem.
Mimo wszystko już po chwili się podniósł. Usłyszałem jak łóżko zaskrzypiało złowrogo. Obróciłem się na brzuch i mocno wtuliłem w poduszkę. Było mi jakoś wstyd, nawet mimo to, że przed chwilą uprawialiśmy seks, nie potrafiłem na niego spojrzeć. Wciąż było mi nieswojo, a kochanie się z nim przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Z czasem jednak zauważyłem, że coraz mniej ją odczuwam i chyba właśnie to martwi mnie najbardziej. To nie powinno się dziać. Nie powinienem się przyzwyczajać do jego bliskości, do tego, że nasze ciała tańczą złączone namiętny taniec.
Usłyszałem za sobą cykanie zapalniczki a chwile potem po pokoju rozszedł się odgłos wydychanego szybko powietrza wraz z ohydnym dymem nikotynowym. Słyszałem jego kroki, jak szwęda się po pokoju bezczynnie.
W końcu usłyszałem, jak znów zbliża się do mnie. Zacisnąłem powieki czekając na jego gorzkie słowa, na upokorzenie. Bo czy nie tak właśnie zawsze mnie traktował? Tuż po seksie zostawiał mnie jak psa.
Poczułem jak jego dłonie delikatnie muskają moje nogi. Spiąłem się momentalnie czekając na to, co zrobi. Czyżby nie miał dość?
Tymczasem wbrew moim obawom pociągnął kołdrę i okrył mnie nią szczelnie. Dziwne ciepło wraz ze zdziwieniem rozlało się po moim ciele. Spojrzałem na niego kompletnie zaskoczony. Za to on, jak zwykle był opanowany i spokojny. Nie pokazywał żadnych emocji.
-Wtedy w bibliotece to byłeś ty prawda? Czemu wtedy nic nie zrobiłeś?- Wciąż tego nie rozumiałem. To musiał być on, ale czemu nie skorzystał z okazji? Przecież zwykle wykorzystuje każdą, gdy tylko się nadarzy.
-Gdybym chciał ci coś zrobić, zrobiłbym to wczoraj- Odparł spokojnie strzepując popiół do popielniczki.
-Co, jak to?- Spojrzałem na niego kompletnie ogłupiały. Jak to wczoraj? Nic nie rozumiem. Przecież wrócił dzisiaj… prawda?
-Wróciłem wczoraj- Stwierdził spokojnie wypalając dalej papierosa. Spojrzał na mnie przelotnie, po czym utkwił swój wzrok gdzieś w przestrzeni pozwalając sobie na chwilę zamyślenia.
Zaskoczenie, jakie poczułem nie może być chyba porównane z niczym innym. Poczułem się jak ofiara jakiegoś dziwnego spisku, a może jeszcze gorzej.
-Śpij już. Wczoraj chyba nie za bardzo się wyspałeś, mam rację?- Spojrzałem na niego z jawnym przerażeniem. Nie mówcie mi tylko, że te kroki. Więc … już wtedy wrócił?
To on był pod moim pokojem?
Czemu?
Blondyn posłał mi karcące spojrzenie i ponaglająco wskazał na łóżko. Czy on sadzi, że naprawdę będę w stanie zasnąć po usłyszeniu czegoś takiego? Po tym, czego się dowiedziałem?...
Nie wierzę.
To naprawdę był on.
Tylko mi nie mówcie, że tęsknił i dlatego tam przylazł. To niemożliwe. Zupełnie niepodobne do niego. Zresztą, czemu miałby… za mną?
Chociaż… czy to właśnie dlatego traktuje mnie lepiej niż przedtem?
Czemu mi nie powie?
Chciałbym wiedzieć, co o mnie myśli, tak naprawdę.
Bo ja chyba zaczynam wariować, w dodatku na jego punkcie. Kto by się spodziewał.
Z pewnością nie ja.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz