Cóż teraz chyba wreszcie mogę wam powiedzieć, na czym
polegać miał mój genialny plan. Cóż właściwie to nic wymyślnego.
Już dawno zdałem sobie sprawę, że wszyscy, którzy są blisko
Izaku, choć znają wszystkie wątki jego przeszłości nic mi nie powiedzą. Byli
wobec niego cholernie lojalni, a może po prostu obowiązywała ich jakaś zmowa
milczenia. Sam nie wiem, ale na pewno coś w tym jest.
Postanowiłem więc popytać trochę zwykłych „pracowników”
jeśli mogę ich tak nazwać. Nie, mam oczywiście na myśli tego wielgachnego
goryla, którego wciąż nienawidzę, ani jego koleżków, ale z pewnością są tu
ludzie, którzy zechcą ze mną porozmawiać. A przynajmniej taką miałem nadzieję.
Cóż problem polegał jedynie na tym, jak dostać się do osób,
które były wystarczająco daleko od Izaku by nie wiedzieć, kim jestem i skąd
tutaj się wziąłem. Właśnie oni byli celem moich poszukiwań. Cóż szczerze nawet
nie wiem, gdzie przebywają takie osoby, bo nigdy w życiu nie spotkałem nikogo
poza tymi cholernymi zabójcami no chyba, że w jadalni. I tu właśnie zrodził się
mój kolejny jakże genialny pomysł.
Poszedłem właśnie przed drzwi prowadzące do jadalni. Wolałem
tam nie wchodzić pamiętając jak skończyło się to poprzednim razem. Dlatego stałem
po prostu przed drzwiami i czekałem, aż jakaś grupka wyjdzie z pomieszczenia i
po prostu podążyłem za nimi. Nie wywołanie żadnych podejrzeń kosztowało mnie
wiele wysiłku, ale ostatecznie udało się.
Najdziwniejsze było to, że w końcu trafiłem przed dziwną
windę, której nigdy wcześniej nigdzie nie widziałem. Gdy tylko jakaś grupka do
niej wsiadła jakby nigdy nic podążyłem za nimi do wnętrza. Przyznam, że stanie
w grupie moich potencjalnych zabójców, których w ogóle nie znalem przyprawiało
mnie o dreszcze. Mimo, że starałem się nie dawać żadnych oznak lęku to naprawdę
trudno było mi stać spokojnie. Z tego wszystkiego zacząłem obserwować tablice z
przyciskami, na której kolejne pietra zapalały się na czerwono.
Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że przez cały
czas byliśmy pod ziemią a teraz dopiero wynurzamy się na powierzchnie. W
którymś momencie winda zatrzymała się na piętrze zero. Rozejrzałem się
niezauważalnie, czy przypadkiem ktoś nie zwrócił na mnie nadmiernej uwagi. Na
szczęście wszyscy wydawali się raczej znudzeni i obojętni. Gdy tylko drzwi rozsunęły
się ludzie wyszli, a ja wraz z nimi.
Zobaczyłem przed sobą korytarz zupełnie inny niż te, które
widywałem codziennie. Był szeroki i jasno oświetlony, a ludzie chodzili
swobodnie między kolejnymi pomieszczeniami. Bingo. Trafiłem we właściwe
miejsce.
Po chwili odnalazłem pierwsze swoje ofiary i zacząłem
działać. Musiałem przepytać wiele osób a czas mnie gonił, dlatego bez wahania ruszyłem
prosto w ich stronę. Czas zacząć przesłuchanie…
Wygląda na to, że Izaku postarał się by jego przeszłość
pozostała w cieniu niewiedzy. No cóż całkiem nieźle mu to wyszło. Chodziłem
niemal 4 godziny wypytując każdego, kto wydał mi się odpowiedni, o blondyna.
Niestety nikt nie chciał mi nic powiedzieć, albo po prostu sami nie wiedzieli,
jak usilnie twierdzili. W tą drugą wersję jakoś wątpię. Byłem naprawdę
wykończony, a najgorsze było to, że nie miałem w sumie pojęcia gdzie jestem.
Nigdy nie byłem w tej części budynku. Wszystko było tu takie
zwyczajne, bez tych monumentalnych, okazałych mebli i drogich ozdób. Z dużymi
szerokimi korytarzami i bez marmurów na podłodze, przypominało to jedynie duży
klub. Lub coś, co miało go przypominać. To chyba część dla zwykłych pracowników
albo raczej ochotników jeśli tak ich można nazwać.
Właściwie aktualnie znajdowałem się w jakimś pokoju wspólnym
dla wszystkich. Zmęczony rozsiadłem się wygodnie na beżowej wersalce. Musiałem trochę
odpocząć zanim zacznę się zastanawiać, jak wrócić. Niestety chyba nie było mi
to dane.
Jakiś mężczyzna usiadł koło mnie i zaczął mi się dziwnie
przyglądać.
Sam nie wiem, ale jakoś nie podobał mi się sposób, w jaki na
mnie patrzył.
-Słucham? Co we mnie tak ciekawego, że tak się gapisz?-
Warknąłem mało uprzejmie do obcego, który wydawał się zupełnie niezrażony moją
reakcją.
-To ty jesteś tym dzieciakiem, który chodzi po całym budynku
i pyta się o pana Orichare?-
Przez moment musiałem przeanalizować, co on powiedział.
Jakiego pana Orichare? Ma na myśli Izaku, prawda?-Powiem ci coś mały. Daj sobie
spokój zanim wplączesz się w kłopoty- Przestrzegł mnie intensywnie patrząc mi w
oczy, jakby sadził, że tak mnie przekona.
-Heh nie bądź śmieszny, jakie ja mogę mieć kłopoty nic nie
robię. Po prostu jestem ciekaw- Przyznałem szczerze, choć i tak lepiej niż
ktokolwiek wiedziałem, że w tym miejsca to właśnie słowa są najbardziej
niebezpieczne.
-Twoja ciekawość cię zabije. Nawet nie wiesz, z kim masz do
czynienie- Wygląda na to, że właśnie znalazłem swoje źródło informacji i nawet
nie musiałem szukać. Samo do mnie przyszło. Jak tylko trochę podpuszczę tego
kolesia to zaraz wszystko mi wyśpiewa.
-Z kim? Czy ten gość jest aż tak straszny? Nie wydaje mi
się- Mówiąc te słowa starałem się być poważny, ale nie mogłem powstrzymać
uśmieszku cisnącego mi się na usta. W efekcie wyglądało to tak, jakbym
wyśmiewał się z Izaku. Boże gdyby on się o tym dowiedział pewnie zabiłby mnie.
-Nie lekceważ go. Pomyśl przecież jest na czele tak wielkiej
organizacji- Odparł mężczyzna, wciąż chyba nie mogąc zrozumieć mojego
lekceważącego podejścia. Pewnie gdybym od kogoś innego usłyszał takie słowa też
byłbym w szoku.
-No i co z tego, to go nie czyni niebezpiecznym- Uniosłem
brew w geście pogardy i skrzyżowałem ramiona przed klatką.
-Ahhh no dobra młody. Myślałem, że nie będę musiał tego
mówić, ale widzę nic do ciebie nie dociera- Ocho, zaczyna się opowieść.
Właściwie wcale nie było to takie trudne, jak mogłoby się wydawać.
-Więc słucham- Odparłem zamieniając się w słuch. Musze
zapamiętać każdy szczegół, kto wie, co mi się może przydać.
-Ten człowiek stojący na czele tej organizacji to Izaku Orichara.
Ta agencja, którą założył, oficjalnie prowadzi kilka domów publicznych i
wysokiej klasy night cluby. Ale tak naprawdę to tylko przykrywka. W czarnych
kręgach prowadzi jedną z czołowych grup zabójców. Zabijają dla pozycji lub dla
zysku. Mówi się też, że jest zamieszany w wojny gangów i przemyt. To cholernie
niebezpieczny koleś. W podziemiu nazywają go Shiki, Śmierć- Mężczyzna przerwał
na chwile patrząc na moją reakcje, ale ja starałem się być niewzruszony- Jeśli się
dowie, że jakiś dzieciak pyta o jego przeszłość to pewnie tego nie zostawi.
Dorwie cię a wtedy nie będzie miał żądnych skrupułów. Zabije cię za wtykanie
nosa w nie swoje sprawy- Patrzył mi prosto w oczy starając się przybrać
odpowiedni ton. Chyba miał nadzieję że to mnie przestraszy i przestanę zadawać
pytania. Niedoczekanie jego. Choć te informację są dość ciekawe. Izaku właścicielem
burdeli, ciekawe, czy to stąd bierze się to jego niezaspokojenie seksualne.
Przynajmniej znam już odpowiedz na jedno pytanie: Jakim cudem to miejsce wciąż
się utrzymuje, bez zwracania niczyjej uwagi. Wiedziałem, że musza stać za tym
jakieś szemrane interesy, cóż jak widać miałem rację.
-Doprawdy? Nie wydaje mi się, co mi niby może zrobić poza
śmiercią?- Igrałem z nim coraz bardziej
śmiejąc się z człowieka, którego z pewnością respektował. Przecież doskonale wiedziałem,
do czego jest zdolny Izaku. Nawet lepiej niż ktokolwiek inny. Jeśli się wścieknie
to śmierć naprawdę będzie najlepszą rzeczą, jaka cię spodka.
-Będziesz cierpieć, zobaczysz on jest mistrzem tortur nie
zapomnisz tych godzin katorg przed śmiercią. W najlepszym wypadku będziesz jego
zabawką- Cóż na tą przestrogę chyba jest nieco za późno. Już należę do niego. Wystarczy
jedno słowo, czy zimne spojrzenie a zmusi mnie do zrobienia czegokolwiek. To
naprawdę frustrujące, chociaż gdybym usłyszał to ostrzeżenie wcześnie pewnie i
tak bym się nie cofnął przed niczym. Mimo wszystko jednego byłem całkowicie
pewny.
-Izaku mnie nie zabije- Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie
wiem czy powinienem się z tego cieszyć czy nie, ale widać spodobała mu się
zabawa ze mną. Gdybym faktycznie był dla niego zagrożeniem już dawno nie było
by mnie na tym świecie.
-Skąd ta pewność w twoim głosie dzieciaku i lepiej zwracaj
się o nim pan Orichra szczeniaku. No chyba, że chcesz skończyć jak 20 twoich poprzedników-
Szczerze serce jakoś ukłuło mnie boleśnie, gdy usłyszałem słowo poprzednicy. Ciekawe,
co miał na myśli. Tych, którzy za dużo pytali czy tych, którzy byli zabawkami.
I nie, do cholery to nie tak, że jestem zazdrosny!
-Ach to było ich tylko 20,
jak słodko- Zażartowałem gorzko,
bo jakoś ciężko było mi spokojnie przełknąć tą informacje. Może nie powinienem
być tak pewny swojej pozycji. Co jeśli byli oni jego kochankami?
-Przestań sobie żartować bachorze- Warknął w końcu mężczyzna
najwyraźniej tracąc już do mnie cierpliwość.
-Wiesz co, mnie wciąż to jakoś nie przeraża. Powiedziałeś mi
tylko fakty z jego teraźniejszego życia. Co z tego, że przemyca narkotyki czy
wyprawia sobie jakieś wojny z kolorowymi gangami? Tylko wydaje rozkazy. A to,
że kazał zabić jakiś nieposłusznych idiotów jeszcze o niczym nie świadczy. Fakt,
że jest jakimś tam szefem nie czyni z niego najważniejszego- Szczerzę to sam
nie wieże we własne słowa. Izaku jest przerażający. Jedno spojrzenie w te jego
lodowate oczy wystarczy żeby odczuwać dreszcze na sam dźwięk jego imienia. Właściwie
po tym, co usłyszałem nie jestem pewien czy mnie nie zabije, jak się dowie, że
ośmieliłem się pytać o niego, mimo że mi zabronił.
Mam nadzieję, że nie. No przecież to tylko jakieś niewinne informacje
racja? Racja?
-Powiedz mi ile tutaj już jesteś? W tej organizacji- Zacząłem delikatnie, by
nie wywołać jego podejrzeń. Najwyższy czas już przejść do przeszłości. Każdy,
kogo bym nie spytał unika tego tematu jak ognia. Coś w tym musi być. Bo niby
dlaczego, gdy tylko ich zapytam o to zaraz zmieniają temat, uciekają albo po
prostu zaczynają się trząść?
Chciałbym by wreszcie ktoś rozjaśnił mi nieco tą sytuację. Przecież
ktoś musi coś wiedzieć. Przeszłość tak po prostu nie znika.
-Jestem tu już prawie 22 lata odkąd moja żona i dzieci zostały
zabite. Moje życie skończyło się dla mnie 22 lata temu. Byłem młody głupi. Co
niby 24 letni chłopak może wiedzieć o świecie? Nic- Mimo, że poczułem ukłucie
współczucia dla tego mężczyzny to jego życie mało mnie obchodziło. To było
dawno, teraz był jednym z nich, zabójcą i sam zabijał. Może i jestem samolubny,
ale kto nie jest?
-Pewnie masz rację. Ja jestem jeszcze młodszy i chyba nie
rozumiem jeszcze pewnych rzeczy. Widzisz może skoro jesteś tu tak długo to
wytłumaczysz mi, czemu niby nikt nic nie chce mówić o przeszłości Orichary?- Postanowiłem
wyłożyć karty na stół. Jeśli zacznę krążyć wokół tematu, to nie dowiem się
niczego konkretnego.
-Pana Orichary- Syknął do mnie po cichu jakby ktoś zaraz
miał się na nas rzucić za jakąś wielką zniewagę.
-Tak, tak pana, więc?- Popędzałem go bardziej. Kończył mi
się czas, pewnie niedługo ktoś zorientuje się, że długo mnie nie ma i zaczną
mnie szukać.
-To zakazany temat- Już to słyszałem. Ale przecież muszę się
czegoś dowiedzieć z każdym zdaniem biografia blondyna staje się coraz
ciekawsza.
-Niby czemu? Wszyscy tak mówią, ale dlaczego? To jakiś temat
tabu czy co?- Dopytywałem dalej, nie miałem zamiaru się tak po prostu poddać
teraz, gdy znalazłem właściwego człowieka musiałem się wszystkiego dowiedzieć.
Drugiej szansy może nie być.
-Nie wolno o tym mówić?- Cholera, znowu. No dajcie spokój za
każdym razem jest tak samo.
-Jak to, kto wam niby zabronił? Dlaczego? To przecież
idiotyczne- Zaczynałem się naprawdę irytować. To takie uczucie, jakby wszyscy
wokół wiedzieli o czymś naprawdę ważnym tylko was nie poinformowano. Naprawdę
nienawidzę takich sekrecików.
-Pan Orichara zabronił o tym choćby mówić. Kilkanaście lat temu,
nie pamiętam dokładnie już ile, zebrał nas wszystkich i kazał nam zapomnieć o
przeszłości i zabronił choćby o niej wspominać pod groźbą śmierci- Czcze
gadanie. Co z tego, że im groził? No przecież jak się dowiem troszeczkę to nikt
od tego nie zginie prawda? Och zresztą, czy oni naprawdę sądzą, że pozabijałby
ich za cos takiego? Mi ciągle grozi, a wciąż żyję…No dobra, może faktycznie tak
by zrobił, w końcu oni to nie ja.
-Daj spokój myślisz, że ktoś się dowie? Potem będzie tak.
jakby tej rozmowy nie było- Uśmiechnąłem się do niego zachęcająco. Już ja się
postaram, żeby blondyn nie dowiedział się o tej rozmowie.
-To musi pozostać tajemnicą rozumiesz. Nie możesz nikomu powiedzieć,
że pisnąłem choćby słówko. Inaczej będę miał poważne kłopoty, zresztą ty też-
Powiedział mężczyzna ze strachem w głosie rozglądając się nerwowo na wszystkie
strony. Skinąłem jedynie głową na potwierdzenie tego, że się zgadzam.
-Wtedy na tym zebraniu pierwszy raz go zobaczyłem. Słyszałem
o nim tyle przerażających rzeczy a wreszcie sam mogłem się przekonać. Pierwsze
wrażenie było potworne. Jakbym patrzył w oczy demonowi- Zupełnie jak ja za
pierwszym razem- Był przerażający, ta jego aura, jego oczy takie lodowate. Wyglądał
jakby hipnotyzował nas wszystkich. Wierz mi jeszcze nigdy nie czułem takiej
atmosfery. Ten strach, niepokój, lęk to coś, czego nie da się zapomnieć. Właśnie,
dlatego ludzie siedzą cicho. Nawet teraz nie jestem pewien czy dobrze robię.
Gdy tylko zapytałeś mnie o przeszłość ten obraz natychmiast stanął mi przed
oczami-
Początek jego opowieści jak dla mnie jest zbyt znajomy.
Czuję się jakbym przezywał jakieś cholerne deja vu.
- Chce wiedzieć po prostu, dlaczego zakazano mówić o tym,
nie o czym zakazano mówić- Na razie. Potem i tak się dowiem wszystkiego o
twojej przeszłości Izaku.
-Właściwie nie wiem czemu. Nikt dokładnie nie wie, co się stało.
Wiadomo tylko, że jeden z zaufanych ludzi Izaku zdradził. Nie wiadomo kto…Ale
coś ci powiem chłopcze. Jego oczy z tamtego dnia na zawsze pozostaną w mojej
pamięci. Ciekawe czy wszyscy to widzieli- Mężczyzna na chwilę się umilkł jakby pogrążył
się całkowicie we wspomnieniach.
-Co dokładnie?- Pod wpływem chwili przysunąłem się bliżej. To
robi się naprawdę interesujące. Coś, co widzieli w jego oczach.
-Samotności- W pierwszym momencie nie wiedziałem, o co mu
chodzi. Dopiero po chwili mnie olśniło, oczy. Ciekawe, ale ja również to
zauważyłem. Czasem blondyn sprawiał wrażenie zupełnie opuszczonego, bez nikogo,
kto mógłby go wesprzeć.
-Samotności? Co masz na myśli?- Chciałem wiedzieć, czy myśli
tak samo, jak ja. Właściwie Izaku jest ostatnią osobą, która mogłaby się czuć
samotnie. W końcu nie liczy się z nikim. Może mieć tylu kochanków ile tylko
zechce. Ma całą hordę ludzi, którzy przybiegną na każde skinienie palca. Poza
tym ma Felixa tego całego Shina i całą resztę. Dlaczego miałby czuć się
samotny? Poza tym to on tutaj rządz. Może mieć cokolwiek. Więc skąd u niego
czasem ten dziwny wyraz twarzy?
-Tamtego dnia wyglądał jak rozwścieczony wilk. Gotów zabić
za każde słowo odmowy. Miał tak wyglądać, chciał tak wyglądać. Jedynym jego celem
wtedy było sprawić byśmy wszyscy się go bali. Wszystko tylko po to by nikt nie
ważył się szepnąć chociażby słowa o przeszłości. Jestem tego pewien. Ale jego oczy,
chociaż wyglądały na lodowate to w kącikach szkliły się łzy. Jestem pewny. Pamiętam
ten widok jakby był najważniejszą rzeczą w moim życiu. Po prostu nie potrafię
zapomnieć tego wzroku, tego żalu ukrytego w głęboko skrywanych kroplach łez-
Mówił chaotycznie. Jego słowa coraz mniej trzymały się całości a mimo to
właśnie one najbardziej do mnie przemówiły i pokazały mi skrywaną między
wierszami prawdę.
Teraz byłem już pewien. Izaku nie chce by ktokolwiek
pamiętał o jego przeszłości, bo sam chce zapomnieć. Pytanie tylko czemu?
To chyba jeden z niewielu momentów, kiedy poczułem wyrzuty
sumienia. Poczułem złość i żal do samego siebie. Tak usilnie o to wypytywałem a
teraz jakoś mi z tym źle. Nie sądziłem, że ta sprawa będzie dotyczyła tych
aspektów życia Izaku. Nigdy wcześniej nie myślałem o jego uczuciach.
Ten dziwny ścisk w sercu nie chciał odejść. To niepojęte,
ale naprawdę współczułem blondynowi. Nawet nie wiem, co się stało, a mimo to…
Osoba, która doprowadziła go do takiego stanu musiała być mu
bardzo bliska.
Żeby skrzywdzić go tak mocno… to z pewnością był bezwzględny
człowiek.
Nawet nie wyobrażam sobie, co ta osoba mogła zrobić. To dla
mnie niepojęte. Coś tak bolesnego by…by doprowadzić go do łez. JEGO!?
- Myślę, że tak właśnie było- Przyznałem po chwili wciąż usilnie
myśląc o tym. Milczałem, mężczyzna też milczał. Obaj siedzieliśmy zatopieni we
własnych myślach. On zapewne przypominając sobie sceny z poprzednich lat, a ja?
Ja próbowałem poskładać to wszystko w jedną całość.
Wielki gniew i złość, za którymi krył się ból. Wiedziałem,
że on taki jest. Nigdy nie pokazuje swoich uczuć. A mimo to czułem jakiś żal. Myślałem
nad tym, że nie ma nikogo, komu może zaufać. Może faktycznie jest samotny. Co z
tego ze miał masę ludzi służących mu przecież nie będzie się im zwierzał. W
końcu jest ich szefem.
A Felix i reszta? Nie wiem, czemu nie chciał im powiedzieć.
Widocznie miał poważny powód. A może się wstydził mówić o swoich uczuciach.
Znając go to bardzo możliwe. Sam dusił w sobie to wszystko.
Dlaczego wolał być sam z własnymi problemami? Dlaczego on
jest taki? To niczego nie zmieni. Rani tylko sam siebie coraz bardziej. Co za
idiota. Gdybym nie przyrzekł, że nie pisnę słowa to teraz właśnie w tym momencie
poszedłbym do jego sypialni i czekał aż wróci, a potem wygarnął mu jego głupotę.
To takie idiotyczne. Zamykanie się we własnym świecie. Izaku ty głupku przestań
robić z siebie męczennika.
Nikt do cholery przecież nie chce byś cierpiał. Nikt, nawet
ja nie chce.
-Nie rozumiem…- Tak po prostu. Sam już nie wiedziałem, co
mam myśleć. Dlaczego ten głupek chce sam w sobie dusić swoją przeszłość? Potrzebowałem
jakichś wyjaśnień. Mężczyzna spojrzał na mnie tylko zamglonymi jakby zmęczonymi
oczyma. Nie powiedział nic -Wytłumacz mi to. Dlaczego on nie chce nikomu powiedzieć
o swojej przeszłości? Czemu nie chce się podzielić tym cierpieniem? Było by mu lżej-
Przyznałem prawie łamiącym się głosem. Sam nie mogę uwierzyć jak bardzo
emocjonalnie to wszystko przezywam.
starzec spuścił głowę i jedynie zaczął się cicho śmiać. Nie wiem,
co niby było takiego zabawnego w tym, co powiedziałem. Ja chce od niego poważnej
odpowiedzi a on po prostu sobie żartuje.
-Masz rację nic nie rozumiesz mały- Spojrzałem na niego
zdziwiony. Co on mi niby sugeruje?
-W takim razie skoro jestem taki głupi to powiedz mi jak
jest. Nie rozumiem tego idiotyzmu, nie rozumiem twojej wesołości. O co ci nioby
chodzi?- Teraz byłem naprawdę podirytowany. Przecież on wcale nie jest najmądrzejszy,
jakie ma prawo mówić, że to JA nic nie rozumiem?
-Widzisz mały on po prostu nie może powiedzieć. Nie widzisz
tego? Jest przywódcą. Jeśli się rozklei to inni go zniszczą. On kieruje tymi wszystkimi
ludźmi. Wszyscy oczekują od niego, że stanie na wysokości zadania. Myślisz, że ktoś
chciałby szefa, który płacze i zwierza się innym? Nie… gardzono by nim. Wszyscy
oczekują tego, że będzie twardy, że zdusi swoje uczucia. Taka jest rola
przywódcy. Nie może myśleć o uczuciach, nie może użalać się nad sobą, a przede
wszystkim nie może okazywać słabości. Taka jest rzeczywistość mały. Tego
wszyscy od niego oczekują. Jako przywódca musi spełniać nadzieje swoich podopiecznych.-
Właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że ciągle to pomijałem.
Ten staruch miał racje Izaku dbał o swoją reputację jak o nic innego. Tak samo
dbał o szacunek. I nic nie mógł powiedzieć. Nawet jednego słowa protestu. Nawet
jednej chwili słabości by się wypłakać.
To dlatego…
Dlatego dusił w sobie uczucia.
Już nigdy nie powiem do niego nieczuły drań. Nie zasługuje
na to.
Z moich oczu poleciały niekontrolowane łzy. Płakałem a moje
serce kołatało boleśnie w klatce. Miałem ochotę pójść do niego powiedzieć, że
wszystko jest w porządku, że nie musi już udawać. Tak bardzo chciałem, ale nie
mogłem. Nie potrafiłem tego zrobić.
Było mi go żal. Chyba po raz pierwszy w życiu nie widziałem
w nim drania a człowieka. Skrzywdzonego nieszczęśliwego człowieka.
-Czemu płaczesz mały? Nie płacz taka już jego rola- Głupi staruch
mówi mi to a sam uronił łezkę.
-Jak się nazywasz stary człowieku?- Chciałem wiedzieć przynajmniej,
komu mam dziękować w przyszłości.
- Aron- Odparł z bladym uśmiechem.
-W takim razie Aronie dziękuje ci, że mi to opowiedziałeś-
Odwzajemniłem jego serdeczny uśmiech, po czym otarłem łzy z oczu, ale na ich
miejscu pojawiły się kolejne. W końcu wstałem i powoli odszedłem stamtąd nawet
nie wiem, w która stronę. Niesforne łzy ciągle leciały, a bolesny ucisk na sercu
nie zelżał nawet o trochę. Płakałem za niego, za jego ból.
Tak bardzo chciałem go teraz pocieszyć.
Izaku wracaj szybko, bo inaczej zwariuje z własnymi myślami.
CDN…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz