Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Nie, nie
podziwiałem jego cudownej bieli, ja po prostu,… rozmyślałem.
O czym?
Aż wstyd się przyznać, ale od wczorajszego wydarzenia nie zmrużyłem
nawet oka. Nie wiem czy to nadmiar emocji, czy może natłok myśli tak na mnie
działa, ale sen nie chciał przyjść.
Za każdym razem, gdy zamykałem oczy słyszałem w głowie głos
Izaku wypowiadającego moje imię.
Im bardziej starałem się go nie słyszeć, tym głośniejszy się
stawał.
Przez całą noc powracał wraz z drażniącymi myślami, jak
echo.
Mam już tego dość.
Moja psychika szaleje, ja już szaleję. To wszystko to jedno
wielkie szaleństwo. Co się ze mną dzieje?
Kiedy tutaj trafiłem powiedziałem sobie, że będę z nimi walczył,
że nie dam się, a teraz co? Już nawet własnego ciała nie kontroluje.
Nie rozumiem… już nawet nie rozumiem własnego siebie.
Przez cały czas czuje ten dziwny ścisk na sercu. Co to za
głupie uczucie? Nie pozwala mi się skupić, na niczym innym. Gdy tylko przywołam
we wspomnieniach oczy blondyna, jego włosy cokolwiek,. Moje ciało szaleje.
Zaczyna dygotać ale to, co mnie najbardziej przeraża, to fakt, że już sam nie
wiem czy ze strachu, czy może z podniecenia.
Kim jest do cholery blondyn?
W co on ze mną gra.
Pierwszego dnia, równa mnie poziomem z byle dziwką, którą
można pieprzyć ile się chce. Zastrasza mnie, krzyczy.
Zachowuje się jakby miał ochotę mnie zabić.
A potem, a potem… wypowiada moje imię w ten cholernie
seksowny sposób.
Ahhhhh, jak mnie to wkurza.
Dość!
Dosyć myślenia o blondynie, jak tak dalej pójdzie to
wyląduje w wariatkowie.
W ogóle nie powinienem się przejmować jego wahaniami
emocjonalnymi.
No dobra nie przejmowałbym się gdyby nie to, że od nich
prawdopodobnie zależy moje życie.
Dlaczego!?
Dlaczego to musi być właśnie on?
Spośród tych wszystkich ludzi, czemu akurat ten szaleniec?
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
Co jest?
Nie spodziewałem się żadnych gości. Poza tym, kto niby
miałby tutaj przyjść?
Przez chwilę zastygłem, gdy przyszło mi do głowy, Izaku? Ale
to nie możliwe. To nie mógł być on.
Czemu niby miałby przychodzić?
Po co?
Przecież byłem nikim, jego zabaweczką. Nigdy nie wykazywał
jakiegoś szczególnego zainteresowania moja osobą. Poza momentami, gdy skupiał
się wyłącznie na moim tyłku.
Chociaż takich, momentów wolałbym uniknąć.
W końcu złapałem za klamkę i niepewnie uchyliłem drzwi.
Potem jednak moja podejrzliwość zmieniona w całkowite zaskoczenie, sprawiła, że
całkowicie je otworzyłem.
Akane…
Stał tuż przede mną ze swoją zwyczajową miną. Co on tutaj
robi? On? Wiecie jakoś nie miałem zbytniej nadziei, że przyszedł tutaj dla
mojego towarzystwa. On raczej towarzyską osoba nie był. Poza tym, co on niby u mnie
szuka?
Nie znaliśmy się. No dobra to, że wymieniłem z nim 4 słowa
nie znaczy, że zostaliśmy przyjaciółmi prawda?
Prawda?!
A co jeśli w jego hierarchii to właśnie to oznacza?
Jednak po chwili blondynek całkowicie rozwiał moje
wątpliwości. Wyciągnął w moją stronę jakąś sporą kartkę.
Spojrzałem na niego, raczej mało inteligentnie.
Co to niby jest? Kartka… co ja niby mam z tym zrobić?
Akane skrzywił się nieznacznie. Chyba naprawdę nie lubił się
odzywać. A w tej sytuacji ja nie pozostawiłem mu innego wyboru.
-Bierz. Izaku kazał mi ci to dać- Emmmm…co?
W tym momencie spojrzałem na mężczyznę z niemałym szokiem.
Nie no to mi się już w ogóle nie mieści w głowie. Chcecie mi wmówić, że teraz
Akane robi za posłańca tego drania? To już naprawdę małe przegięcie.
Cholera czy ten facet
miał władzę nad wszystkim? No dajcie spokój zrobić chłopca na posyłki z jednego,
z ponoć niebezpiecznych zabójców? Z niemałą przykrością, musiałem przyznać, że
to faktycznie był wyczyn.
Chłopakowi chyba nie spodobało się czekanie na to, aż w
końcu łaskawie zabiorę mu tą cholerną kartkę. Po prostu wcisnął mi ją w ręce i
nawet sam zamknął za sobą drzwi, bym czasem nie próbował zadawać więcej pytań.
Nie powiem zaskoczył mnie swoją nie tak smętną reakcją,
jakiej mógłbym się spodziewać.
Ale szybko o nim zapomniałem, skupiając się na kartce, jaką
miałem przed sobą.
Usiadłem na łóżku i rozwinąłem ją.
Dziwne. Były na niej po prostu jakieś kreski. Poziome,
pionowe, zakręty. Tworzyły przedziwne figury.
I te napisy. „biblioteka”, „kuchnia”… „twój pokój”?
Co do cholery?
Mapa?
Nie możliwe. Izaku dal mi mapę?
Czemu?
No faktycznie po moim wybryku z podsłuchiwaniem mógł się
wściec, ale po co dał mi mapę?
Racja…przecież wspomniałem mu o tym, że się zgubiłem.
Ale co go to obchodzi, prawda?
Szczerze to nie
spodziewałem się tego.
A więc ten szatan potrafi słuchać innych ludzi. Niebywałe. Mało
tego on zrobilił coś z własnej woli, a to chyba jest jeszcze bardziej
niezwykle. No, bo przecież nie prosiłem o żadną … mapę.
A mimo to mi ją dał.
Tylko, że była jakaś mała.
Odwróciłem kartkę na drugą stronę, sprawdzając czy nie ma tam
czegoś jeszcze. Było.
Bardzo schludne i ładnie napisane 2 zdania.
„To
mapa miejsc, do których masz dostęp.
Reszta
budynku nie powinna cię interesować!
Izaku.”
Czytając jego imię zapisane tak pięknym pismem zrobiło mi
się jakoś cieplej. Moje serce zabiło szybciej, mimo mej woli. Cholera, co się
ze mną dzieje?
Dlaczego tak reaguje?
To tylko głupia, krótka notka. W dodatku z groźbą subtelnie
wplecioną między słowa. Byłem tego w pełni świadom, ale mimo to. Te głupie myśli,
nie chciały odejść.
Przecież to Izaku!
Ten cholerny wkurzający, bezuczuciowy sukinsyn, który jednak
nie jest do końca aż tak zły jak myślałem. Ach, do cholery, co ja gadam?!
Jeszcze parę dni temu nienawidziłem go.
A teraz, co?
O co mi chodzi? Czemu się łudzę, że może nie jest taki, za
jakiego go miałem? Czemu liczę na jego względy?
To drań, szaleniec, potwór. Pewnie gdybym mu podpadł to nie wahałby
się mnie zabić.
A mimo to… żyje. Na razie. Ale jednak żyje.
Nie zabił mnie. A miał ku temu okazje.
I na co ja liczę? Oczywiście, że mnie nie zabił, przecież
byłem jego zabawka do łóżka.
Gdyby się mnie pozbył, musiałby się trudzić, żeby znaleźć
sobie kogoś nowego.
Dziwnie się czuje. Serce mnie boli, a oczy szczypią.
To jego wina, to wszystko jego wina.
Czemu on daje mi takie sprzeczne sygnały?
Czemu wzbudza we mnie nadzieje?
Przecież i tak wiem, że już niedługo to się skoczy, a ja
pewnie wyląduje gdzieś pod ziemia.
Ja…
Łzy same poleciały po moich policzkach. Czemu? Czemu ja do
cholery płacze? On nie jest tego wart! Nie jest wart nawet jednaj łzy.
Czy ja jestem kretynem?!
Musze tylko…musze… stąd wyjść.
Natychmiast!
Przestać myśleć. Zapomnieć. Zignorować ten głupi ucisk na
sercu.
Przecież ja nie jestem w nim zakochany czy coś, co ja niby
odwalam?
Złapałem za mapkę leżącą na moim łóżku i szybkim krokiem
wyszedłem z pokoju.
I co teraz? Musze gdzieś iść, coś robić. Cokolwiek, byle by
nie mieć czasu na głupie myślenie.
Spojrzałem jeszcze raz na moją raczej ubogą mapkę. Jedyne
miejsce, jakie było na niej zaznaczone, a ja w nim nie byłem, to biblioteczka.
Skoro było zaznaczone, to chyba znaczy, że mogę tam wejść
racja?
Nie zastanawiałem się już dłużej. Poszedłem tak, jak wskazywała
mapka.
I …ona chyba naprawdę działa!
Tak, no wiem, że to w
końcu mapa powinna mnie zaprowadzić tam gdzie chce, ale po raz pierwszy sam doszedłem
tam gdzie powinienem. Bez żadnego błądzenia, gubienia się, dziwnych ludzi. Nic.
Kilka zakrętów i już byłem na miejscu. Tak myślę.
Przeszedłem, przez mały łuk.
W sumie miejsce to bardziej przypominało biblioteczkę niż
bibliotekę.
Faktycznie było tu od cholery regałów z książkami, ale nie
do przesady. Pomieszczenie też nie było zbyt duże, było wielkości dużego
pokoju. Pomalowane, na spokojny miodowy kolor.
Przy prawej ścianie od wejścia ustawione były fotele i
długie czerwone sofy. Pewnie miejsce do czytania.
Przeszedłem się kawałek, by dokładniej obejrzeć to miejsce.
Dopiero, kiedy zajrzałem między dwa regały, zauważyłem mężczyznę stojącego w
rogu z książką w ręku.
Znam go. Wtedy, gdy wpadłem do pokoju on też tam był.
Jak on miał na imię… Shin?
Tak, chyba tak. Co on tutaj robił? Sam?
Nie moment, przecież to biblioteka idioto. Co się niby robi
w bibliotece samemu? Oczywiście czyta!
Przez chwilę zamiast podejść gapiłem się na niego. Wyglądał
na dość skupionego. Wpatrywał się uważnie w jakąś książkę. Widocznie musiała
być bardzo ciekawa.
Było w nim coś takiego, co do tej pory miał w sobie tylko Izaku. W jego obecności czułem
się podobnie, zagrożony, osaczony. Wyczuwałem niemal namacalnie tę aurę
niebezpieczeństwa i pogardy.
A może nie, może kojarzyli mi się tylko ze względu na włosy.
Shin również miał długie czekoladowe pasma, opadające niczym moskitiera wokół
jego twarzy.
-Długo masz zamiar tam tak stać i się na mnie gapić?- W
końcu doszedł do mnie mało uprzejmy głos. A ja zarumieniłem się przyłapany na
głupstwie.
Skąd wiedział, że tu jestem? Że,… że się na niego gapie?
Przecież nawet nie podniósł wzroku z nad książki. Niezły
jest.
-Ja się nie gapię, tylko tak sobie…oglądałem- Raczej nie
zabrzmiało to zbytnio przekonująco. Tak sobie oglądałem… brawo, prawdziwy
geniusz ze mnie.
Oczywiście moja odpowiedz sprawiła, że Shin przeniósł na
mnie strasznie chłodne, kpiące spojrzenie. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że
ten koleś naprawdę mnie nie lubi.
Zaczął iść w moją stronę patrząc mi w oczy z taką wyższością,
jakby był co najmniej szlachcicem, albo jakimś księciem. Wkurzające.
-To ty jesteś tym dzieciakiem, który nas podsłuchiwał- Co?
No pięknie nie dość, że wszyscy mają mnie za jakiegoś dzieciaka, to jeszcze
dostałem plakietkę ten co podsłuchiwał.
Robi się coraz lepiej, nie ma co.
-Powiedzmy- Odburknąłem raczej mało przyjemnie, a co niech
nie myśli sobie, że jest lepszy. Bo nie jest! W dodatku nazwał mnie
dzieciakiem!
-Mógłbyś powtórzyć swoje imię? Chyba nie dosłyszałem- Minął
mnie prawie trącając moje ramie. On mnie prowokuje. No naprawdę, to była jawna
prowokacja!
Usiadł teatralnie na jednym z foteli tuż naprzeciwko mnie
niczym pan i władca.
-Ty również się nie przedstawiłeś. Czemu ja miałbym to robić?-
Spojrzałem na niego najbardziej pogardliwym spojrzeniem, na jakie było mnie
stać. Oczywiście on zrobił to samo.
-Dokładnie z tej samej przyczyny. Poza tym chyba wiesz, jak
ja się nazywam. Jeśli nie to widocznie jesteś mało uważny, żeby nie powiedzieć
głupi- I z powrotem przeniósł spojrzenie głęboko w książkę.
On naprawdę mnie wkurza. Myślałem, że mnie nie lubi, ale się
pomyliłem. On mnie nienawidzi i właściwie vice versa.
-O co ci chodzi, co SHIN?- I znowu przeniósł spojrzenie na
mnie. A ja wykorzystując to
,również usiadłem w fotelu naprzeciwko niego dokładnie w ten
sam sposób. Skoro on mnie prowokuje, to ja zrobię to samo. Przecież nie jestem
gówniarzem, którym można sobie pomiatać.
-A więc jednak nie jesteś taki głupi Shonie Hayate- W tym
momencie mina mi zrzedła. Skąd on? Nawet moje nazwisko…
-Skąd wiesz jak się nazywam?- Popatrzyłem na niego z
nienawiścią w oczach. Ten koleś to chyba największy dupek, jakiego dotąd
spotkałem. Wkurza mnie tak bardzo, że nawet Felix przy tym się chowa.
A on w odpowiedzi na moje pytanie prychnął tylko kpiąco.
Dupek!
-Nie żartuj. Za kogo ty mnie masz? Wiem o tobie wszystko, o tym,
że twoi rodzice nie żyją, czym zajmowała się twoja ciotka- Zaraz wyrwę mu ten
pieprzony uśmieszek z gęby, przysięgam! – oraz to, że nie masz rodzeństwa i
raczej nikt nie będzie cię szukał-
Co on gada? Przecież…mam brata.
Haaa. Widocznie nie jest taki dobry, za jakiego się ma.
Kretyn jeden.
Tylko mnie wkurza.
-Wiesz co? Nie lubi ciebie. Jesteś dupkiem. I kto ci niby
pozwolił szperać w moich papierach? Może moi rodzice umarli, może moja ciotka
ma hańbiącą pracę, ale tobie nic do tego. Właściwie, o co ci chodzi? Wkurzasz
mnie, prowokujesz. Myślisz, że co? Że nie widzę, że jesteś jakiś lepszy? Przecież
ja cię nawet nie znam, a ty od razu wylatujesz do mnie z jakimiś durnymi
zagrywkami. Po prostu powiedz, jaki masz problem- Pękłem. Naprawdę teraz byłem
zły jak jeszcze nigdy.
Co za dupek. Skoro ma jakiś problem to proszę niech wali.
-Też cię nie lubię, a wiesz czemu? Mącisz. Odkąd się tutaj pojawiłeś
jest coraz gorzej. Gdy cię zobaczyłem od razu wiedziałem, że to przez ciebie
nastąpiły te zmiany. Myślisz, że będę tolerował jakiegoś gówniarza, który
wtargnął wprost do najbardziej szczelnego i nieosiągalnego kręgu zabójców? Nie,
nie będę. Wiem jak tu się dostałeś, ale to ci się nie uda. Jeszcze nie wiem co planujesz,
ale zostaw Izaku w spokoju. Zostaw wszystkich, po prostu się wynoś- Szczerze
zabrakło mi słów. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
O czym on mówi? Mące? Dostałem? Planuje?
Przecież ja nic nie zrobiłem. Ja mam zostawić Izaku?
Przecież to on mnie tutaj sprowadził!
-O czym ty bredzisz? Izaku mnie tutaj przytargał. Myślisz,
że chcę tutaj być? Pocieszę cię. Nie wcale nie chce. Zostałem zmuszony by tutaj
przyjść. Zadowolony?- Dalej patrzył na mnie z tą charakterystyczną wrogością w
oczach. Raczej mi nie uwierzył.
-Myślisz, że uwierzę w coś tak głupiego. Jeśli tak to chyba
kpisz. Powiem tylko jedno. Zostaw Izaku w spokoju. On już dość przeszedł. Nie mam
zamiaru znowu patrzeć, jak się stacza przez swoją naiwność. Już teraz się zmienił.
Stracił swój charakter zabójcy, stał się miękki. Jak tak dalej pójdzie, to cały
respekt, na który pracował szlag trafi. A wszystko przez ciebie. Przestań mącić
mu w głowie, albo pożałujesz- Ostatnie słowa niemal wywarczał przez zaciśnięte
zęby. Patrzył na mnie z taką nienawiścią, tymi tygrysimi oczyma, że niemal
poczułem dreszcze.
Przecież …co on… ja nic nie chce od Izaku. Zwariował czy co?
To on mnie dręczy, to on gwałci, straszy i to niby ja mące
mu w głowie tak?
Śmieszne.
-Nie wiem-o czym-mówisz- Przeciągnąłem kolejne słowa,
zupełnie jakbym mówił do przedszkolaka by dobrze zrozumiał. I właśnie tak się czułem.
Jakbym rozmawiał z dzieckiem, które nie chce mi przyznać racji.
A on, co? Po prostu wstał rzucił we mnie tym kpiącym
spojrzeniem i ruszył w stronę wyjścia. Dokładnie tak jakby miał mnie gdzieś.
Mnie i moje słowa. Gdybym miał pewność, że mnie nie zabije to bym mu przywalił.
Dosłownie. Wkurza mnie jak nie wiem.
-I wiesz co, Shin. Masz jakieś niekompletne informacje, bo
ja mam brata- Spojrzałem na niego z cwanym uśmieszkiem. A co, przynajmniej tak
mu się zrewanżuje. Pewnie zaraz się wkurzy i…
Albo i nie…
Nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, kiedy odwrócił
się w moją stronę niezwykle zadowolony z siebie. Udając wielkie zdziwienie.
-A więc jednak miałeś jakieś rodzeństwo. Co za
niespodzianka. Moment powiedziałeś jeszcze, że ciotka miała hańbiącą pracę.
Zgaduję, że była dziwką. Mam racje? I dzięki z potwierdzenie imienia i
nazwiska, bo nie byłem pewien- Cóż moja
mina mówiła mu wszystko- Fajnie, że dostarczyłeś mi tyle nowych informacji. Te
dość ciężko było mi znaleźć. Jak widać najlepiej wyciągnąć je prosto ze źródła-
Żartujecie. Podpuścił mnie.
Nie może być.
Dałem mu się nabrać, tak łatwo. Jak dziecko.
Odwrócił się i zaczął pewnie kroczyć w stronę wyjścia. Dopiero
wtedy zauważyłem Felixa.
Stał w drzwiach z założonymi rękami, patrząc to na Shina, to
na mnie.
Pewnie słyszał. Ciekawe tylko ile?
Brązowo-włosy przeszedł koło niego, jakby nigdy nic.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie z Felixem. Bez żadnych
emocji, jakby nie wiedząc, co można jeszcze dodać. Bo chyba już nic nie trzeba
było mówić.
Potem odwrócił się i wyszedł.
Po prostu.
Nawet się nie odezwał.
Co to za ludzie?
Z każdym dniem robi się tutaj coraz dziwniej. Ale dzisiaj…to
co powiedział Shin. Zaskoczyło mnie.
Już się pogubiłem we własnych uczuciach.
Czemu czuje się taki pusty w środku?
Jakbym nie wiedział, co mam myśleć.
On przecież nie miał racji, prawda? Prawda?
Ja…nie wiem.
Izaku… musze się o nim więcej dowiedzieć.
Dużo więcej.
CDN...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, och Izaku zrobił mapkę ha no ciekawi mnie teraz przeszłość Izaku po tych słowach Shina, został sprowadzony nie pchał się tam z własnej woli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Izaku zrobił mapkę ha no ciekawi mnie teraz przeszłość Izaku po tych słowach Shina, został sprowadzony nie pchał się tam z własnej woli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka