czwartek, 21 czerwca 2012

W co ja się wpakowałem?



Pewnie chcecie wiedzieć, co teraz robię prawda? Oj i tak wiem, że chcecie.
Właśnie stałem sobie na środku wielkiej stołówki a przede mną był iście egzotycznie wyglądający koleś.
Rubinowe oczy mężczyzny wpatrywały się we mnie uważnie, niemal nachalnie, a jednak, nie doszukałem się w nich ani krzty wściekłości, czy czegoś podobnego.
Był raczej, jakby…ciekawy?
Cała jego twarz okolona była opadającymi luźno, krwawo-czerwonymi włosami. Niektóre kosmyki sterczały gdzieniegdzie niczym małe ogniki. Wydawały się niemal płonąć na tle bladej cery.
Rzekłbym, że wyglądał zupełnie, jak jakiś ognisty bóg czy coś.  
Pewny nie jestem, ale zdaje się, że ten dupek Felix, mówił do niego Kyon.
Może i ja tak powinienem mówić?
-Hej mały zgubiłeś się czy co?- Jego słowa wyrwały mnie z myślowego transu. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że gapię się na niego z otwarta buzią. Tak, wiem pewnie wyglądam idiotycznie. No, co chcecie?
Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś o tak pięknych rubinowych oczach i w dodatku z takimi włosami! Chyba mogę się trochę pogapić prawda?
-Ja? nie no… jakby, chyba?- Tak, tak nie ma to jak w pełni składna i inteligentna odpowiedz. Podobno sposób, w jaki się wypowiadamy świadczy o naszej inteligencji… no cóż nie mam zamiaru tego komentować...
Jak się chyba domyślacie czerwono-oki spojrzał na mnie, jak na totalnego idiotę. W sumie to mu się nie dziwię. Wykrzywił usta w jakimś dziwnym, kpiącym uśmieszku i zaczął pobłażliwie kiwać głową.
No tak, dla niego to ja pewnie wyglądam jak dziecko.
Bo, ten no…Kyon, miał jakieś 190 wzrostu, pewnie również był wysportowany, ale garniak przysłaniał skutecznie całą jego sylwetkę. Szczerze, to wyglądał jak tajny agent w tym wdzianku.
Ale jedno trzeba mu było przyznać, był cholernie przystojny. Zresztą jak niemal każdy, kogo zdążyłem poznać. No dobra nie wliczając tego goryla przed chwilą.
A skoro już o nim mowa… o cholera!
Spojrzałem spanikowany na osoby siedzące za Kyonem. Oczywiście goryl nie zniknął stamtąd, ale jakimś dziwnym trafem znowu siedział na swoim miejscu, jak gdyby nigdy nic. Popatrzyłem jeszcze przez chwile na niego, aż w którymś momencie zerknął ukradkiem w moją stronę. Aż się wzdrygnąłem widząc te małe świńskie oczka.
-Co jest mały? Co tam takiego ciekawego?- Czerwono-włosy również spojrzał na goryla, ale ten zdążył już wrócić do poprzedniej pozycji i siedział sobie jak grzeczny przedszkolak.
-Nie, nie, to nic takiego- pokiwałem jedynie głową. Czy to ja jestem nienormalny, czy to ten świat jest coraz bardziej zwichrowany?
-No dobra jak tam chcesz. Czemu nie szedłeś za Akane jak ci kazał?- Co, że jak? Pierwsze słyszę. Przecież przyszedłem tu za nim, nie? Nic innego mi nie kazał.
-No szedłem, ale on zniknął potem gdzieś i, tak wyszło- To nie jest naprawdę moja wina, że on nagle sobie gdzieś zniknął. Co ja na to poradzę, to on powinien trochę bardziej na mnie uważać, mam rację?
-Dobra, dobra mały. Następnym razem masz iść prosto za nim. Stanie na środku tej stołówki bez ochrony, to jak proszenie się o kłopoty, no chyba, że faktycznie miałeś taki zamiar?-
Natychmiast zaprzeczyłem głową. Jasne, że nie miałem zamiaru wpadać w żadne kłopoty. Nawet ja nie jestem aż takim kretynem.
-Tak myślałem, to teraz chodź za mną. I nie zgub się znowu, rozumiesz?-
Kiwnąłem jedynie głową jak pokorny piesek.
Ale jakoś nadal tego nie łapie, czemu niby miałbym mieć kłopoty? Ja przecież tylko sobie stałem.
Nie rozumiem tego wszystkiego.
Chociaż gdyby nie Kyon to pewnie zaliczyłbym bliskie spotkanie z panem gorylem. Uggghhh. Na samą myśl robi mi się zimno.
Rzuciłem jeszcze raz spojrzenie w stronę tego wielkoluda. Przyjrzałem się dokładniej jego wielkiemu pittbulowi na ramieniu.
Naprawdę nie wiem, jak można sobie wydziarać coś takiego?
Dziwnym trafem, tak zapatrzyłem się na ten jego tatuaż, że nie zauważyłem, kiedy Kyon się zatrzymał i wpadłem prosto na niego.
-Hej mały, co ty robisz? Przestań śnić na jawie i orientuj się trochę- Spojrzałem na niego nieco spłoszony i oczywiście zawstydzony.
Racja. Zamiast bujać w obłokach powinienem skupić się na facecie idącym przede mną. A przede wszystkim na tym gdzie idziemy.
Właściwie przeszliśmy już na drugi koniec pomieszczenia, czego oczywiście wcześniej nie zauważyłem.
Mężczyzna rzucił jeszcze w moją stronę coś pomiędzy pobłażliwym a niepewnym spojrzeniem. Pewnie zastanawiał się czy ja, aby na pewno jestem normalny i czy na pewno powinienem tu być, czymkolwiek to jest…
Odpowiedz jest prosta, nie, nie powinienem.
Dalej ruszył przez siebie, a ja oczywiście za nim. Przeszliśmy przez jakąś wnękę i znaleźliśmy się w jakimś również przestronnym, ale nie tak dużym pomieszczeniu.
Ściany miały kolor czerwony a stoły i krzesła były zdecydowanie bardziej eleganckie niż te, które widziałem przed chwilą.
Może to jakiś pokój dla VIP-ów? 
W takim razie, co ja tu do cholery robię?
Podeszliśmy do jednego stolika, gdzie o dziwo siedział nie, kto inny jak wiecznie milczący blondynek.
A więc to tutaj się zgubił. Gdybym sam miał go szukać, to w życiu nie wpadłbym na to, że będzie w takim miejscu.
Czerwono włosy wskazał mi miejsce po przeciwnej stronie stołu.
Usiadłem nieco niepewnie. Właściwie to dziwnie się czułem. W całym pomieszczeniu nie było nikogo prócz nas. Co jeśli oni mi coś zrobią? Przecież tak na dobrą sprawę, to ja ich nawet nie znam. Nie wiem, jakie mają intencje wobec mnie i zaczynam mieć złe przeczucia.
-Nie musisz się nas bać mały, nic ci nie zrobimy. Wyluzuj się-
Czy wy tez tak macie, że jak ktoś wam mówi, żebyście się wyluzowali, to robicie się bardziej nerwowi? Ja właśnie tak mam. Dlatego ciągle siedziałem wyprostowany, jak struna nie wiedząc, co zrobić z rękoma.
-Dobra jak wolisz. Plecy cię w końcu rozbolą, ale jak tam chcesz- W końcu wstał energicznie z krzesła i od razu zwrócił się do mnie -Zaraz wracam nigdzie się stąd nie ruszaj, rozumiesz?- Pokiwałem niemal mechanicznie głową.
Kyon westchnął jedynie z dezaprobata i wyszedł powoli z pomieszczenia. Czemu mam wrażenie, że on traktuje mnie jak nierozumnego idiotę?      
I tak właśnie zostałem sam. Poprawka…
Ja i pan milczek. Albo powinienem powiedzieć roślinka, bo tak właśnie się zachowywał. Patrzyłem uparcie na niego mając chyba nadzieje, że w ten sposób zmuszę go do jakiejś rozmowy. Ale nic takiego się nie stało. Niestety.
Dalej wgapiał się w jakiś punkt na ścianie i kompletnie ignorował otoczenie. Naprawdę ten koleś w dziwności, to przebija nawet mnie.
Spróbowałem jednak nawiązać jakąś konwersację. Może uda mi się złapać maleńką nić porozumienie między nami?
-Hej, wtedy nie poszedłem za tobą, bo zacząłem się rozglądać i straciłem cię z oczu. W końcu nie wiedziałem gdzie mam iść i tak to wyszło- I nic, żadnych efektów zupełnie, jakbym gadał do ściany. No słowo daję. Swoje zdanie zakończyłem jedynie mało inteligentnym – Taaaaa-
Jako, że nie poddaje się tak łatwo, spróbowałem jeszcze raz.
-Masz na imię Akane prawda? Ten facet tak powiedział- Ocho, przeniósł na mnie leniwie spojrzenie, jakby od niechcenia. Czekałem na jakieś słowa, ale niestety nie doczekałem się, chociażby głupiego potwierdzenia.
-Zostaw go. Nie odezwie się do ciebie, jak nie będzie miał takiej ochoty- No proszę, nasz pan czerwono włosy już wrócił, w dodatku z jakimś talerzem w ręce. Podszedł do stołu i położył pełny talerz czegoś gęstego przede mną.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Coś mi tu nie gra, czemu niby on mi przynosi jedzenie? Dosypał mi tam czegoś, czy jak?
-Hej mały, nie patrz tak na mnie, to jest dobre serio. I nie, nic tam nie dosypałem, czy co tam sobie teraz myślisz- Uśmiechnąłem się lekko zawstydzony. Naprawdę ten koleś jest niesamowity, już któryś raz dokładnie zgadł, o czym myślę. Swoją droga, to dość przydatna umiejętność. Też chciałbym mieć coś takiego, wtedy wiedziałby, przed kim uciekać.
Byłem naprawdę głodny, więc długo nie trzeba było mnie zachęcać do jedzenia. Wziąłem łyżkę i zacząłem jeść tą dość dziwaczną zupkę.
Szczerze wam powiem, że może i wyglądało to dziwnie, ale czegoś tak dobrego, to jeszcze nie jadłem. Było gęste i miało kawałki warzyw i coś jakby cieniutki makaron. Czuć było zapach ostrych przypraw, złagodzony smakiem gorzkiej czekolady. Pierwszy raz jem takie połączenie, ale jest naprawdę dobre.
-Łał  to jest świetne. Co to jest? Nigdy czegoś takiego nie jadłem- Powiedziałem, chyba aż nazbyt podekscytowany.
Mężczyzna zaśmiał się serdecznie i oparł się wygodnie łokciami o stół uśmiechając się lekko.
- No, no. Widzę, że masz zapał do próbowania nowości, mały. To specjalność naszej szefowej. To dobrze, że ci smakuje-
-Bardzo, to musi być genialna kobieta- Zaśmiał się jeszcze głośniej i pokiwał tylko głową zgadzając się ze mną.
-A tak swoją droga, to nazywam się Kyon a nie żaden facet a ten tutaj, jak już zauważyłeś ma na imię Akane. A ty jak masz na imię?- I wystarczyło to jedno zdanie, bym znowu stracił humor. Ciągle nie byłem pewien, czy powinienem mówić któremukolwiek z nich moje imię. To jedyne, co mi zostało z prywatności, po tym brutalnym akcie blond-włosego diabła.
Kyon chyba widząc, że straciłem humor zaraz zaczął zmieniać temat.
-Dobra mały, nie musisz nam mówić. Możemy do ciebie mówić jakkolwiek. Na przykład zagubiona owieczka. Brzmi pięknie prawda? Tutaj i tak nikt o to nie dba. Chodzi tylko o to by ciebie rozpoznawali, a imię jest nie ważne- Chyba chciał mnie pocieszyć, ale jakoś wciąż nie byłem pewny, co do tego wszystkiego.
-Ja po prostu wolałbym nie mówić na razie- Przyznałem całkowicie zgodnie z prawdą. W sumie, to nawet nie wiem skąd u mnie taki przypływ szczerości.
-No to nie mów- I tu doznałem niemal szoku. Nie, to nie Kyon się odezwał, tylko Akane.
Mimo to dalej wpatrywał się beznamiętnie w ścianę. Ten koleś naprawdę zaczynanie przerażać.
-Dobra, może kiedyś nam powiesz, teraz pewnie czujesz się dziwnie. Nowe miejsce, nawet nie wiesz, gdzie jesteś i tak dalej, racja?- Uśmiechnął się do mnie jakby przyjaźnie. Wydawał się naprawdę miłą osobą a mimo to, wokół niego wciąż krążyła ta dziwna aura niebezpieczeństwa. Kiwnąłem jedynie głową całkowicie zgadzając się z jego słowami. Swoją droga może, jak zapytam go conieco,  to może czegoś się  dowiem. Chociażby tego, gdzie jestem.
-Hej, a może opowiesz mi trochę o tym miejscu? Chociażby, gdzie jestem i kim wy jesteście, ci wszyscy ludzie, cokolwiek-
Spojrzał na mnie zupełnie, jak brązowo-włosy, gdy zapytałem go o to samo. Coś na kształt podejrzliwości zmieszanej z niepewnością. Oni chyba naprawdę nie ufają nikomu.
-No cóż, nie jestem pewien mały, czy mogę ci cokolwiek powiedzieć- Spojrzał jeszcze na blondyna, jakby sprawdzając czy zgadza się na odsłonięcie mi nieco rąbka tajemnicy, jednak ten nawet się nie poruszył.
W ich języku oznacza to chyba jednak zgodę, bo Kyon uśmiechnął się pod nosem i zaraz zaczął mi wszystko wyjaśniać.
-No dobra mały. Myślę, że trochę mogę ci powiedzieć. Dobra, zaczynając od początku, to wszystko, gdzie teraz jesteś, śpisz i takie tam, to główny budynek naszej organizacji. Niestety nie mogę ci ujawnić, gdzie dokładnie się on znajduje, bo to ściśle strzeżona tajemnica-
-Jakiej organizacji?- Przez chwilę zastygłem całkowicie zaskoczony tymi słowami. Oj, coś tu zaczyna mi się nie podobać, i to bardzo.
-Emmm cóż- wyglądał na nieco zakłopotanego, chyba nie do końca wiedział, co powiedzieć
–Nie wiem, jak to do końca powiedzieć, dlatego najlepiej będzie, jak walne prosto z mostu. Jesteśmy jednym z klanów zabójców w świecie podziemi. A konkretnie nazywamy się Tsuki, co oznacza księżyc-
Szczerze, to mnie teraz wmurowało. Poczułem jak robi mi się dziwnie gorąco, a serce przyspiesza gwałtownie.
Jak to klan zabójców? No chyba żartujecie? Czyli, że co? Zabijają za pieniądze?
-Czyli, że wy, że ci wszyscy ludzie…?-
-Nie, nie, jasne, że nie. Ci ludzie, których tam widziałeś to tylko zwykli rekruci. Dopiero w przyszłości po przejściu odpowiedniego szkolenia mogą zostać zabójcami. A potem mogą dołączyć do kręgu, jeśli będą lepsi niż inni- Naprawdę coraz dziwniej mi było słuchając tego wszystkiego.
-Do kręgu?- Zaczyna się robić coraz goręcej. Czy ja dobrze zrozumiałem? Trafiłem do klanu zabójców? A myślałem, że gorzej, to już nie może być. Naprawdę życie jest okrutne.
-Krąg, to jakby elita zabójców. Należymy do niego ja, Akane- W tym momencie blondyn szturchnął go, jakby dając mu znak, że powiedział już nieco za dużo – No i jeszcze paru ludzi, ale nie powinienem ci mówić kto-
-Izaku i Felix też?- Postanowiłem wsiąść go sposobem. Jak sam mi nie powie, to zacznę go dopytywać. W końcu muszę dowiedzieć się, jak najwięcej.
-No, no tak, oni też- Wydawał się zaskoczony i nieco zmieszany tym, że zdążyłem już poznać ich na tyle dobrze, że znałem ich imiona. Właściwie, gdybym miał wybór, to wolałbym ich nie znać. Zarówno imion, jak i ich właścicieli.
-A jak się nazywa ten brązowo włosy, z zielonymi oczami? Był dzisiaj u mnie i opatrywał mi rany. Kim on tutaj właściwie jest?- Warto było znać jego, imię prawda? Może przy odrobinie szczęścia nie była to jednorazowa pomoc.
-Och, masz na myśli Rassela? Więc, jak już wiesz, to jakby nasz medyk, ale leczy tylko tych z kręgu, bo też do niego należy- Medyk? Tylko? Coś mi się tu nie do końca zgadza.
-Ale tego dnia, gdy mnie tu przywieziono pamiętam, że mnie śledził. Myślałem, że jest jakimś szpiegiem czy coś?-
-Bystry  z ciebie dzieciak, co? Nie powinieneś się tym chwalić za bardzo. W tych kręgach, to raczej niebezpieczna umiejętność, która nie zawsze jest mile widziana. Ale tak, masz rację czasem też jest szpiegiem. W dodatku najlepszym z najlepszych. Jeśli porządnie przyłoży się do pracy, to nikt nie jest w stanie go wykryć. Jest, jak taki nasz lisek, który przemknie się wszędzie. Na nieszczęście przykłada się tylko wtedy jak zleci mu to sam Izaku- O właśnie skoro już o nim wspomniał. Warto było by wiedzieć conieco o blond skurwysynie. Chociażby po to, by móc go unikać.
- Izaku, opowiedz mi coś o nim-
I w tym momencie zapadła cisza. Czułem na sobie wrogi i niebezpieczny wzrok obydwu panów.
Czyżbym trafił na zakazany temat?
Jak to się mówi, ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Chyba coś w tym jest.

CDN…

2 komentarze:

  1. Hejka, hejka,
    wspaniały rozdział, co już jest w elicie, ciekawe, bardzo ciekawie... nie stać na środku haha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, chwila... chwila... on już w elicie,  jest bardzo ciekawe... nie stać na środku bez ochrony haha
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń