Czułem się paskudnie po kolejnej nocy z Izaku.
Tym razem było jakoś gorzej niż poprzednio.
Byłem o wiele bardziej wyczerpany, nie tylko fizycznie, ale
i psychicznie.
Powoli otworzyłem oczy. Nawet one wydawały się cięższe niż zwykle.
W momencie, gdy dostrzegłem Rassela nachylonego tuż nade mną
aż podskoczyłem z wrażenia. Co niestety przypłaciłem głośnym jękiem bólu.
Spojrzałem na niego kompletnie zdezorientowany, a on po
prostu przyglądał mi się jakby szukając czegoś.
-Wstałeś. Jak się czujesz?- Zmrużył oczy mierząc mnie
uważnym spojrzeniem. O co mu chodzi?
- D-dobrze. Emmm, Czemu pytasz?- Jego zachowanie kompletnie
zbiło mnie z tropu. Od kiedy to on się o mnie martwi?
-Dobrze?- Zmarszczył brwi, jakbym wygadywał jakieś głupstwa
– Na pewno?- Dopytywał się, jakbym naprawdę miał go okłamać. A niby, po co?
-Znaczy, no trochę mnie bolą mięśnie i …i tyłek, ale to nic-
Wybełkotałem lekko zawstydzony, kompletnie nie wiedząc, o co mu chodzi. Co on
się tak dopytuje?
-No właśnie nie takie nic. Masz dzisiaj nie wychodzić z
łóżka, rozumiesz?!- Rzucił mi ostre spojrzenie i zaczął przestawiać i pakować jakieś
mazidła i buteleczki stojące na moim stoliku.
I co i tyle? Jak to mam zostać w łóżku? A od kiedy on mi
rozkazuje?
-Ale, o co chodzi? Co ty tutaj robisz?- Wywrócił tylko
oczami, jakby miał do czynienia z kłopotliwym przedszkolakiem. Jednak mnie
jakoś to nie zraża niech sobie myśli co chce, ale ja i tak się dowiem co tutaj
się dzieje.
-Słuchaj miałeś gorączkę. Miałem się tobą zająć, to tyle-
Uciął krótko, najwyraźniej nie mając zamiaru odpowiadać na więcej moich pytań.
Niestety mnie taka odpowiedz nie za bardzo satysfakcjonuje.
-Skąd wiedziałeś, że mam gorączkę? O czym ty mówisz? Możesz
mi to wyjaśnić- Warknąłem do niego niezbyt przyjaźnie, ale miałem już dość
zbywania mnie głupimi półsłówkami. Oczywiście Rassel westchnął
zniecierpliwiony, ale w końcu odwrócił się w moją stronę.
-Izaku kazał mi się tobą zająć, bo zasłabłeś gdzieś w
korytarzu i Felix cię znalazł. Tym razem niestety Izaku trochę przesadził i
jest bardzo nerwowy z tego powodu. Więc, proszę zrób mi przysługę i nie wyłaź
dzisiaj z wyrka dla swojego własnego dobra. Zrozumiałeś? A teraz żegnam- Po prostu wstał i już go nie było.
Co on za głupoty gada?
Ja zasłabłem? Kiedy?.
Nie pamiętam w ogóle tego momentu, chociaż to całkiem
możliwe. Przecież byłem kompletnie wykończony. Jednak najdziwniejsze jest to, że
akurat Felix mnie znalazł. Pamiętam tylko, że z nim rozmawiałem i mówił mi jakieś
dziwne rzeczy, że jestem do kogoś podobny i tak dalej…
Nie mówcie mi, że po tym wszystkim mnie śledził? Nie ufał mi
czy co? Chociaż akurat to mnie nie dziwni, przecież w końcu on nie ufał nikomu.
Jedno wiem na pewno, Izaku tym razem naprawdę przesadził.
Przysięgam, że będę go unikał jak ognia. Jak tylko go zobaczę, to powiem mu
jakim to wielkim dupkiem jest.
A co? Niech sobie nie myśli, że może mnie używać jak taniej dziwki.
Bo nie może!
Ale zapomnijmy już o tym. Przynajmniej ja wolałbym zapomnieć
i kompletnie wymazać sobie z pamięci te dwie koszmarne noce spędzony w jego
łóżku. Prawdziwa nocna mara.
Nie rozumiem go, czemu kara mnie akurat w ten sposób? Co on jakiś
niewyżyty seksualnie jest?
Chociaż bardziej powiedział bym, że on jest po prostu chory
na umyśle i tyle. Bo kto normalny traktuje innego człowieka niemal na tym samym
poziomie co psa, albo i jeszcze gorzej? Nikt, no właśnie.
Samo myślenie o blondynie, sprawia, że mam gęsią skórkę. Ten
drań powinien zapłacić, za wszystko, co mi zrobił. Zemszczę się na nim. Jeszcze
nie wiem jak, ale to zrobię.
Na pewno ma w swoich kartach przeszłości, jakieś nieczyste
interesy a może i coś więcej.
Jeśli będzie trzeba to dokopie się do jego najgorszych
brudów i będę go szantażował. Na pewno znajdzie się jakiś haczyk, dzięki
któremu będę mógł wreszcie mieć z nim spokój.
Wystarczy tylko popytać odpowiednich ludzi.
Niestety nikt nie chce mi nic zdradzić. Spryciarz, pewnie
specjalnie wszystko ukartował, po to tylko, żebym niczego nie wiedział. Ale ja
ci się nie dam draniu zobaczysz jeszcze pożałujesz, że ze mną zadarłeś. Zobaczysz
odegram się na tobie z wielkim hukiem.
Tylko, kogo by tutaj zapytać? Właściwie jedynie Felixa nie
pytałem, chociaż sam nie jestem do końca pewny czy w ogóle chce.
Chociaż wczoraj, właśnie dzięki niemu dowiedziałem się
kolejnych nowości. Może warto spróbować. W najgorszym wypadku ten
niezrównoważony czarny typek ze sztyletem w kieszeni zabije mnie. I tyle.
Przynajmniej będę wolny od tego całego bajzlu.
Rassel zabronił mi ruszać mojego szanownego zadka z wyrka,
ale od kiedy ja go słucha?
No właśnie… od nigdy.
Tak więc podniosłem się z łóżka i spróbowałem stanąć, choć z
niemałą trudnością. Tyłek ciągle jeszcze bolał, ale chyba bardziej męczyły mnie
wszystkie siniaki i obicia. No i oczywiście gorączka, którą chyba wciąż miałem,
bo jakoś dziwnie się czułem.
Mimo wszystko postanowienia nie zmienię.
Idę szukać Felix, albo kogoś kto udzieliłby mi jakichkolwiek,
bardziej szczegółowych informacji o blondynie.
A więc już wiem gdzie mam iść, do biblioteki.
Na pewno ktoś się tam znajdzie. Chociaż liczę na to, że tym
kimś nie będzie Shin. Po ostatnim razie wolałbym go unikać, kto wie jakie
jeszcze podstępne chwyty ta bestia ma w zanadrzu?
Jakąś chwilę potem wszedłem do biblioteki koślawym krokiem.
Wszystko mnie bolało.
Chyba już wiem, czemu Rassel zabronił mi się gdziekolwiek ruszać.
Taki krótki spacerek, a ja ledwo stałem na nogach ze
zmęczenia. Naprawdę to życie jest do dupy, a wszyscy mi mówili, że dorastanie i
bycie młodym jest takie fajne. Gówno prawda, niech się ze mną zamienią to
zobaczymy, czy faktycznie jest tak fajnie.
Jak tylko zobaczyłem wielgachne regały ze stertą książek, od
razu zacząłem szukać jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym chwilę odpocząć.
Jak tylko dostrzegłem czerwone sofy, to od razu ruszyłem w
ich kierunku, żeby się wygodnie rozłożyć na jednej. Dopiero, kiedy byłem już
prawie przy niej zauważyłem, że Felix leży sobie rozłożony w finezyjnej pozie
na największej sofie i w dodatku czyta jakąś książkę. Ale najważniejsze było
to, że ON zajął MOJE miejsce.
Mówi się trudno.
W sumie w życiu bym się go tutaj nie spodziewał. No wiem, że
to pomieszczenie jest dla wszystkich, ale tak jakoś…No pomyślcie Felix i
książki, nie to nawet nie pasuje.
Wyłożyłem się na fotelu tuż naprzeciwko niego i gapiłem się
na czarnowłosego. Może i to mało grzeczne, ale teraz mam jakoś wszystko w
dupie. W końcu no hej, to ja tutaj jestem ten cierpiący nie?
Felixowi chyba jednak to nie przeszkadzało, bo dalej czytał
swoją książkę, nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem.
-Lepiej, żeby Rassel cię tutaj nie zobaczył. Nie lubi, kiedy
ktoś nie szanuje jego pracy- Felix burknął coś z nad książki. To chyba było do
mnie, ale pewności nie mam.
Rassel… taaa.
Wolałbym, żeby mnie tutaj jednak nie zobaczył, ale co tam i
tak nie mam siły by wrócić do pokoju.
Powinienem mu chyba w końcu podziękować, w sumie dzięki
niemu na razie żyje. No, jako tako, ale żyje.
-Nie będzie wiedział, jak mu nie powiesz- Spojrzałem na
czarnowłosego spod byka. Wolałbym, by nie doniósł żadnych rewelacji Rasselowi.
Pewnie wtedy on doniósłby cholernemu Izaku, a ja znowu miałbym kłopoty. Jak
zawsze.
Felix ciągle siedział cicho. Zupełnie jakby mnie tutaj nie
było. Jestem ciekaw, co on sobie tam myśli w tej swojej zwichrowanej główce.
W sumie jakaś dziwna ta cała sytuacja.
Jestem tutaj dopiero drugi raz. Poprzednim razem odbyła się tutaj
moja dość dziwna rozmowa z Shinem. A Felix stal za drzwiami i wszystko słyszał,
każde jedno słowo.
Jakoś ciężko mi siedzieć cicho koło niego z tą świadomością
Jestem bardzo ciekaw ile on wie?
-Felix, powiedz mi coś o Shinie - No proszę, przynajmniej na
te słowa jakoś zareagował. O ile podniesienie na mnie wzroku znad książki można
nazwać reakcją.
-Czemu miałbym cokolwiek ci mówić?- Czy mi się wydaje, czy
to zabrzmiało bardziej jak może coś ci powiem niż nie ma mowy?
-No nie wiem. A powiesz?- Taaa, nie ma jak plan doskonały.
-Podaj mi dobry powód, dla którego miałbym ci cokolwiek powiedzieć,
a może się zastanowię- Spojrzał na mnie spod zmrużonych oczu, jakbym miał go w
jakikolwiek sposób oszukać. Taaa, jakbym w ogóle potrafił. To oni są krętaczami
i oszustami pierwszej ligi, a nie ja.
- Słyszałeś ostatnio nasza rozmowę, mam racje? To co mówił
Shin, było troszkę dziwne. Może jakbym coś o nim wiedział, to wtedy
zrozumiałbym jakikolwiek sens tego wszystkiego?- Powiedziałem, na końcu niemal
z nadzieją w głosie. Ciekawe czy to łyknie?
-Proponuje wymianę informacji. Ja powiem ci to, co chcesz
wiedzieć, a ty odpowiesz na moje pytanie- Odłożył w końcu tą przeklęta książkę
na bok i odwrócił się w moją stronę. Teraz siedzieliśmy niemal twarzą w twarz.
Powiem wam, że to dość przerażające patrzeć w jego kompletnie czarne oczy tak
bezpośrednio. Czuje się tak, jakby miały mnie zaraz wciągnąć w swoja bezdenną
otchłań.
-Dobra odpowiem, na co chcesz- W sumie nie wiem, o co on
może mnie zapytać, ale nie sądzę, by było to coś strasznego. Przecież on mnie
nawet nie zna.
-Świetnie, to co chcesz wiedzieć?- Znowu mnie zignorował i
wyłożył się wygodnie na sofie, zamykając oczy. Co za koleś…
-Nie boisz się, że cię oszukam?- Właściwie to trochę
podejrzane. Przecież mogę od niego wyciągnąć informację a potem wcale nie odpowiedzieć
na jego pytanie. I co wtedy zrobi? Zostanie z niczym a ja będę miał to czego
chce.
Jednak moje pytanie wywołało jedynie jego śmiech. Posłał mi
kpiące spojrzenie i parsknął, jakbym właśnie opowiedział niezły dowcip.
- Jakbyś ty w ogóle był w stanie mnie oszukać. Daj spokój,
za kogo ty mnie masz? Przecież mógłbym cię zabić, zanim w ogóle byś o tym
pomyślał- W sumie racja. Nie musi mi o tym przypominać. Dobrze wiem, że ten
idiota zdolny jest zrobić wszystko.
-To powiedz mi coś o Shinie, kim tutaj jest i tak dalej?- Westchnął,
jakby zdradzanie wszelkich informacji dużo go kosztowało. Jednak mimo niechęci zaczął
mówić.
-Shin to zastępca Izaku. Zajmuje się finansami naszej
organizacji. W zewnętrznym świecie boją się go jak ognia, bo jest cholernie
mściwy. Czasem zachowuje się tak, jakby w ogóle nie posiadał żadnych uczuć. Ale
to nawet dobrze, w końcu jest zabójcą. Zresztą ty chyba cos o tym wiesz- Posłał
mi tak rozbawione spojrzenie, że aż się wzdrygnąłem. On to robi specjalnie!- To
również nasz informator. Dowie się wszystkiego, chociażby za cenę czyjegoś
życia. Taki już jest. W dużej mierze dzięki niemu nasza organizacja jest
dzisiaj tym, czym jest- Zakończył swój wywód patrząc na mnie uważnie. A ja
oczywiście siedziałem kompletnie skamieniały. Wiedziałem, że Shin z pewnością
nie jest rozrywkowym gościem, ale teraz naprawdę jakoś wygląda o wiele bardziej
przerażająco z mojej perspektywy. Całkiem nieźle się dobrali z blondynem. Dwóch
szaleńców, rządnych krwi.
-Mam jeszcze jedno pytanie. Czemu Shin jest tak wrogo do
mnie nastawiony? Przecież nic nie zrobiłem?- Spojrzałem na Felix niemal z
pretensją. Jakoś czułem, że on też mi nie ufa. A teraz nawet mimo wyjaśnień
czarnowłosego wciąż nie potrafiłem zrozumieć, czemu obwinia mnie za coś, czego
nie zrobiłem?
-Cóż…- Felix przez chwilę parzył na mnie wahając się chyba,
czy powinien mi mówić cokolwiek więcej- Shin nie ufa żadnemu nowemu. Pewnego
dnia pojawił się tutaj ktoś, kto postawił organizację niemal na granicy
rozpadu. Izkau wtedy był kompletnie nie do życia i Shin musiał wszystkim zająć
się sam. Podniósł naszą organizację i odbudował wszystko od nowa. Dlatego teraz
boi się, że historia się powtórzy tym razem z tobą. A teraz koniec. Już więcej
nie dowiesz się ode mnie nic. I tak za dużo ci powiedziałem- Posłał mi
ostrzegawcze spojrzenie. Chyba chciał mi dać do zrozumienia, że mam tą wiedze
zachować dla siebie i nie beblać jęzorem. I dobrze, niby komu miałbym powtórzyć
coś takiego?
-Teraz moja kolej- Chwilę zastanawiał się jak ma zacząć –
Faktycznie słyszałem waszą rozmowę i po niej nasuwa mi się jedno pytanie. Jak
to się stało, że tutaj trafiłeś? – Z wrażenia, prawie spadłem z fotela. Dobra
akurat takiego pytania się nie spodziewałem.
-No jak to jak przecież to ty mnie tutaj przytachałeś-
Zaśmiałem się nerwowo. Kurde, chyba nie chodzi mu o moją wpadkę z Izaku. To
zbyt żenujące, żebym się do tego przyznał.
-Nie żartuj sobie. Doskonale wiesz, o co mi chodzi. Myślisz,
że Izaku tak bez powodu każe mi kogoś śledzić i uprowadzić?- Posłał mi ostre
spojrzenie i warknął na mnie. On naprawdę nie żartuje.
-Dobra, ale to takie żenujące- Poczułem, jak zacząłem się
czerwienic. Jak tak teraz sobie pomyślę, to moja głupota czasem nie ma granic.
Felix uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się wredny
uśmieszek. Już ja wiem, co on tam sobie wyobraża.
-Siedziałem sobie na ławce, koło jakiejś restauracji. No i
wtedy przyszedł tam Izaku. Palił papierosa, więc kazałem mu odejść, a on dmuchnął
mi dymem prosto w twarz. Więc wtedy… no… wyrwałem mu papierosa połamałem na pół
i wrzuciłem za marynarkę- Boże chyba zaraz zapadnę się pod ziemie. Patrząc na
to teraz to faktycznie było odważne posunięcie.
Odważne?… bez jaj teraz w życiu nawet bym nie pomyślał o czymś
podobnym. Achhh, dlaczego nikt mnie wtedy nie powstrzymał?
Patrzyłem z zażenowaniem na Felixa. Uniósł brwi i aż
otworzył usta z wrażenia. Chyba chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie przytkał
sobie ręką usta powstrzymując parsknięcie. Tak, tak też dziwie się swojej
głupocie. W końcu pokręcił głową i z wielkim bananem na twarzy zaczął mi się
przyglądać.
-Chcesz mi powiedzieć, że w tak kretyński sposób podpadłeś
jednemu z najniebezpieczniejszych zabójców w tym mieście?- Przetarł ręką twarz
chyba nie mogąc uwierzyć w moją głupotę. No co? Skąd ja niby miałem wiedzieć,
że to jakiś tam zabójca? No fakt, kto normalny chodzi w eleganckim garniturze w
środku dnia po ulicy?
Achhh, no co chcecie? Miałem kryzys nie zwracałem uwago na
takie pierdoły.
-Och daj spokój. Nie mów nic więcej- Skryłem twarz w rękach
i miałem ochotę po prostu zniknąć. Boże co za wstyd.
-W takim razie mam jeszcze jedno pytanie. Czemu błąkałeś się
po mieście?- Tym zaskoczył mnie chyba jeszcze bardziej. A wiec zauważył? Oczywiście
przecież z pewnością śledził mnie dłuższy czas.
Poczułem dziwną falę żalu, która objęła moje myśli.
Wspomnienia o ciotce i o domu powróciły do mnie. Mimo, że przecież sam od niej
uciekłem, to teraz brakowało mi jej w jakiś dziwny pokręconym sposób. Nie wiedziałem
co z nią, ani, czy żyje? Czy żaden klient nie zrobił jej krzywdy? Czy ma
pieniądze na życie? …Pytania piętrzyły się w mojej głowie niczym góra lodowa. A
najsmutniejsze było to, że na żadne z nich nie znałem odpowiedzi.
-Ja…uciekłem z domu. Chciałem znaleźć mieszkanie i jakąś
prace- Odpowiedziałem nieco smutno. Wtedy wydawało mi się to najlepszym
rozwiązaniem, a teraz nie byłem tego już tak pewny.
-Rodzice ci przeszkadzali?- Zapytał Felix niemal z drwiną w
głosie.
-Nie. Moi rodzice nie żyją. Mieszkałem z ciotką- Uciekłem
wzrokiem od czarnowłosego. Ten wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że nie
mogłem wytrzymać tego spojrzenia. Dziwnie się czułem pod jego presja. Zupełnie,
jakbym rozmawiał z własnym sumieniem.
-Więc sam mieszkałeś z ciotka?- Dopytywał się. Wiedziałem,
że chce ze mnie po prostu wyciągnąć jakieś informacje, ale czułem, że jeśli
nikomu nie powiem to po prostu zwariuje.
Co za ironia, mój znienawidzony sukinsyn stał się
powiernikiem moich myśli. O losie!
-Nie, na początku mieszkałem tam ze starszym bratem. Ale
pewnego dnia powiedział, że odchodzi na jakiś czas, ale już nigdy nie wrócił-
Zagryzłem wargi powstrzymując łzy, które jakoś same napłynęły mi do oczu.
Wspomnienia o bracie bolały najbardziej. Nawet nie wiedziałem, gdzie jest? Czy
w ogóle jeszcze żyje, a może ktoś zakopał go pod jakimś mostem?
-To przykre jak się nazywał?- Zapytał z dziwną ciekawością w
głosie.
-Kaoru…Kaoru Hayate- Na te słowa Felix momentalnie zerwał
się z sofy. Stanął przede mną jakby osłupiały. A mimo to widziałem, jak jego
szczęka drży a pięści zaciskają się mocno. Wtuliłem się bardziej w fotel
przestraszony. O co mu chodzi?
-Hayate, co? Nie znam, ale nie powinieneś więcej o tym
wspominać- Jego głos nie wydawał się wściekły, ale oczy patrzyły na mnie jakby,
kompletnie wyprane z wszelkich uczuć – Zatrzymam tą wiedzę dla siebie, ale nie
mów o tym więcej, inaczej może dojść do jakiegoś nieporozumienia- Zaraz potem
odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia. Co z nim? Co to było? Jestem
ciekaw, co go tak wzburzyło w imieniu mojego brata?
W końcu jednak zatrzymał się tuż przy drzwiach. Przez chwile
stał tak nic nie robiąc
-Shon?- Spojrzał na mnie przez ramię- Do dzisiaj tak samo
jak Shin miałem ochotę cię zabić. Nie ufałem ci ani trochę. Do dzisiaj, w sumie
to miałeś szczęście. Niestety Shin ciągle cię nie lubi. Więc uważaj na swoje
plecy, rozumiesz- Posłał mi figlarny, łobuzerski uśmiech i wyszedł z
biblioteki.
To znaczy, że on przez ten cały czas chciał mnie zabić?
Co za cholerny dupek …!
A mimo to, jakoś go polubiłem. W jakiś dziwny pokrętny i
niezrozumiały dla mnie sposób. Ten jego dupiaty charakter wcale nie jest taki
zły.
Zostaniemy kumplami... ?
Nieeeeee, nigdy nie ma szans, zbyt wiele nas różni.
Chociaż może pewnego dnia, kto wie?...
CDN…
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Russel się pewnie wścieknie jak zastanie go w bibliotece, a rozmowa z Felixem, no nawet miła, ale mam wrażenie że to jego brat albo doprowadził do ruiny organizację, albo jest członkiem innej wrogiej organizacji, ale skłaniam się do pierwszej opcji...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Russel się pewnie wścieknie jak zastanie go w bibliotece, rozmowa z Felixem, no nawet miła, ale mam wrażenie że to jego brat albo doprowadził do ruiny organizacje albo jest członkiem innej wrogiej organizacji ale sklaniam sie do tej pierwszej opcji...
Dużo weny życzę..
Pozdrawiam serdecznie Zośka