Po raz kolejny dzisiejszego dnia zadaje sobie jedno pytanie…
po jaką cholerę ja się godziłem na zostanie, wspaniała „księżniczką” Izaku?
Dręczy mnie to odkąd wróciłem z tego, niby miłego śniadanka,
które niby miało być nagrodą, a okazało się jedną wielką pułapką. Wiedziałem,
że tak będzie. Z tymi wszystkimi durnymi zabójcami zawsze jest tak samo. Mówią
jedno, a robią drugie.
Chyba potrzebuję instrukcji obsługi lub jakiegoś
przewodnika. W dodatku cholernie dobrego, bo zaczynam się gubić powoli w
myślach blondyna. Właściwie, po jaką cholerę mnie w ogóle pytał? Przecież mógł
mi kazać zrobić to czy tamto, albo zakazać. W końcu jak sam stwierdził to ON
tutaj rządzi.
Tylko nie wciskajcie mi kitu, że chciał dać mi odrobinę swobody. Życie, albo bycie kochankiem z przymusu. Naprawdę niesamowity wybór, jego dobroć wręcz mnie zadziwia. Prędzej uwierzę w to, że był to jego doskonale uknuty plan pozbawienia mnie wszelkich resztek godności. Zresztą jakoś nie wydaje mi się, żeby naprawdę miał zamiar mnie zabić nawet, gdybym się nie zgodził.
Tylko nie wciskajcie mi kitu, że chciał dać mi odrobinę swobody. Życie, albo bycie kochankiem z przymusu. Naprawdę niesamowity wybór, jego dobroć wręcz mnie zadziwia. Prędzej uwierzę w to, że był to jego doskonale uknuty plan pozbawienia mnie wszelkich resztek godności. Zresztą jakoś nie wydaje mi się, żeby naprawdę miał zamiar mnie zabić nawet, gdybym się nie zgodził.
Prędzej zamknąłby mnie w jakichś lochach i trzymał, jako
niewolnika na seksualne zachcianki. To było by bardzo w jego stylu.
Cholera, i co ja mam teraz zrobić?
Tak wiem, mam jakieś dziwne uczucie dejavu. Odkąd jestem w
tym miejscu wciąż zadaje sobie te same pytania, a odpowiedzi jak nie było tak
nie ma.
Boże, za jakie grzechy ja musze cierpieć takie męki?
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Jak niby ma wyglądać moje
życie jako księżniczka? Mam nadzieję, że blondyn nie każę mi się wciskać w
różowe kiecki… hahaha to by było śmieszne… hahaha… dobra to wcale nie jest
zabawne. Znając jego popapraną psychikę wszystko jest możliwe. A tego oczywiście
nie mam zamiaru robić. Ani mi się śni. Nie jestem jakimś transseksualista, żeby
ubierać się w babskie fatałaszki. Może mam sobie jeszcze malować paznokcie i depilować
nogi? Brrrr…
Aż mnie ciarki przeszły na samą myśl. Ja mogę naprawdę dużo
znieść, ale to już wykracza poza wszelkie normy. W końcu jestem facetem jakby
nie było, do cholery!
Mam nadzieje, że ograniczy się do krótkiego seksu raz na
jakiś czas, chociaż tego też wolałbym uniknąć.
Właściwie wolałbym być daleko stąd i w ogóle nie podejmować
takich decyzji. Czuję się jakbym z jednej skrajności popadał w drugą. Najpierw
obiecałem sobie, że w życiu nie pójdę z blondynem na żaden układ, a teraz co?
Wybieram seks z nim zamiast śmierci. Może i faktycznie pod presją innych
argumentów, ale jednak. To co zrobił mi pierwszego dnia jest nie do przyjęcia,
upokorzył mnie i siłą odebrał mi moją godność.
Choć właściwie ostatnim razem potraktował mnie całkiem
delikatnie, było właściwie… przyjemnie. Nawet bardzo… ale to nie znaczy, że
zgadzam się na takie postępowanie! Co to, to nie. Chociaż raz na jakiś czas…
Nie, nie, nie… czy mi już całkiem odbiło? Czy ja w ogóle
zastanawiam się nad tym, co mówię? Co to miało być „raz na jakiś czas”?
Zaczynam brzmieć, jak prawdziwa dziwka. Co ten człowiek wyrabia z moją
psychiką?! Boże widzisz i nie grzmisz.
Westchnąłem dalej wpatrując się w sufit.
Zdaje się, że Izaku mówił coś jeszcze o tym, że zwiększą mi
się „prawa”. Jestem ciekaw, co to znaczy? Czy nie powiedział też, że będę mógł
chodzić miedzy piętrami? Chyba tak, o ile dobrze pamiętam. Przynajmniej w ten
sposób będę miał szansę dowiedzieć się czegoś więcej. Kto wie, może znajdę
jakiegoś naiwniaka ze zbyt długim jęzorem? Wtedy byłby to przynajmniej jakiś
plus tej całej, dziwnej sytuacji.
…
Czy on czasem nie wspomniał czegoś o jakichś balach?
Choć chyba wole nie wiedzieć, co miał przez to na myśli.
Jeszcze wyjdzie, że naprawdę będę musiał przebierać się w te kiecki. Albo
jeszcze gorzej, każe mi ze sobą tańczyć… nie matko jedyna, nie każcie mi sobie
tego wyobrażać.
Zaczerwieniłem się już na samą myśl o tak zawstydzającej
czynności. Ja, blondyn, romantyczny taniec i cała sala ludzi wokół nas.
Nigdyyyy!
W pewnym momencie usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
Uniosłem się z łóżka nie całkiem pewny, czy czasem mi się tylko nie zdawało.
Nie spodziewałem się wizyty nikogo.
Przez chwilę siedziałem wpatrując się w drzwi, gdy w końcu
ponownie usłyszałem pukanie.
Wstałem z lóżka i dość niepewnie odchyliłem drzwi. Zajrzałem
przez szczelinę. Na zewnątrz stał niegroźnie wyglądający mężczyzna, miło
uśmiechający się do mnie.
Mimo wszystko nie zawadzi ostrożności.
Otwarłem drzwi na oścież uważnie przyglądając się obcemu.
-Witam. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam- Uśmiechnął się
ciepło z nieco zakłopotaną miną.
-Nie, nie przeszkadzasz. O co chodzi?- Zapytałem chyba nieco
zbyt podejrzliwie, bo mężczyzna cofnął się o krok. Ciekawe czy to blondyn go
przysłał? Jeśli tak, to nie mam zamiaru go słuchać.
Nagle ukłonił mi się niezwykle nisko.
-Chciałem bardzo podziękować za to, że stanął pan w mojej
obronie. Nie spodziewałem się, że kogoś obchodzi moje życie, ale jestem
niezmiernie wdzięczny. Bardzo dziękuję za okazanie mi tak wielkiej łaski. W
dodatku naraził pan własne życie sprzeciwiając się panu Hayate. Jestem pańskim
dozgonnym dłużnikiem- Zszokowany prawie przewróciłem się w drzwiach. Musiałem złapać
się futryny, by ogarnąć jakoś wszystkie te piękne słowa. O czym on mówił? Coś musiało
mu się pomylić. Przecież ja nie jestem żadnym bohaterem. W dodatku tchórz ze
mnie i nie narażam życia, więc to naprawdę chyba jakaś wielka pomyłka. Nie
przypomina sobie, bym kogoś uratował w ciągu… całego swojego, marnego życia.
Chyba, że…
Podszedłem szybko do mężczyzny unosząc jego twarz, by
przyjrzeć jej się dokładnie. Nie możliwe. To był ten sam chłopak, którego wtedy
Izaku chciał zakatować na śmierć. I ja, no chyba faktycznie go wtedy
uratowałem.
Mężczyzna przez chwile wpatrywał się we mnie nie mniej
zaskoczony niż ja. W końcu puściłem jego twarz, a on odsunął się ode mnie.
-To ty… z wtedy. Nie poznałem cię. Jak twoje razy?-
Zapytałem w końcu po chwili milczenia. Uważnie zlustrowałem mężczyznę doszukując
się poważniejszych obrażeń, ukrytych pod ubraniem. Chyba nie miał nic złamanego.
Właściwie wyglądał lepiej, dużo lepiej niż wtedy.
Jedynie jego twarz była nieco zbyt blada i zadrapana w paru
miejscach. Nie wspominając o siniakach, które już lekko rysowały się pod jego
skórą.
Mimo wszystko poczułem
w sobie coś na kształt… szczęścia, a może ulgi? Sam nie wiem. Po prostu
cieszyłem się, że żyje, że Izaku nie skrzywdził go poważniej.
-Myślę, że już jest lepiej. Poza tym, to nic poważnego.
Gdyby pan Orichara naprawdę chciał mnie skrzywdzić, pewnie już byłbym martwy- Uśmiechnął
się do mnie szczerze. Podziwiam tego gościa. Blondyn znęcał się nad nim, bił
go, a ten wciąż potrafi o nim mówić z szacunkiem, który nie wiem czy w ogóle
należał się tej gnidzie.
-Możliwe- Przyznałem w końcu spuszczając głowę. W takich
chwilach mam wielka ochotę pobiec prosto do blondyna i wygarnąć mu, jakim to
bezwzględnym dupkiem jest. A ja mam być kochankiem tego… potwora. Zacznę chyba
myśleć o zabiciu go w łóżku…
-Czy mógłbym mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę?- W końcu
zapytał mężczyzna lekko uśmiechając się do mnie.
-Jasne- Odwzajemniłem uśmiech. Było mi go żal, więc z wielką chęcią pomogę mu w każdej sprawie, cokolwiek by to nie było.
-Jasne- Odwzajemniłem uśmiech. Było mi go żal, więc z wielką chęcią pomogę mu w każdej sprawie, cokolwiek by to nie było.
-Chciałbym byś poszedł ze mną do pana Orichary. Musze go
przeprosić za swoje zachowanie. Czy mógłbyś mi towarzyszyć?- Skłonił się przede
mną po raz drugi.
Mimowolnie cofnąłem się słysząc ta prośbę. Cóż… mówiłem, że
zrobię wszystko, ale własnowolne pakowanie się w łapska blondyna raczej nie należało
do najwspanialszych pomysłów.
-Emmm, cóż nie sądzisz, że go to rozzłości, czy coś?-
Spróbowałem się z tego jakoś wykręcić. Kurcze głupio mi było tak po prostu mu
odmówić, ale naprawdę nie chciałem znowu widzieć tej straszliwej gęby.
-Proszę mi wybaczyć tą egoistyczną prośbę, ale jeśli
będziesz w pobliżu myślę, że pan Orichara mnie wysłucha. Bardzo proszę, tak z pewnością
poczuję się pewniej- Dodał żarliwie kłaniając się jeszcze niżej.
Coś nie chce mi się wierzyć w to, że moja obecność wywoła
jakąkolwiek łagodniejszą reakcję blondyna. A jeśli już to z pewnością
przeciwną. Czy on czasem nie groził mi, że zabije tego chłopaka na moich
oczach? Zdaje się, że tak…
Mimo swojej niechęci po chwili milczenia z lekkim
westchnieniem, w końcu zgodziłem się pójść.
-Dobrze pójdę z tobą, ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele po
mnie- Zastrzegłem od razu patrząc na niego posępnie.
-Dziękuje- Znów się uśmiechnął zaczynając iść w stronę
wielkiego pokoju, w którym zwykle przesiadywał blondyn. Podążałem za nim. Sam
nie do końca pamiętałem jeszcze układ korytarzy.
W ogóle nie podoba mi się ten pomysł. Cholera Izaku znowu
mnie zabije.
Chociaż czy czasem nie powiedział, że jako jego księżniczka
mam większe prawa? Ciekawe czy zaliczało się do nich bezczynne łażenie z jego
poddanymi i wspieranie ich w rozmowach z nim.
Cholera… przez tego idiotę sam zacząłem nazywać siebie
księżniczką.
Samo jakoś tak mi się nasunęło, no. Choć chyba lepsze to niż
dziwka na zawołanie.
Aż nie wierzę, że z własnej woli idę do pokoju Izaku. To przecież
wbrew logice, wbrew mojej logice, do cholery!
Ukradkiem spojrzałem na mężczyznę, który szedł kawałek
przede mną. Utykał na jedną nogę. Więc jednak nie odzyskał do końca sił. A
raczej dopiero zaczął je odzyskiwać. W końcu był tak pobity, że nie był w stanie
się poruszać o własnych siłach. Pewnie nawet teraz czuje ból. Coś mi się wydaje,
że ledwie dzisiaj rano zwlekł się z łóżka. A mimo to pierwsze, co zrobił to
przyszedł mi podziękować, a teraz idzie przeprosić Izaku.
Na samą myśl o tym uśmiech mimowolnie wkradł mi się na usta.
Blondyn naprawdę miał szczęście, mając takich podwładnych.
Nawet ból nie powstrzyma go przed pójściem prosto w paszczę
lwa. A przecież nawet nie wie, jak jego wizytę przyjmie blondyn. Równie dobrze
ponownie może spróbować go uderzyć, ale ja na to nie pozwolę! Już raz
postawiłem się temu kretynowi, więc i teraz tak zrobię. Oczywiście tylko, jeśli
zajdzie taka potrzeba.
Nim się obejrzałem staliśmy już przed wielkimi białymi
drzwiami. Mężczyzna westchnął prostując plecy. Z niemałym trudem nacisnął na
wielką żelazną klamkę i przepchnął ogromne drzwi, które skrzypnęły złowrogo.
Podążyłem tuż za nim, choć szczerze nie miałem w sobie tyle odwagi,
co mój towarzysz. Skuliłem się lekko niechętnie spoglądając w stronę wielkiego
fotela. Jak zwykle król lew siedział na swoim tronie przeglądając stosy
papierków. Zauważając łaskawie nasze przybycie odłożył dokumenty na stół patrząc
na mnie tymi zimnymi oczyma.
-Nie spodziewałem się was dzisiaj- Uciął chłodno, przenosząc
wzrok na mężczyznę stojącego jakieś dwa metry przed nim. Był tak arogancki, że
już żałowałem przyjścia tutaj.
-Jasper…- Zaczął, ale przerwał natychmiast widząc, jak mężczyzna
rzuca się na kolana. Także spojrzałem na niego kompletnie zszokowany. Co on wyrabiał?
-Panie Orichara przyszedłem by przeprosić za swoje karygodne
zachowanie. Coś takiego w ogóle nie powinno się zdarzyć. Proszę mi wybaczyć tą
haniebną pomyłkę. Dałem się przekupić dwóm obcym ludziom, którym w ogóle nie
powinienem ufać. Proszę mi wybaczyć tą słabość. Obiecuję, że więcej to się nie
powtórzy. Proszę dać mi drugą szanse- Zapał i żywość z jaką wypowiadał
wszystkie te słowa dotknęły nawet mnie. W jego głosie było słychać autentyczną
skruchę, bez nawet cienia sztuczności. Naprawdę żałował tej zdrady. W jego
słowach było tyle pokory…
Spojrzałem na
blondyna, który wciąż siedział nieruchomo wpatrując się uważnie w klęczącego
szatyna. Nie mogę uwierzyć, że ktoś tak bezwstydny i bezuczuciowy ma pod sobą
tak lojalnych podwładnych. To było po prostu niesprawiedliwe. Nie zasługiwał na
kogoś, kto szanował go tak bardzo, jak ten mężczyzna. Po prostu nie zasługiwał.
Za to co mu zrobił. To on powinien teraz przepraszać.
Serce zakuło mnie boleśnie. Odwróciłem wzrok.
- Nie zabiłem cię mimo, że właśnie to jest właściwa kara za zdradę.
Przyjmuję twoje przeprosiny, jednak… Po czymś takim nie wiem czy wciąż mogę ci ufać-
Odpowiedział bez cienia emocji w głosie. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.
Czy on nie widzi, jak bardzo ten człowiek żałuje? Czy jego zgorzkniałe serce do
reszty wyżarło w nim ludzkie uczucia? Już chciałem otworzyć usta, ale Jasper
mnie uprzedził.
-Jestem ci za to niezmiernie wdzięczny panie. Doskonale
zdaję sobie sprawę, że to, iż wciąż żyję jest największą łaską z twej strony. Wiem
również, że już nie odzyskam twego zaufania tak głupio straconego, ale błagam
cię nie wyrzucaj mnie. To miejsce to mój dom. Błagam cię panie, nie każ mi
odchodzić- Gdy słyszałem jego słowa łzy same cisnęły mi się do oczu. Płaszczył
się przed nim, błagał a on niewzruszony siedział przyglądając się temu w
spokoju. Nie mogłem tego znieść, jak można być tak pustym?
-Zrób coś nie widzisz, że on kocha to miejsce…kocha ciebie!
Czy ty już w ogóle nie masz uczuć?!- Sam nie wiem, kiedy słowa wyrwały mi się z
ust. Blondyn drgnął lekko, ale mimo to wciąż twardo wpatrywał się w chłopaka
klęczącego przed nim. Milczał. Cisza ciążyła w powietrzu trzymając nas obu w
napięciu.
-Jasper… chce byś wiedział, że twoja zdrada była dla mnie
niespodziewanym ciosem. Mogłeś prosić mnie o tak wiele, ufałem ci. A teraz straciłeś
to wszystko- Drgnąłem lekko, tylko mi nie mówcie, że naprawdę ma zamiar go
wyrzucić stąd? Po tych wszystkich słowach? –Mimo to jesteś jednym z lepszych
żołnierzy. Nigdy wcześniej mnie nie zawiodłeś, dlatego pozwalam ci wciąż żyć.
Jednakże jeszcze jedno takie posunięcie, a nie będzie drugiej szansy. Zabiję cię,
jak każdego zdrajcę. Zrozumiałeś?- Groził mu a mimo to w jego głosie nie słychać
było złości czy gniewu.
-Tak- Zapewnił mężczyzna gorliwie pełnym ulgi głosem. Sam
tez odetchnąłem spokojniej.
-Dobrze, więc teraz wracaj na swoje stanowisko- Odparł i
znów sięgnął do stosu papierzysków.
-Jak to?- Chłopak spojrzał na blondyna jakby kompletnie
zdziwiony jego słowami. O co mu chodzi? Powinien się cieszyć. Czy nie tego właśnie
chciał?
-Nie zdegraduję cię. Dostałeś szanse by odbudować moje
zaufanie, tym razem jej nie zmarnuj zrozumiałeś?- Przykazał wpatrując się w
dokumenty.
-Tak jest- Zapewnił żywo mężczyzna ponownie kłaniając się
blondynowi.
-Dobrze teraz możesz odejść- Odparł zwyczajnie, jakby rozmowa
przed chwilą w ogóle nie miała miejsca. Mężczyzna wstał natychmiast kłaniając
się Izaku ponownie. Potem podszedł do mnie uśmiechając się szeroko. I pokłonił
się przede mną po raz trzeci dzisiejszego dnia. Cholera nie powinien tego robić.
Czułem się niezręcznie, gdy to robił.
Ja nie jestem blondynem, nie potrzebuję głupich ukłonów.
Zresztą nie jestem jakiś lepszy czy coś i wcale nie zrobiłem nic, co
zasługiwałoby na uznanie.
Spojrzałem jeszcze, jak usilnie próbował iść nie utykając na
prawą nogę. Wyszło mu nieco koślawo, ale i tak nie potrafiłem powstrzymać
uśmiechu. On naprawdę kochał to miejsce. Tak bardzo, że nie zwracał już nawet uwagi
na własne dobro i zdrowie. Zapatrzyłem się na niego z dziwnym rozczuleniem.
Ktoś taki z całą pewnością był wart zaufania, nie ważne, co mówi blondyn.
Ja bym mu zaufał bezwzględnie. Był szczery i oddany temu, co
kochał. A chyba to liczy się najbardziej, prawda?
W momencie, gdy usłyszałem trzask zamka coś nieprzyjemnie we
mnie drgnęło.
Chyba zapomniałem o małym szczególe.
Ja wciąż tutaj jestem! Blondyn zresztą też… a to nie wróży
nic dobrego.
Zacząłem się wycofywać powoli, by nie wzbudzić podejrzeń bestii.
Znów zabrał się za przeglądanie papierów. Właśnie wgapiał się w jakieś tabele
marszcząc przy tym śmiesznie brwi. Byłem coraz bliżej drzwi. W końcu sięgnąłem
do klamki z nadzieją, że pozostałem niezauważony.
-Nie przypominam sobie bym pozwolił TOBIE wyjść- Zauważył lustrując
mnie zimnym spojrzeniem. Cholera a jednak nie miał zamiaru mi odpuścić.
Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł, bym się tutaj pchał.
Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł, bym się tutaj pchał.
-Nie potrzebuje twojego pozwolenia- burknąłem, ale mimo
wszystko odsunąłem się od drzwi. Nie miałem ochoty na wdawanie się w
jakiekolwiek konflikty z nim.
-Doprawdy- Żachnął się jakby moje słowa były cholernie zabawne.
Dupek jeden no. Co on sobie myśli, że może mi rozkazywać czy jak? Jeśli tak, to
grubo się myli.
-Wykonałeś całkiem niezłą robotę, co? Musisz być z siebie
zadowolony- Odparł cicho nawet na mnie nie patrząc.
-Nie wiem, o czym mówisz- Przyznałem szczerze. W
przeciwieństwie do niego nie byłem królem knucia intryg.
-Obroniłeś go wtedy. A dzisiaj pewnie przyszedł ci
podziękować- Uśmiechnął się pod nosem posyłając mi przelotne spojrzenie –Taki
odważny, a i tak zaciągnął tutaj ciebie, by dodać sobie otuchy. Ludzie są tacy
słabi- Zaśmiał się patrząc mi prosto w oczy. Przez chwilę miałem wrażenie,
jakby celowo próbował mnie sprowokować.
-Czasem dziwie się, że w ogóle potrafisz spojrzeć w lustro-
Fuknąłem gniewnie w jego stronę. W odpowiedzi blondyn zaśmiał się jedyni e
gardłowo, patrząc na mnie tymi rdzawymi tęczówkami.
-Kwestia przyzwyczajenia. Ja przerażam ludzi, za to ty nie
byłbyś sobą, gdybyś mi się nie przeciwstawił czy nie mam racji?- Uśmiechnął się
bezczelnie.
-Masz, bo w przeciwieństwie do niektórych osób nie jestem
bezuczuciową, zimną bryłą lodu- Powiedziałem już całkiem poważnie patrząc
prosto w twarz blondyna.
Chyba nie bardzo mu się to spodobało, bo niemal natychmiast
zgromił mnie gniewnym spojrzeniem unosząc brew zirytowany. Przez chwile
mierzyliśmy się wzrokiem, po czym znów zatopił się w swoich dokumentach z
niezadowolona miną.
Widocznie nasz król nie lubi być upominany. Cóż za nowość.
Rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu. Po raz pierwszy
miałem okazje oglądać je w spokoju.
Wcześniej raczej byłem zajęty…Ekhem… wieloma innymi rzeczami…
Wszystko tutaj aż wrzeszczało, że jest cholernie drogie i
ekskluzywne. Nawet meble, które stały gdzieniegdzie wyglądały na stare antyki.
Jestem ciekawy skąd blondyn ma na to wszystko kasę. Zresztą jego sypialnia
wcale nie wyglądała na tańszą.
Pewnie prowadzi jakieś szemrane interesy, z których ma sporo
dochodów. W innym wypadku nie było by tutaj tak dobrze.
Ciekawe, czy w rządzie taż ma wtyki? Patrząc na to od strony
czysto teoretycznej raczej, tak. Inaczej nie utrzymałby tak wielkiego miejsca w
tajemnicy przed światem i policją. Choć znając ich zapał i działania, pewnie
sami mogą się bać wplątania w te sprawy. W końcu nie chcą się niepotrzebnie
narażać. Jak zawsze. Ich odwaga jest wręcz porażająca.
-Możesz nie kręcić się w kółko, drażni mnie to- Blaknął
blondyn znad dokumentów, chyba wciąż obrażony. Spojrzałem na niego zirytowany mając
nadzieję, że w ten sposób się odczepi. Niestety wciąż wpatrywał się w te głupie
kartki nawet nie zauważając mojej reakcji.
-To po co kazałeś mi tutaj zostać, co?- Zagadnąłem go
krzyżując ręce na piersi. Jego myślenia czasem mnie przeraża. Raz chce czegoś
ode mnie, potem znowu mu to przeszkadza… jak pięcioletnie dziecko no słowo
daje.
-Dotrzymywanie mi towarzystwa należy do twoich obowiązków
mojej księżniczki- Powiedział z taką powagą i złośliwością, że miałem ochotę mu
po prostu coś zrobić. Bezczelny typek. Już ja mu dam obowiązki…
-Nie nazywaj mnie tak, nie jestem dziewczyną do cholery!-
Warknąłem na niego tracąc już powoli cierpliwość. Wkurza mnie ten dupek.
W dodatku, jakby nigdy nic po prostu uśmiechnął się do mnie
łobuzersko, całkowicie zadowolony z siebie. Westchnąłem czując się kompletnie
bezradny. Na głupotę niektórych ludzi, po prostu nie ma lekarstwa.
-To co według ciebie mam robić?- Zapytałem w końcu nie mając
siły na jakikolwiek konkretny sprzeciw.
-Zajmij się czymś przez chwilę-
-A potem?- Zapytałem mało entuzjastycznie.
-A potem to ja się tobą zajmę- Wyszczerzył się do mnie w pełnym
zadowolenia uśmieszku. Zarumieniłem się słysząc tą dość dwuznaczną propozycje.
Uciekłem wzrokiem od jego twarzy odwracając się w inną
stronę. Nie chciałem by zobaczył, że jego głupie gadanie może mnie tak łatwo
zawstydzić.
Rozejrzałem się szybko, aż w końcu moje oczy dostrzegły coś
na kształt olbrzymiej sofy, gdzieś w rogu pokoju. Miała przyjemny cytrynowo-kremowy
kolor.
Usiadłem na niej i przez chwile w milczeniu po prostu
oglądałem każdy skrawek tego dziwnego pokoju. Wszystko tutaj miało tak
przytłaczający charakter, kolor ścian, meble, dywany, nawet ten marmur na
podłodze. Każdy najmniejszy szczegół krzyczał, że jesteśmy w obecności
wielkiego „szefa”.
Parsknąłem posyłając ukradkowe spojrzenie w stronę blondyna.
Wciąż był zajęty przeglądaniem swoich papierów. Znudzony pozwoliłem sobie na
chwile swobody i rozłożyłem się wygodnie na sofie.
Nie rozumiem tego. Kazał mi zostać i dotrzymać sobie
towarzystwa. Czy w takim razie nie powinien kazać mi zabawiać siebie rozmową,
albo jakimiś, no sam nie wiem… tańcem chociażby?
Mam sobie tak po prostu siedzieć tutaj bezczynnie? On nawet
na mnie nie patrzy. Siedzi daleko i zachowuje się tak, jakby w ogóle mnie nie
zauważał. Przecież to zupełnie głupie. Równie dobrze naprawdę w ogóle mogłoby
mnie tutaj nie być.
Przymknąłem powieki próbując odgonić złośliwe myśli.
Rozluźniłem się na tyle ile pozwalała mi wyczuwalna obecność Izaku. Nawet teraz
czułem jego zapach. Cały fotel przesiąkł wonią jego szamponu i papierosów,
które uwielbiał palić. Zwykle nienawidziłem tego zapachu, ale w połączeniu z intensywnym
zapachem perfum blondyna sprawiał, że moje ciało zaczynało dziwnie mrowieć.
Wtuliłem się mocniej w miękkie obicie.
W pewnym momencie poczułem czyjeś dłonie delikatnie sunące
po mojej skórze na policzku. Ruszyłem się lekko odrętwiały. Musiałem się chwilę
zdrzemnąć. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem.
Powoli uchyliłem powieki próbując dostrzec, co się dzieje
wokół mnie. Pierwsze, co zobaczyłem to rdzawo-brązowe tęczówki wpatrujące się
we mnie z dziwną czułością. Poruszyłem się niespokojnie jeszcze nie całkiem
przytomny.
Zauważyłem jak blondyn pochyla się, a chwile później już czułem
na ustach delikatny pocałunek. Zaledwie muśnięcie. Szybko uszczypnąłem się
mając nadzieję, że to tylko dziwny sen i że zaraz się z niego obudzę. Kiedy
blondyn to zauważył parsknął niepohamowanie.
-Myślałeś, że to sen?- Zapytał znów zbliżając się na
niebezpiecznie małą odległość – Fantazjujesz o mnie, gdy śpisz?- Zapytał z
bezczelnym uśmieszkiem oblizując wargi. Poczułem, jak czerwień obejmuje moje
poliki.
-N-nie, ja wcale nie fantazjuje- W gardle nagle zrobiło mi
się dziwnie sucho. Nie mogłem wykrzesać z siebie słowa. Po prostu wpatrywałem
się w oczy blondyna coraz bardziej jarzące się pożądaniem.
Zaczął jeździć językiem po mojej górnej wardze. Tak
delikatnie i dokładnie, jakby nie chciał ominąć żadnego minimetru moich ust. W
końcu zagłębił się w moje wargi przyciskając mnie tym samym do sofy. Jęknąłem w
jego usta rozkoszując się namiętnym pocałunkiem.
Dziwny prąd przeszedł przez mój brzuch, gdy namiętnie łaskotał
moje podniebienie. Był tak cholernie dobry w sprawianiu mi przyjemności i to
zaledwie pocałunkiem.
Gdy jego ręka wśliznęła mi się pod koszulkę z głośnym jękiem
oderwałem się od jego ust. Ścisnął jeden z moich sutków, a ja wczepiłem się w
jego koszulę. Całe moje ciało krzyczało z podniecenia. Czułem jak płonę, jak każda
moja komórka krzyczy o więcej.
Zaśmiał się cicho i ścisnął moją już stojącą męskość przez
materiał spodni. Zadrżałem gwałtownie odrzucając głowę do tylu.
-Już gotowy? Przez zaledwie jeden pocałunek- Zakpił szepcząc
mi do ucha.
Jego usta delikatnie przejechały po skórze nad moim
obojczykiem. To mi wystarczyło, by drżeć już z rozkoszy. Był tak cholernie
dobrym kochankiem. Z każdą chwilą pragnąłem więcej, mocniej, bardziej jego
bliskości.
Znów zaczął mnie całować, tym razem mocniej, bardziej
intensywnie.
Poczułem jak jego dłonie zręcznie rozpinają moje spodnie i
powoli zsuwają mi je z nóg. Byłem zbyt przejęty całą sytuacją, by jakkolwiek
zaprotestować. Lekko przejechał palcem po mojej męskości sprawiając mi tym
więcej przyjemności, niż mógłbym się spodziewać.
-Zabawimy się teraz- Odsunął się ode mnie. Zamglonym
wzrokiem próbowałem go odszukać, jednak nim zdążyłem poczułem jego usta i język
zwinnie prześlizgujące się po moim członku. Zaskoczony jęknąłem gwałtownie wyginając
się w łuk. Jego ciepły język drażnił czubek mojej dumy, doprowadzając mnie do
szaleństwa. Lizał i ssał go na przemian, nie pozwalając mi się skupić na niczym
innym, jak te rozkoszne doznania.
Gdy gorąc jego ust objął cały mój członek jęczałem szalejąc
z zachwytu. Czułem się w tej chwili tak nierealnie, balansowałem na skraju
świadomości. Gdy do spełnienia brakowały mi zaledwie sekundy Izaku gwałtownie odsunął
się przestając pieścić moje ciało.
Spojrzałem ledwo przytomnie na blondyna siedzącego sobie
spokojnie po drugiej stronie kanapy. Z wrednym uśmieszkiem przyglądał się jak próbuję
dojść do siebie po tej nagłej fali rozkoszy i niebezpiecznie przyjemnych doznań.
Niemal jęknąłem czując swoją nabrzmiałą, do granic możliwości męskość. Sięgnąłem
do niej ręką by samemu dokończyć dzieła blondyna, ale on trzepnął ją nieco urażony.
-A-a-a. Chcesz dalej to poproś- Pokiwał mi palcem, jak matka
karcąca dziecko za złe zachowanie. Zagryzłem wargę ze złości. Nie chciałem go
prosić o coś tak wstydliwego, ale moje ciało krzyczało mieszając mi w głowie.
Doprowadził mnie do stanu, w którym gotów byłem błagać o jego dotyk.
-Proszę…weź…weź mnie- Zakończyłem czując się kompletnie
zażenowany własnymi słowami. Coś takiego nigdy nie powinno wypłynąć z moich ust.
To takie upokarzające.
Jednak dostałem dokładnie to, czego chciałem.
Złapał mnie za rękę i mocnym ruchem pociągnął ku sobie. Wręcz
wpadłem w jego ramiona zdezorientowany przez szybkie bicie własnego serca.
Uniósł mnie lekko a chwile potem poczułem to dziwne rozpychające uczucie
głęboko w sobie. Westchnąłem obejmując jego szyje kurczowo.
-Zacznij ruszać bioderkami moja mała księżniczko- Pocałował
mnie namiętnie jednocześnie ugniatając moje pośladki. Kompletnie zażenowany uniosłem
się lekko by potem znów opaść. Oddychałem płytko. Izaku musiał nadać rytm moim
biodrom, bo ja sam nie byłem w stanie zrobić niczego. Przyjemność, jaką
sprawiał mi sex z nim była zbyt intensywna, bym mógł myśleć. Coraz szybsze
ruchy doprowadzały mnie na granicę rozkoszy. Gdy jego męskość trafiła w mój
najczulszy punkt przywarłem do niego gwałtownie, odrzucając głowę do tyłu.
Kolejne dwa pchnięcia przyniosły mi spełnienie.
Opadłem na ramiona blondyna oszołomiony orgazmem. Znów
pocałował mnie głęboko przewracając mnie na plecy. Zaczął się we mnie ruszać
znów stymulując mojego członka. On chyba nie chce…?
Sapnąłem gwałtownie, gdy poczułem jego palce na swoich
sutkach.
To będzie najdłuższy wieczór w moim zyciu…
CDN…
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział obowiązki księżniczki ha ha, zastanawiam się jak się tam orientują w tych korytarzach, zwlaszcza Jared bo chyba nawet nie wiedział o jego istnieniu do nie dawna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia