Dzisiaj postanowiłem, że nie pozwolę więcej temu kretynowi
pomiatać sobą.
Ułożyłem doskonały plan. Idę na zwiady i będę szukał tak
długo, dopóki nie znajdę jakiegoś haczyka na tego blond-włosego idiotę.
Powinien wreszcie zapłacić za wszystko, co mi zrobił. Nie sądzicie,
że już za dużo tego dobrego?
Zgwałcił mnie i to 2 razy! W dodatku ciągle mnie zastrasza.
Co za idiota. Z całą chęcią zrównam jego pieprzoną godność z ziemią. Żadnych
wyrzutów.
W pewnym momencie po porostu trzeba powiedzieć dość. Co on
myśli, że mnie złamał tak? Że już mu uległem, że nie jestem na tyle odważny, by
zrobić coś wbrew jemu? Że zawsze będę go słuchać jak posłuszny piesek… A może,
że nie będę się stawiał, bo się boje?
Jeszcze czego, już ja mu pokażę uległość.
Dobra może i się go boje, ale tym razem zamienię ten strach
w siłę i zadam mu ostateczny cios.
A jak czy to nie jest idealny plan?
No sami powiedzcie. Prawdziwy ze mnie geniusz.
Dobra geniuszu teraz dowiedz się czegoś faktycznie dobrego.
Przyznam się wam, że w sumie to nawet nie wiem, gdzie mam zacząć szukać. Tu
jest tyle pomieszczeń tyle tajemnic, sam nie wiem gdzie mam rozpocząć poszukiwania.
Chyba jedyna dobra rzecz w tym wszystkim jest taka, że mam
szczera nadzieję, iż jest tu tyle brudów na tego idiotę co pokoi.
Z taką ilością informacji spokojnie mógłbym go szantażować
do końca jego marnego życia.
Zgadnijcie, jakie miejsce wybrałem do zdobycia informacji?
Niee… tym razem nie bibliotekę. Poszedłem w stronę tej
dziwacznej stołówki dla goryli. Sam nie wiem czy dobrze robię idąc tam, ale
właściwie nie może być tak źle. Poza tym nie mam nic do stracenia.
Jak to mówią zdesperowany człowiek jest w stanie wykonać
wszystko. Coś chyba w tym jest.
Mówiąc poważnie po prostu doszedłem do wniosku, że od tych
przerośniętych szynek dowiem się więcej niż od któregoś z zabójców. W końcu
szynka mózgu nie ma.
Chociaż mam jakieś dziwne przeczucie, że źle się to wszystko
skończy.
Ale nie ma opcji, żebym się teraz poddał. Po prostu nie.
Szczególnie, że właśnie stoję przed właściwymi drzwiami.
Pamiętam jeszcze jak Kyon ostrzegał mnie bym tam nie wchodził sam.
O czym ja do cholery myślę…
Nie mam wyboru, jeśli chce się czegoś dowiedzieć to trzeba
złamać parę zasad. Takie zastanawianie się nad tym, co powinienem a co nie
sprawia tylko, że ciągle stoję w miejscu.
Odważyłem się i postawiłem kolejny krok jednocześnie
otwierając wielkie wiśniowe drzwi.
Tym razem nikt nie zwrócili na mnie uwagi. A przynajmniej
tak mi się wydawało.
Zauważyłem stolik, przy którym ostatnio siedział facet z
wielkim pitt bulem na ramieniu. Również i tym razem zajmował to samo miejsce razem
ze swoimi 2 koleszkami.
Starałem się by niepostrzeżenie przejść obok innych i usiąść
koło mojej ofiary, znaczy się goryla. Nic nie słyszeliście.
Czemu wybrałem akurat jego? Sam nie wiem, może po prostu
jestem głupi. A może faktycznie jestem masochista. Kto wie?
W każdym bądź razie nie wyobrażałem go sobie, jako wzór
inteligencji, przez co miałem nadzieje, że bez problemu podda się moim
manipulacją.
Kiedy usiadłem na krześle oczy całej trójki pełne
zaskoczenia zwróciły się na mnie.
Przez chwilę nikt się nie odzywał, jedynie mierzyliśmy się
wzajemnie uważnymi spojrzeniami. Nawet w stołówce zrobiło się jakby ciszej. To
wróży kłopoty.
-No proszę mała owieczka chyba się zgubiła- Żachnął się
goryl patrząc na mnie pełnym politowania spojrzeniem – Czego tutaj szukasz mała
owieczko. To chyba nie twoje progi, co?- Tym razem rzucił mi tak cholernie
cyniczny uśmieszek, że miałem ochotę mu przywalić.
Spokojnie Shon nie chcesz żeby źle się to skończyło.
-Nie wiem o czym mówisz. Chce po prostu paru informacji-
Starałem się brzmieć obojętnie i jak najbardziej naturalnie.
-Informacji? Ciekawe jakich informacji TY możesz chcieć od
NAS- Spojrzał prosto w moje oczy twardo, naciskając na różnice pomiędzy naszym
położeniem.
-Ile jesteście już w tej organizacji?- Tym razem
zignorowałem mięśniaka i zwróciłem się do jego kolegów.
-Wszyscy po kilkanaście lat. Lepiej powiedz czego od nas
chcesz i spadaj mały- I znowu ten wielki goryl odezwał się. Ten kretyn psuje
cały mój plan.
-Dobra. Co powiecie mi na temat przywódcy tego miejsca?-
Zapytałem zupełnie poważnie patrząc prosto w oczy temu brązowo włosem debilowi.
Momentalnie cała trójka wybuchła gromkim śmiechem.
-Słyszeliście to, dzieciak chce się dowiedzieć czegoś o
Izaku- Wykrzyknął na całą stołówkę. Zaraz potem całe pomieszczenie wypełnił
kpiący chichot. Co do cholery? Co niby jest w tym takie śmieszne?
-Co w tym takiego zabawnego?- Wykrzyknąłem gwałtownie wstając
z miejsca. Byłem naprawdę wkurzony. Nienawidzę jak ktoś nie bierze mnie
poważnie, a oni jawnie się ze mnie nabijali.
-To szczylu, że nic ci nie powiemy. A jak myślałeś, że coś się
od nas dowiesz to jesteś po prostu kretynem- Żachnął się rzucając mi kpiące
spojrzenie.
-O sorki kretynem jesteś ty, nie mam zamiaru odbierać ci
twojego miejsca. Przepraaaszam. Zresztą jak mogłem sądzić, że taki bezmózg może
cokolwiek wiedzieć?- Odwróciłem się i już zamierzałem sobie pójść. Jednak goryl
złapał mnie za ramię i pociągnął tak mocno, że niemal wylądowałem na stole.
-Odwołaj co powiedziałeś bachorze- Warknął do mnie groźnie.
Łapiąc za poły mojej koszulki. Cholera drażliwy jest.
-Nie ma mowy pustaku. Puszczaj mnie albo pożałujesz-
Wyswobodziłem się z jego uścisku i stanąłem daleko od niego.
-Bo co? Co ty mi możesz zrobić co bachorze? –
-Zostaw go, szczeniak tylko głośno szczeka a wcale nie
gryzie- Dodał po chwili jeden z jego koleszków. Chyba widział już co się
szykuje.
Oczy całej stołówki były zwrócone na nas i naszą głupią kłótnie. Wokół panowała napięta atmosfera. Jeszcze kilka nieodpowiednich słów, a zrobi się gorąco.
Oczy całej stołówki były zwrócone na nas i naszą głupią kłótnie. Wokół panowała napięta atmosfera. Jeszcze kilka nieodpowiednich słów, a zrobi się gorąco.
-Wynoś się stąd pókim dobry. Wracaj do łóżka szefa, tam
twoje miejsce- Kiedy zobaczyłem ten parszywy uśmieszek malujący się na jego
twarzy po prostu nie wytrzymałem. Zawrzało we mnie i powiedziałem coś, czego
nie powinienem.
-Aaaaa, no tak. Boi dupa z ciebie. Strachasz się, że
doniosę? Co za ciota. Aż mi was żal gdy myślę, że macie czelność nazywać się
zabójcami. Jedyne do czego nadają się takie bezmózgie goryle to pieprzenie od rzeczy-
Patrzyłem jak w jego oczach wznieca się gniew. Zacisnął pięść i zamachnął się
na mnie. Jak przystało na wielkiego mięśniaka nie był zbyt zwinny więc,
uchyliłem się szybko od ciosu.
Niestety trafił gościa siedzącego za mną. Łysego,
wytatuowanego i tak samo napakowanego. Oczywiście ten twarzą trafił prosto w
talerz wypełniony jedzeniem.
Starł sobie paćkę z oczu i natychmiast odwrócił się w stronę
brązowowłosego mięśniaka. Rzucił się na niego z głośnym rykiem.
Trafili na stół, który zarwał się pod ich ciężarem z głośnym
trzaskiem. I wtedy nawet nie wiedzieć czemu zaczęła się cała wojna. Dosłownie
wszystko latało w powietrzu, łącznie z ludźmi. Wszędzie słychać było odgłosy
walki i trzask mebli. Talerze co rusz rozbijały się o którąś ze ścian.
Wszyscy okładali się pięściami jak na grupowych zawodach
MMA.
Chaos, totalny chaos panował w całej stołówce.
-Co tu się kurwa dzieje!- Ryk Felixa odbił się od ścian i
dosłownie zatrzymał wszystko. Zupełnie jakby czas się zatrzymał. Wszyscy stali
nieruchomo patrząc z przerażeniem na czarnowłosego. No może nie całkiem
wszyscy.
Nie wiedzieć czemu, tylko łyso i ten wredny goryl nie
zareagowali. Dalej okładali się pięściami. W momencie, kiedy łysy chciał walnąć
z prawego sierpowego, a goryl oddać mu z lewego Felix pojawił się między nimi.
Dosłownie jakby się tam teleportował, to było naprawdę szybkie. Powstrzymał
obydwa ciosy i jednym kopniakiem powalił dwóch mięśniaków na ziemie.
-Spokój kurwa!- Krzyknął do nich i zaczął się rozglądać po
całym pomieszczeniu.
Pewnie powiedziałbym coś w stylu „Woooow” gdyby nie to, że
wściekłe tęczówki czarnowłosego zatrzymały się właśnie na mnie. Był wkurzony
jak cholera.
Za to ja stałem w niezwykle finezyjnej pozie z garścią
żarcia, którą zamierzałem jeszcze chwilę temu w kogoś rzucić. Podszedł do mnie
i pociągnął mnie za bluzkę.
-Masz przejebane!- Warknął wściekle szczerząc kły. Aż cały
kipiał ze złości. Wolałem go nie denerwować, ale mimo to…
-Skąd wiesz, że to ja?- Zapytałem bynajmniej niezwykle
grzecznie.
-A niby kto?- Prychnął kpiąco. Odwrócił się w stronę drzwi –
Akane, Kyon bierzcie tych dwóch- Skinął głową w stronę mięśniaków, którzy
powaleni leżeli wciąż na ziemi.
Wtedy zza drzwi wyłonił się płomiennotwłosy i drobny
blondynek. Od razu podeszli do mężczyzn z niezwykle poważnymi minami. O ile u
Akane było to raczej normalne, o tyle Kyon wyglądał o wiele bardziej
przerażająco niż zwykle.
Szarpnęli ich do góry i wykręcili ręce w tył.
Drobny blondynek obezwładniający wielkiego, łysego
mięśniaka, doprawdy zabawny widok. Jednak akurat ja nie miałem zbytnich powodów
do śmiechu. Pewnie mi się za to dostanie.
Felix szarpnął mnie w stronę wyjścia, a za nim ruszyli
również Akane i Kyon ze swoimi więźniami. Dopiero wtedy dostrzegłem, że w
drzwiach przez cały czas stał Rassel.
-Zajmij się tym- Rzucił do niego czarnowłosy, jakby te słowa
wyjaśniały wszystko.
-Jasne- Na jego twarzy zagościł tak cholernie zadowolony
uśmiech, że aż się wzdrygnąłem. Nawet nie chcę wiedzieć, co chodzi temu
gościowi po głowie.
A nas jak skazańców prowadzono dalej. Doskonale wiem gdzie
to wszystko się skończy. Na dywaniku u wspaniałego pana przywódcy.
Nie musiałem długo czekać by wiedzieć, że moje
przypuszczenia się potwierdziły. Gdy tylko zobaczyłem olbrzymie białe drzwi, wróciły
do mnie wspomnienia z pierwszej nocy. I przyznam, że zrobiło mi się dość
nieswojo. Dreszcze przechodziły przez moje ciało.
Chyba Felix też to zauważył, bo wzmocnił uścisk na mojej
ręce. Zupełnie, jakbym miał jakaś szanse na ucieczkę, no dajcie spokój…
Czarnowłosy otworzył wielkie wrota i wszyscy weszliśmy do
środka. Oczywiście król siedział na swoim tronie po przeciwnej stronie. Nawet
nie zareagował na nasze przybycie. Dalej przeglądał stertę papierów, która miał
w ręce i na stoliku obok.
-Co się stało?- Zapytał dalej patrząc w kartki.
-W stołówce odbyła się bójka. Zdaje się, że spowodowało ją
ta dwójka- Skinął głową na dwóch mięśniaków mocno trzymanych przez Kyona i Akane –Ale myślę, że wszystko i tak sprowokował
ten tutaj- Dokończył kpiąco popychając mnie lekko do przodu.
Co za głupek. Najbardziej wkurza mnie chyba to, że nic nie
widział a i tak ma racje.
Jak on to robił do cholery?
Izaku wreszcie odłożył dokumenty na bok i uważnie przyjrzał
się naszej trójce. Z jego twarzy nie dało się wyczytać zupełnie nic. Był jak
kamienny posąg. Jakby w ogóle cała sytuacja go nie wzruszała.
-Więc, który z was ma na tyle odwagi by się przyznać?- Padło
pytanie. Spojrzałem w bok na moich towarzyszy. Wyglądali na przestraszonych. Skulili
głowy jakby w obawie, że ich wzrok może rozzłościć Izaku. No co wy… dwa, dwu
metrowe chłopy boją się Izaku? Przecież on jest chudszy od nich, o co najmniej
połowę. Ahh co za dzieci, chyba nie mam wyboru.
-No dobra to ja powiedziałem za dużo, ale to oni zaczęli
całą walkę- Wydąłem usta niezadowolony. No pięknie, do czego to doszło. Żebym
to ja sam przyznawał się do błędu. Spojrzałem ukradkiem na Izaku, który uśmiechnął
się jakby kompletnie rozbawiony.
-Akurat w to nie ciężko mi uwierzyć- Westchnął
cierpiętniczo. Spojrzał na dwóch mięśniaków po mojej prawej dość ostro– I co
panowie. Chyba jednak nie znacie swojego miejsca, może czas by odświeżyć wam pamięć.
W dodatku nie macie w sobie nawet krztyny odwagi by się do tego przyznać.
Dzieciak, musiał stanąć w waszej obronie. Co z was za zabójcy?- Izaku rzucił
gniewnie, a oni jedynie bardziej się skulili. Blondyn pokręcił głową, jakby nie
wierząc w to co widzi. Właściwie ja sam nie mogłem uwierzyć. Przecież ten goryl
w stołówce był taki wyszczekany, nie popuszczał, a teraz? Szkoda gadać.
-Zabierzcie mi ich z oczu. Nie mam ochoty patrzeć na takich
tchórzy. Każdemu po 100 batów- Zakończył wykrzywiając usta w dziwnym grymasie
odrazy.
Płomiennowłosy i blondynek od razu szarpnęli mięśniaków.
Wydawali się jeszcze bardziej przerażeni, niż na początku. Ich oczy rozszerzyły
się w przestrachu.
Odwróciłem wzrok, nie mogłem na to patrzeć.
Poczułem jakieś dziwne ukłucie wyrzutów w sobie. Gdybym nie zaczął
tego wszystkiego, to może… ale jest już za późno. Za późno by cofnąć czas.
-Felix co z resztą?- Zapytał blondyn już całkowicie opanowany.
-Nimi zajął się Rassel. Co mam zrobić z chłopakiem?- Zapytał
Felix skinąwszy na mnie, tak jakbym nie stał metr od niego.
Oczy blondyna przez chwilę wpatrywały się w moją osobę z
taką uwagą, że miałem wrażenia jakby czytały wszystkie moje myśli.
-No właśnie, co ja mam z tobą zrobić Shon?- Zapytał
podpierając czoło dłonią –Jestem już zmęczony twoimi ciągłymi wybrykami- Westchnął
kompletnie zrezygnowany.
No przecież nie robię tego celowo, no nie? To taki mały
wypadek przy pracy, no albo dwa… ojj ewentualnie kilka. Co wy tacy czepialscy
jesteście?
-Nie robię tego celowo- Mruknąłem spuszczając głowę.
No przecież nie wpadam w kłopoty ze złośliwości do niego. To
chyba oczywiste.
-Ja myślę, że ty po prostu nie znasz zasad panujących w tym
miejscu- Uniósł brew wpatrując się we mnie z irytacją – W takim razie bardzo
dokładnie wytłumaczę ci je. Po pierwsze to JA tutaj jestem prawem i to co JA
mówię jest święte- Naprawdę wkurza mnie to, z jaka wyższością podkreśla każde
„ja”- Więc, jeśli mówię ci że masz gdzieś nie wchodzić to tak jest. Po drugie
nie chcę więcej słyszeć o żadnych bójkach, kłótniach czy o czymś podobnym.
Zacznij wreszcie trzymać gębę na kłódkę, bo w końcu naprawdę źle się to dla
ciebie skończy- No, no bo jeszcze pomyśle, że się o mnie martwi. Moment to
niemożliwe, przecież to on mi najwięcej grozi śmiercią! – I ostatnia,
najważniejsza zasada. Ja wiem wszystko, więc nawet nie myśl, że coś przede mną
ukryjesz. Zrozumiałeś?- Wyglądał na opanowanego, ale jego oczy znów jarzyły się
tym dziwnym ogniem.
Strasznie pewny siebie jest ten głupek.
„Ja wiem wszystko” co to niby miało być? Idiota. Może,
jeszcze myśli, ze po tym jego wykładzie przykładnego zachowania będę jego
posłusznym pieskiem? Od razu mógł powiedzieć: nie masz swojego zdania, myślę za
ciebie ja, i przychodzisz jak tylko zawołam, ewentualnie zagwizdam.
Nosz co za… wole nie kończyć. I tak zabrakłoby mi aż tak
obrzydliwego, paskudnego i parszywego określenia.
-Zrozumiałem- Fuknąłem buńczucznie. Nie mam zamiaru go słuchać.
O nie co to, to nie.
I tak zrobię wszystko po swojemu, jak zwykle zresztą.
-To dobrze. A teraz najważniejsze. Za niedostosowanie się do
którejś z zasad zawsze czeka kara. Zawsze!- Coraz bardziej przestaje mi się to
wszystko podobać.
Przełknąłem ślinę patrząc na niego uważnie. Nie mówcie mi,
że przez karę w moim wypadku ma na myśli TO…
Cofnąłem się o kilka kroków, ale niestety natrafiłem na
ścianę w postaci Felixa.
Izaku jedynie westchnął bezsilnie widząc moją przestraszoną
minę. Na chwilę, przysłonił sobie oczy myśląc chyba nad czymś intensywnie.
-Felix 30 batów- Rzucił już nieco ciszej. Czarnowłosy przez
chwile wpatrywał się niego ze zmarszczonymi brwiami.
-Jesteś pewny? Znaczy…- Pokręcił głową gwałtownie, jakby
chcąc odgonić natrętne myśli- …Oczywiście- Uśmiechnął się jakoś niepewnie i
zaraz złapał mnie za rękę szybko wyprowadzając z pomieszczenia.
O co mu kurcze chodzi?
Staliśmy chwilę przed drzwiami. A raczej Felix stał, co
chwilę marszcząc dziwacznie brwi.
Chwile potem ponownie szarpnął mnie i zaczął prowadzić jakimiś
korytarzami.
Weszliśmy do pokoju, w którym prócz dwóch kolumienek nie
było nic.
Gdzie ten typol mnie wyprowadził? Coś mi się tutaj naprawdę
nie podoba.
-Gdzie my jesteśmy?- Fuknąłem do niego oskarżycielsko.
-W miejscu twojej kary- Odparł jakoś niemrawo –Chodź tutaj- Pociągnął
mnie za dłonie i przywiązał do owych kolumienek.
-Co ty wyrabiasz?- Szarpnąłem się lekko zdezorientowany
-To żebyś mi nie zwiał- Powiedział bez cienia emocji na
twarzy. Zwiał?
Czekajcie… te baty, o których mówił Izaku to moja kara? Nie
żartujcie sobie, chłosta? Nie chcę, to ja już wolę prace społeczne niż coś
takiego.
Choć z drugiej strony to i tak nic w porównaniu z
wcześniejszymi wymysłami blondyna.
Patrząc przez ramie z przerażeniem zauważyłem, jak Felix
wraca do pomieszczenia z wielkim skórzanym batem w ręce. No bez kitu. Na serio?
Usłyszałem potężny świst powietrza a chwile później poczułem
ostry ból na plecach. Aż pisnąłem czując jak skóra zapiekła.
-Wiesz co nie wiem jak to zrobiłeś, ale jesteś prawdziwym
geniuszem- Zrobiłem? Przecież ja nic nie zrobiłem… – Jestem w 100% pewny, że ta
bójka w stołówce to w pełni twoja wina. Izaku zresztą też. A mimo to dostałeś
niemożliwie lekką karę, 30 batów? Nie żartuj sobie ze mnie. Za wywołanie bójki
normalnie dostałbyś przynamniej 100- Przez chwilę milczał, po czym poczułem na
plecach kolejne smagnięcie.
-Myślę, że mimo wszystko Shin miał racje. Pod twoim wpływem
zaczyna się zmieniać. Podstępna z ciebie bestia Shon- Kolejne uderzenie po
którym zaskomlałem boleśnie.
-Przecież ja nic nie zrobiłem- Warknąłem mimo wszystko nieco
płaczliwie.
-Wiem. Żartowałem. On po prostu już zbyt długo jest samotny
i sam przestał kontrolować swoje ruchy. Ale to ciebie nie dotyczy. A teraz
dokończmy twoją karę-
Izaku samotny?
To głupie, przecież ma wokół siebie tylu ludzi. Jak może
czuć się samotnie? Chyba, że chodzi mu o coś innego… może o coś więcej poza
przyjaźń.
To miejsce naprawdę ogłupia.
Kolejne uderzenie wyrwało mnie z zamyślenia.
Felix już przestał się powstrzymywać. Co rusz czułem, jak bat
pozostawia kolejną czerwoną pręgę na moich plecach. Zaskomlałem boleśnie po
dwudziestym uderzeniu.
Łzy popłynęły mi po policzkach.
Jednak tym razem kara była zasłużona. Należało mi się,
dlatego nie pisnąłem nawet słowa sprzeciwu. Nawet wtedy, gdy nogi zaczęły
uginać się pode mną, nawet wtedy, gdy poczułem jak bat rozcina mi skórę.
Nie myślałem o tym. Ciężko było mi oddychać, ale moja głowa
wciąż była gdzie indziej.
Widziałem go, tuż przed sobą przez ten cały czas.
Widziałem jego zrezygnowaną twarz, a może to był po prostu
smutek?
Chciałbym wiedzieć co
czujesz …
… Izaku.
CDN…
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no Shon jak zwykle nie usiedziałeś na tyłku, czy nie łatwiej by było nie wychylać się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Shion tp znów nie usiedział na tyłku.... lepiej było się nie wychylać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia