Czy myślicie, że spojrzenia mogą zabić?
Ja zawsze sądziłem, że nie. Niestety ich, chyba mogą…
…A przecież nie poruszałem, jakiegoś tam tematu tabu.
Zapytałem jedynie proste,
-Czy powiecie mi coś o Izaku?-
W tym momencie zarówno Kyon jak i Akane spojrzeli na mnie niezwykle
podejrzliwie z jakąś dziwną nutką wrogości, od której dostałem prawie gęsiej
skórki. Skoro nawet pan milczący uraczył mnie spojrzeniem uznałem, to za
ostrzeżenie.
-Wiesz, to trudna sprawa, bo nie powinienem ci mówić dużo o
nim. A najlepiej wcale. Właściwie, to ja sam za bardzo go nie znam. On jest
raczej tajemniczy i nie lubi mówić zbyt wiele o sobie. Mało kto, wie cokolwiek więcej
o nim i jego przeszłości. Mówiąc ogólnie, to on tu jest szefem, wszyscy słuchają
się go, jak własnej matki. Chyba sam dobrze wiesz, że jego oczy potrafią
skłonić do każdej uległości- Wiem? Owszem przerażają mnie, ale żeby zaraz
uległość? –To chyba tyle, co mogę o nim powiedzieć. Osobiście, to nie
zadzierałbym z nim, na własne oczy widziałem ile potrafi. W sumie to naprawdę niebezpieczny
koleś. Więc uważaj, co robisz-
Przełknąłem z trudem ślinę. Moje gardło jakoś dziwnie się
ścisnęło. I jeszcze te dreszcze, to tylko mi zrobiło się tak zimno? Szkoda, że nikt
mi nie powiedział tego wszystkiego zanim wkurzyłem blondyna. Wtedy na pewno bym
go nie wkurzał. Tak sądzę.
-Swoją drogą, jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o
nim, to powinieneś raczej zapytać Felixa. O ile zdołasz go jakimś cudem
przekonać, to na pewno dużo ci powie-
-Felix? Jakoś nie wygląda na aż tak bystrego- Właściwie to
nawet nie pomyślałem o tym, co mówię, a przede wszystkim, do kogo? Słowa jakoś
same wysmyknęły mi się z języka, a ta nutka ironii, to jakoś tak sama się tam
dostała.
Kyon rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Chyba nie lubił,
kiedy obrażą się kogoś z jego kolegów. Jeśli faktycznie tak można ich nazwać.
No, ale to przecież nie moja wina. Sami przyznajcie, że
czarno-włosy na mistrza spostrzegawczości i ogłady nie wygląda.
-Nie powinieneś tak żartować sobie mały. Z Felixem nie ma
żartów, to najbardziej nieobliczalny facet, jakiego znam- Czemu mnie to nie
dziwi?- Jedynie Izaku potrafi nad nim, choć trochę zapanować. Mimo to, czasem
nawet jemu się stawia. Jest naprawdę niebezpieczny. Za taki komentarz, pewnie
by cię zabił. Wierz mi nie bez przyczyny ma swoją ksywkę czarny kruk. Myślisz,
że czemu wszyscy ludzie schodzą mu z drogi? Jego ukochane zabaweczki to
sztylety i noże nosi je wszędzie ze sobą. Ja mu nie powiem, ale jeśli się
dowie, to pewnie nie zawaha się ich użyć-
-Domyślam się – Faktycznie, już nieraz machał mi przed nosem
tymi swoimi badziewnym żelastwem. Ale właściwie nie wyglądał na, aż tak
groźnego. A już na pewno nie na kogoś, kto mógłby się postawić Izaku. Jeśli ktokolwiek
w ogóle mógł, bo dla mnie to raczej niepojęte.
-No więc, sam widzisz. Powinieneś na niego uważać. Zresztą
nie tylko na niego, nie zapominaj gdzie jesteś. To nie jest plac zabaw dla
dzieci- Spojrzałem na Kyona iście morderczym wzrokiem. Co on chce mi niby
zasugerować? Że wyglądam jak dziecko?
-Sam się tu nie pchałem, wybacz- Skwitowałem jedynie
ironicznie.
Przecież nie przyszedłem tutaj z własnej woli, więc co on mi
wyjeżdża z jakimś, pamiętaj gdzie jesteś? Skoro według nich tu nie pasuję to,
po jaką cholerę mnie tu przywlekli?
-Spoko mały, nie denerwuj się- Kyon chyba dostrzegł, że nie spodobało
mi się to, co powiedział. A może raczej dopiero teraz dostrzegł swój błąd
wypowiadając słowo „plac zabaw”.
W każdym bądź razie, nie zamierzałem się poddawać i
zaniechać swojego małego śledztwa. Co jeśli to jedyna taka okazja w najbliższym
czasie?
Trzeba to wykorzystać, dlatego dalej zadręczałem ich
pytaniami.
-A co z waszą dwójką?- Zapytałem chyba niezbyt grzecznie.
Ale co mnie to obchodzi, przecież ja nigdy nie dbałem o takie rzeczy…więc czemu
teraz miałbym?
-Z naszą dwójką, ale co?- Zapytał Kyon, chyba kompletnie nie
rozumiejąc. Naprawdę ten facet mnie zadziwia. Wydaje się czytać mi w myślach, a
nie rozumie najprostszych pytań. No co za gość.
-No, kim wy jesteście w tej, całej…organizacji?- Oczywiście
pan milczek gapił się dalej w ścianę nie zwracają najmniejszej uwagi na moje
pytania. Natomiast czerwono-włosy spuścił jedynie głowę z dziwacznym „Hhmm”
-My…no jak my. Też jesteśmy zabójcami. Ja tym od broni a
Akane tym od uwodzenia- Zmarszczyłem brwi, przez chwile analizując dokładnie to,
co mężczyzna powiedział. Tym od broni, to chyba rozumiałem, ale tym od
uwodzenia? Przecież przed chwilą powiedział, że oboje są zabójcami? Jakoś
zabójca i uwodzenie, w moim przynajmniej słowniku nie stanowią synonimów.
-Od uwodzenia? Chyba nie rozumiem- Kyon posłał mi jedynie
szeroki, szelmowski uśmiech. Nie wiem czemu, ale doszukałem się w nim jakiegoś
dziwnego podtekstu. Chwilę potem, zaczął dziwnie mruczeć i patrzeć pożądliwie w
stronę blondyna, którego jednak wciąż bardziej interesowała ściana.
-Nie musisz rozumieć. Potem się dowiesz. Ważne, że my rozumiemy,
prawda Akane?- W tym momencie ręka Kyona rozpoczęła wędrówkę po udzie blondyna.
Szczerze, to byłem tak zmieszany cała sytuacją, że nie wiedziałem, co zrobić a
tym bardziej powiedzieć. Tymczasem czerwono-włosy zbliżał się coraz bardziej do
Akane. Zaczął dmuchać delikatnie w jego włosy, a jego usta znalazły się
niebezpiecznie blisko szyi blondynka. Patrzyłem na wszystko z szeroko
rozwartymi oczyma całkowicie oniemiały z wrażenia. Co oni kurcze, niby robią?
-Kyon daj spokój- blondynek zareagował dopiero wtedy, gdy
usta Kyona dzieliły zaledwie milimetry od jego skóry. To, co wyrabiał Kyon było
o wiele bardziej szokujące niż fakt, że Akane przemówił po raz kolejny. Już
chciałem się odezwać, kiedy blondyn odskoczył gwałtownie, przed kolejnymi
czułościami. Jednak jakimś cudem Kyon zdołał go złapać i przycisnąć do ściany.
Siedziałem gapiąc się na nich z otwartą gębą i w szoku, w
jakim chyba jeszcze nigdy nie byłem.
-Nie przy ludziach, opanuj się – Tym razem chyba nie miałem
usłyszeć owego zdania, bo Akane powiedział je szeptem. Niestety dla niego,
słyszałem doskonale. Co dziwniejsze chyba mój wzrok mnie zwodzi, albo mam już
jakieś halucynacje, bo wydaje mi się, że blondyn się zaczerwienił? Nie no,
serio on naprawdę chyba jest czerwony ze wstydu. Co tu się dzieje? Normalnie
koniec świata, czy co?
Na szczęście po słowach Akane Kyon nieco ochłonął. A
przynajmniej mam taką nadzieję, bo dopiero teraz spojrzał na mnie i na moją
kompletnie zszokowaną i zdezorientowaną minę. Uśmiechnął się do mnie jedynie
szelmowsko, co wywołało u mnie fale ciarek na plecach.
Wstał energicznie ciągnąc za sobą drobnego blondynka.
-Sorki mały. Zapomniałem, że tu jesteś. Wiesz co, najlepiej
będzie jeśli się umówimy, że ty nic nie widziałeś, co ty na to?-
Ciągle wyglądałem jak głaz z otwartą buzia, dlatego chyba
jeszcze nie do końca świadomy kiwnąłem jedynie na zgodę. Już po chwili stali
przy wiśniowych drzwiach, które zauważyłem dopiero teraz. Kiedy już mieli za
nimi zniknąć Kyon jeszcze raz wychylił do mnie głowę.
-Aha mały jeszcze jedno. Jak będziesz już szedł, to też wyjdź
tymi drzwiami. Inaczej mogło by to się skończyć mało bezpiecznie. To na razie-I
zniknęli.
Chwilę zajęło mi przeanalizowanie wszystkiego, co widziałem.
W takim szoku to nie byłem nawet wtedy, gdy pan milczek odezwał się do mnie po
raz pierwszy. Dosłownie wmurowało mnie w krzesło. Czy oni ze sobą przed chwilą
flirtowali? A może nie…to raczej wyglądało jak gra wstępną.
Ale…ale przecież, no, oni… są facetami do cholery! Właściwie
patrząc na to, co wyrabiał ze mną ten popierdolony blond szatan, a potem zabawy
tej dwójki, to zaczynam myśleć, że u zabójców
to normalne. Może przez to zabijanie coś im się pofiksowalo i dlatego
wolą facetów?
Dziwne.
Chyba jednak wole nie wiedzieć.
Przez chwile jeszcze siedziałem próbując otrząsnąć się z
resztek szoku. Ale potem, gdy tylko znudziło mi się wstałem i miałem zbierać
się do wyjścia.
W pierwszym odruchu chciałem wrócić drogą, którą tutaj
przyszedłem, ale zaraz przypomniały mi się słowa Kyona. Spojrzałem niepewnie na
wiśniowe drzwi po drugiej stronie Sali. Pewnie przeszedłbym przez nie bez
problemu, gdyby nie scenka, która jeszcze chwile temu zaprezentowała mi ta urocza
dwójka. Skąd mam wiedzieć, co jest za tymi drzwiami? Poza tym, nie mam jakoś
pewności, że Kyon i Akane już stamtąd zniknęli. A może ciągle tam są a ich
dziwna, zabawa poszła nieco dalej? Raczej nie chciałbym oglądać czegoś takiego.
Moja i tak zniszczona psychika miałaby po tym koszmary. Serio.
Mimo wszystko jakoś musiałem się wydostać z tego pokoju.
Mogłem wrócić drogą, którą tutaj przyszedłem. Ale wtedy pewnie natknąłbym się
znowu na tego wielkiego goryla z pittbulem na ramieniu. Jakoś nie podobają mi
się te jego małe, świńskie oczka. Chyba wolałbym jednak oszczędzić sobie
bliższej znajomości z nim. Właściwie to, właśnie chyba ten argument przekonał
mnie, aby jednak wybrać wiśniowe drzwi.
Podszedłem do nich jakoś mało pewnie. Jeśli tamta dwójka
wciąż za nimi jest i jeszcze wyrabia bóg wie co, to chyba się walne.
Delikatnie uchyliłem drzwi i przyłożyłem ucho do szparki. Chciałem
się upewnić czy nie słychać tam było żadnych ochów i achów. Na szczęście
odpowiedział mi jedynie kompletna cisza.
Teraz już nieco pewniej wyszedłem na korytarz. Oczywiście nie
powinienem się dziwić temu, że wyglądał zupełnie identycznie jak pozostałe.
Żółty wąski i długi.
Pytanie tylko, jak ja mam się niby dostać do swojego pokoju?
Nie mam pojęcia.
No pięknie, zostawili mnie samego i poleźli robić jakieś
zbereźne rzeczy. A ja to co? Mam sobie radzić sam, tak? Pieprzeni zabójcy. Za
kogo oni się mają?
Dość wkurzony w końcu postanowiłem iść przed siebie. Sam nie
wiem, gdzie dotarłem. Po prostu szedłem, jak najdalej się dało, tym
pierdzielonym korytarzem.
Błądziłem tak chyba z dobrą godzinę. W końcu się zatrzymałem
i stwierdziłem niezwykle odkrywczo, że się zgubiłem.
Wciąż byłem w tym pieprzonym labiryncie. Ja nie wiem
architekt tego miejsca musiał być nieźle jebnięty albo naćpany szkicując, to
coś. Gdzie nie spojrzeć wszystko wygląda niemal identycznie…
A może nie?
Daleko z prawej korytarz dziwnie się rozszerzał, co
oczywiście było jakąś nowością. Spróbowałem swojego szczęścia i poszedłem ku
tamtemu miejscu. Zazwyczaj, kiedy korytarz robił się szerszy były tam wielkie
drzwi, które prowadziły do pomieszczenia, gdzie byli jacyś ludzie. Mam nadzieję,
że teraz też tak będzie. Może przy odrobinie szczęścia będą tam jakieś miłe
osoby, które powiedzą mi gdzie mam iść? Jak to mówią nadzieja matką głupich,
ale nie zaszkodzi spróbować, prawda?
Tym razem moje przypuszczenia się potwierdziły. Na samym
końcu były duże metalowe drzwi, które na moje szczęście były lekko uchylone. Za
nimi słychać było jakieś rozmowy. Mogłem przynajmniej podsłuchać troszeczkę i zorientować
się czy powinienem tam wchodzić czy lepiej nie.
Słyszałem doskonale, ale nie znalem osoby, która teraz
mówiła. Może to i lepiej, jeszcze tylko brakowało, żebym spotkał tutaj blond
przyjemniaczka. Oparłem się lekko o drzwi, żeby lepiej słyszeć.
-…no więc tak wygląda sytuacja. Zaczęli atakować. Sam nie
jestem pewien, co planują zrobić, ale z pewnością chcą nam jakoś zaszkodzić.
Ich ruchy są coraz śmielsze. Zaczęli nas bardzo uważnie obserwować. Możliwe, że
nawet mamy gdzieś w budynku szpiega. Z czasem mogą zaatakować główną siedzibę.
Musimy być czujni- Z zaciekawieniem przysłuchiwałem się słowom mężczyzny. Chyba
mówili o jakiejś bitwie czy co?
-Sam nie wiem Shin, z tego co widziałem, wcale nie są tak
wspaniale zorganizowani. Połowa z nich to banda nieokrzesanych durniów. Gdyby
mogli to pewnie zawinęliby ogony i pobiegli z powrotem do swoich domów-
Wydawało mi się, że słyszę głos Rassela. Ale nie byłem zbytnio tego pewny. W
końcu rozmawiał ze mną tylko raz, a i tak jego ton głosu, nie był najmilszy. Za
to teraz był jakoś bardzo pewny siebie.
-Wybacz Rassel, ale widocznie nie szpiegowałeś tych, co trzeba.
To że jakaś banda głupków zachowuje się jak idioci nie znaczy, że głównie zabójcy
też tacy są. Zresztą chyba po naszej organizacji, też można by dojść do takich wniosków,
nie mam racji?- A więc jednak to był Rassel. Ciekawe, o czym mówią? Padło słowo
„szpiegowanie”. Czyżby chodziło o jedna z tajnych misji brązowo-włosego? Może
dowiem się jakichś wiadomości o świecie zewnętrznym jak trochę ich posłucham? W
końcu nie mam pojęcia, co się dzieje na zewnątrz.
-Nie wierzysz w moje umiejętności Shin? Może sam lepiej byś
to zrobił, co?- Ton
Rassela był bardzo ironiczny i wredny. W sumie dziwnie się tego słuchało, przypominało, to raczej kłótnie dwóch starych przyjaciół o to, kto zjadł więcej ciastek. A przecież rozmawiali o jakiejś bitwie, albo czymś takim.
Rassela był bardzo ironiczny i wredny. W sumie dziwnie się tego słuchało, przypominało, to raczej kłótnie dwóch starych przyjaciół o to, kto zjadł więcej ciastek. A przecież rozmawiali o jakiejś bitwie, albo czymś takim.
-Dajcie już spokój. Chce konkretów- Z trudem powstrzymałem
się od piśnięcia, na dźwięk tego głosu. Zimny, niemal lodowaty, jakby zamrażał,
cale powietrze wokół jednym słówkiem. Izaku!
Cholera.
W jednym momencie kompletnie mnie sparaliżowało. Całe moje ciało
zaczęło niepohamowanie dygotać, a ja sam nie byłem w stanie się nawet poruszyć.
Cholera było krakać. Wystarczyło, że na chwile wspomniałem jego imię no i
proszę, oto jest. Jak diabeł, co tylko na mnie czyha no przysięgam, że kiedyś
się zabije za ten długi jęzor.
Moje serce waliło, jak młot a oddech przyspieszył tak, że
teraz niemal sapałem. Chyba właśnie to, sprowadziło na mnie zgubę.
-Chyba mamy szczury w domu- Felix? Jego głos był bardzo
blisko prawdopodobnie stał tuż przy drzwiach. Nie musiałem czekać długo na
potwierdzenie, bo ledwo go usłyszałem, a drzwi przede mną gwałtownie się otworzyły.
Oczywiście zaszokowany całą sytuacją nie utrzymałem równowagi. Zachwiałem się i
padłem długi na zimnej posadzce.
Czułem na sobie zimne spojrzenia całej czwórki. Nawet nie
próbowałem wstawać, bo mogłoby to się skończyć jeszcze gorzej. Leżałem sztywno
na podłodze wstrzymując oddech w napięciu. No pięknie, takie szczęście to mogę mieć
tylko ja.
Nie ma to jak wpaść wprost do groty wilka.
Jeśli mnie nie zabiją to naprawdę, to będzie jakiś cud.
Szkoda tylko, że ja nie wieżę w takie rzeczy…
CDN…
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ok zdecydował się w końcu przejść przez wiśniowe drzwi, idzie idzie w końcu szerokie pomieszczenie i moja myśl pokój Izaku będzie iii co? tak, tak jest co teraz z naszym małym się stanie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ok zdecydował się w końcu przejść przez wiśniowe drzwi, idzie, idzie w końcu szerokie pomieszczenie i moja myśl... pokój Izaku będzie iii co? tak, tak jest co teraz z naszym małym się stanie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka